piątek, 30 grudnia 2016

Od Pain - kwalifikacje na poziom zaawansowany cz. 1

Gdy tylko poczułam na policzkach ciepło, uchyliłam powieki. Oczywiście od razu je zamknęłam, bo oślepił mnie blask promieni słonecznych. Tak to jest, gdy zapomni się opuścić rolet...
Powoli usiadłam, rozglądając się wokół. Już jutro miał być mój wielki dzień, miałam zdawać kwalifikacje na poziom zaawansowany.
Ciężka praca mnie i Another wreszcie została nagrodzona, i opłaciła się. Bynajmniej taką miałam nadzieję.
Ubrałam ciemno brązowe bryczesy w kratę i wciągnęłam na siebie fioletową bluzę z nadrukami. Na nogi wciągnęłam sztyblety i sztylpy, chwyciłam kask i palcat. Na włosach zaplotłam niesfornego warkocza, po czym opuściłam pokój.
Weszłam na stołówkę jedynie po to, by przemycić kilka jabłek do stajni. Na miejscu nie spotkałam Luke'a, musiał jeszcze spać.
A ja wredna nie poszłam go obudzić.
Na myśl o chłopaku uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję, że jutro przyjdzie mnie obejrzeć.
Wyszłam na podwórze, a zimny powiew wiatru przeszył moje ciało. Brr. Chcę już lato.
Pchnęłam ciężkie drzwi, wchodząc do stajni. Przywitał mnie zapach świeżej słomy i radosne rżenie koni.
Na początku wzięłam z siodlarni cały osprzęt i przewiesiłam go przez drzwi boksu Another. Następnie wyprowadziłam ją i przywiązałam w przejściu.
Rozpoczęłam czyszczenie. Na początek przejechałam sierść klaczy plastikową szczotką, by usunąć z niej zashnięty, przyklejony do sierści brud. Następnie miękka szczotka i kopyta. Dałam klaczy dwa jabłka, pozostałe dwa zostawiłam dla siebie.
Osiodłałam kacz i wyprowadziłam ją na zewnątrz. Zwinnie wślizgnęłam się na jej grzbiet, wydłużyłam strzemiona tak, by było mi wygodniej podczas treningu ujeżdżenia. Ściągnęłam wodze i pozwoliłam klaczy na swobodny stęp w stronę ujeżdżalni.
Postanowiłam przećwiczyć cały program. Wjechałam z Another na środek, starając się, by moje uda znajdowały się w linii prostej razem z dwiema literami po moich obu stronach.
Ruszyłam stępem na ścianę. Po drugiej stronie przeszłam do kłusa roboczego, klacz miała problemy z równowagą i opierała się na wędzidle. Zwolniłam, popraeiłam dosiad, robiłam wszystko, by ułatwić zadanie tej jakże niezdarnej kobyle.
Ćwiczenie nad figurami zajęło nam dobrą godzinę. Przeszłam do stępa, dając zwierzęciu luźną wodzę, sama natomiast zaczęłam jeść jabłko.
Następnie przeszliśmy do treningu skoków. Jak to ze skokami, poszły nam rewelacyjnie przeszkody nawet ponad półtorametrowe.

Odtawiłam klacz do boksu i wróciłam do swojego pokoju, by przygotować sobie ubrania.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz