- Wal się. - Wskakuję na grzbiet Faba, a on tupie nogą pokazując swoje niezadowolenie. - Prowadź mój książe. - Uśmiecha się, a Carpe rusza żywym stępem, Fab oczywiście obok niej. Chyba ją polubił - zresztą jak każdego. Słyszę głosy i automatycznie dociskam łydki do boków konia, aby ruszył szybciej.
- Czyli jednak obleciał? - uh! On mnie denerwuje! Zupełnie jak mój brat! W sumie...
- Wiesz, pasujesz do mojego brata, szykuję Wam ślub - spojrzał się na mnie nie rozumiejąc o czym do cholery mówię - on będzie panną młodą, a ty panem młodym.
- Że co? Jakiego brata? - on serio ma udar od urodzenia.
- No brata, Ariel niedługo przyjeżdża do akademii, był na treningach w innej stajni i dzisiaj wraca do Francji. - Zamknął się, idealnie.
***
- Ej, Valerioooo, czemu jesteś na mnie zły? - stanęłam i zastawiłam dróżkę Fabrice'm, czekając aż Valerio mi odpowie.
<Valeeeeriooooo, mój księciu na brudno-kasztanowatym koniu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz