- I jak? - spytał, a ja zaśmiałam się widząc Faba opierającego pysk na jego ramieniu.
- Widzisz tamten las? - wskazałam w bok. - Musimy w niego wjechać i jechać prosto, aż napotkamy drogę, wiesz, tą, którą jechaliśmy na początku. No i drogą w przeciwnym kierunku niż wcześniej, czaisz?
- Tak. - wskoczył na Karpia, a ja na Faba.
- I jeszcze coś! Mam latarkę, łap! - rzuciłam latarką w jego stronę, na szczęście ją złapał. Valerio włączył latarkę i skierowaliśmy się w stronę - wcześniej wskazywanego przeze mnie - lasu.
***
- Widzisz Val? Niedługo będziemy! - Valerio nic nie odpowiedział. Pewnie zastanawia się nad strojem na ślub i pierścionkiem dla Ariela, na pewno. Kiedy dojechaliśmy do budynku stajni zsiadłam z wałacha i szybko wypuściłam na padok, Val zrobił to samo. Oparłam się o płot.
- Ciekawa przygoda księciuniu, co nie?
<Księęęęęciuuuuuu! Pewnie zwaliłam całe opowiadanie, ale co tam. x)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz