czwartek, 29 grudnia 2016

Od Édith CD Valerio

                 Czyli... Mamy przejść cały las aż do dróżki i kierować się śladami kopyt? Raczej łatwo. No dobra. Usłyszałam głos przyszłego narzeczonego mojego brata.
- I jak? - spytał, a ja zaśmiałam się widząc Faba opierającego pysk na jego ramieniu.
- Widzisz tamten las? - wskazałam w bok. - Musimy w niego wjechać i jechać prosto, aż napotkamy drogę, wiesz, tą, którą jechaliśmy na początku. No i drogą w przeciwnym kierunku niż wcześniej, czaisz?
- Tak. - wskoczył na Karpia, a ja na Faba.
- I jeszcze coś! Mam latarkę, łap! - rzuciłam latarką w jego stronę, na szczęście ją złapał. Valerio włączył latarkę i skierowaliśmy się w stronę - wcześniej wskazywanego przeze mnie - lasu.

***

                 Zaczynało się robić jasno, jechaliśmy leśną dróżką, nareszcie na horyzoncie było widać konie pasące się na padoku i budynki należące do akademii. Konie zmęczone drogą nastawiły uszy, a Fabrice wesoło zarżał na widok znajomego mu miejsca.
- Widzisz Val? Niedługo będziemy! - Valerio nic nie odpowiedział. Pewnie zastanawia się nad strojem na ślub i pierścionkiem dla Ariela, na pewno. Kiedy dojechaliśmy do budynku stajni zsiadłam z wałacha i szybko wypuściłam na padok, Val zrobił to samo. Oparłam się o płot.
- Ciekawa przygoda księciuniu, co nie?

<Księęęęęciuuuuuu! Pewnie zwaliłam całe opowiadanie, ale co tam. x)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz