czwartek, 29 grudnia 2016

Od Harry'ego Do Thomasa

Była już połowa roku szkolnego... A ja stałem na lotnisku i czekałam na busa, który miał zabrać mnie oraz Tiago wraz z końmi do akademii. Tam gdzie przebywała Quinlan. Jednak dziewczyna nic nie wiedziała o naszym przyjeździe. Westchnąłem i poprawiłem torbę wiszącą na mym ramieniu. W końcu przyjechał bus. Puściłem rączkę walizki, którą tak kurczowo ściskałem i podszedłem do Hatty'ego. Odwiązałem go od barierki i poprowadziłem w stronę pojazdu. Wprowadziłem go do środka i "wpakowałem" do odpowiedniego przedziału. Na szczęście nie robił żadnych problemów. W przeciwieństwie do konia Tiago, który cały czas się wyrywał. Wypuściłem ciężko powietrze i ruszyłem do części, która była przeznaczona dla nas. Nie martwiłem się o moje rzeczy. Kierowca miał się nimi zająć. Usiadłem po turecku na kanapie. Torbę ściągnąłem i położyłem obok mnie. Otworzyłem ją i wyciągnąłem książkę, którą przyszykowałem sobie na podróż. "Plaga Samobójców". Otworzyłem ją na pierwszej stronie i zagłębiłem się w lekturę.
~*~
W końcu dotarliśmy na miejsce. Podróż trwała dobre kilka godzin. Dojechaliśmy na godzinę szesnastą. Dowiedzieliśmy się kto gdzie ma swój pokój i boks. Zaprowadziliśmy konie do ich "nowego domu". Następnie wróciliśmy do swoich pokoi. Miałam w mym lokum wszystkie me walizki czy torby oraz me pupile. Jednak nie miałem zamiaru teraz tego ogarniać. Po prostu zabrałem z walizki drugą część poprzednio czytanej książki czyli "Kuracje Samobójców" i wyszedłem na korytarz. Zamknąłem mój pokój i wyszedłem z budynku. Poszedłem do stajni. Tam znalazłem całkiem miłe miejsce. Czyli drzewo znajdujące się przy pastwisku. Usiadłem na ziemi opierając się o nie. Otworzyłem książkę i zacząłem czytać.
~*~
Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Szybko zamknąłem książkę i wstałem na nogi. Nie wiedziałem co robić. W końcu pod wpływem impulsu zacząłem wspinać się na drzewo. Jednak moja niezdarność postanowiła znowu ujawnić swoją obecność. Źle postawiłem nogę i zleciałem na ziemię. Po chwili zobaczyłem na sobą twarz jakiegoś chłopaka. Uśmiechnąłem się nerwowo.
- Yy... H-h-hej? - powiedziałem, a może raczej zapytałem cicho.

Thomas?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz