czwartek, 29 grudnia 2016

Od Quinlan CD Maxa - Zakup drugiego konia

Minęło kilka dni odkąd zapytałam Maxa o wybranie się ze mną po nowego konia. Na początku nie byłam pewna jakiego chcę. Jednak po namyśle i pomocy chłopaka zdecydowałam się na konia hanowerskiego. Do tego postanowiłam odszukać takiego, który specjalizowałby się przede wszystkim w skokach. Odnaleźliśmy także dość porządną hodowlę. Co prawda znajdowała się kawał drogi stąd - jak sprawdzaliśmy na internecie to około trzy godziny jazdy w jedną stronę. Jednak uważałam, że warto. Wolę mieć pewność, że z koniem będzie wszystko okej i jest z dobrej rodziny.
*Kupno konia*
Dzisiaj nastał ten dzień. Mieliśmy jechać po mojego drugiego konia. Wsiedliśmy do mego samochodu, do którego już wcześniej została doczepiona przyczepa dla zwierzęcia. Spojrzałam na zegarek. Mieliśmy całkiem sporo czasu do umówionego spotkania z kierownikiem hodowli. Wyjechaliśmy.
~*~
W końcu dotarliśmy na miejsce. Zaparkowałam na parkingu przed sporej wielkości budynkiem. Wyszłam wraz z Max'em z samochodu. Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę budynku. Po chwili znaleźliśmy się w środku. Przystanęłam na minutkę. Zaraz jednak odnalazłam wzrokiem punkt informacyjny. Szybkim krokiem podeszłam tam. Za ladą siedział mężczyzna w podeszłym wieku.
- Przepraszam. Byłam umówiona na spotkanie w związku z kupnem konia - powiedziałam ode razu.
- Chwilkę - powiedział mężczyzna i zaczął czegoś szukać w papierach. Po chwili w końcu spojrzał na mnie i dopowiedział. - Tak. Już widzę. Jak pójdzie pani wzdłuż tego korytarza odnajdzie pani drzwi na zewnątrz. Potem proszę skierować się w stronę stajni. Przy wejściu do niej czeka kierowniczka hodowli.
- Dobrze - powiedziałam jedynie.
Wraz z chłopakiem skierowaliśmy się w stronę, którą wskazał mężczyzna. Cały czas panowała pomiędzy nami cisza. Jednak nie była ona krępująca. No przynajmniej dla mnie. Po chwili byliśmy przy drzwiach. Otworzył je Max i przepuścił mnie przodem. Posłałam mu lekki uśmiech i ruszyłam przed siebie. Będąc już na zewnątrz, stanęłam na chwilę. Rozejrzałam się wokół. Nagle w oczy rzuciła mi się kobieta, która patrzyła w moim kierunku. To musiała być ta kierownicza. Szybkim krokiem podeszliśmy do niej.
- Dzień dobry. Nazywam się Alison Feirtall - powiedziała kobieta i wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Dzień dobry. Quinlan Squarepants - odpowiedziała i uścisnęłam dłoń kierowniczki.
Zaraz także Max przywitał się z panią Alison. Wydawała się dość miłą kobietą.
- No to chodźmy. Mam do pokazania wam pięć koni. Mam nadzieję, że któryś przypadnie wam do gustu - powiedziała kobieta i uśmiechnęła się przyjaźnie.
Wenna
Ruszyliśmy za kierowniczką. Zdziwiłam się trochę widząc, że nie idziemy do stajni. Jednak zaraz pani Alison wytłumaczyła, że wszystkie naszykowane konie są już na parkurze abym mogła je wypróbować. Po chwili znaleźliśmy się na miejscu. Do płotu była przywiązana piątka koni. Obok nich stał jakiś mężczyzna. Kobieta jedynie kiwnęła głową, witając się z nim. Podeszliśmy do pierwszego konia. Była to jabłkowita klacz.
- Nie dostaliśmy dokładnej informacji konia jakiej specjalizacji poszukujecie więc mamy tutaj dla was różne - zaczęła pani Alison. - Oto Wenna. Jest klaczą, która zdecydowanie przoduje w ujeżdżaniu. Ma siedem lat. Zna już mnóstwo komend. Wenna jest bardzo inteligentną klaczą. Szybko uczy się nowych rzeczy. Jeżeli chodziłoby o charakter to jest raczej spokojna i przyjazna. Wystawiliśmy ją już także na jedne zawody. Zajęła pierwsze miejsce.
Kobieta zakończyła i pogłaskała klacz po łbie. Podeszłam do Wenny i zaczęłam dokładnie ją oglądać. Wydawała się być okej. Jednak nie tego szukałam. Na ten dzień potrzebowałam konia, który specjalizowałby się w skokach. Nie w ujeżdżaniu. Może następnym razem, ale na pewno nie teraz. Pokiwałam głową na boki, pokazując, że nie o takiego konia mi chodziło.
- Nie chciałaby pani najpierw ją wypróbować zanim zdecyduje? - zapytała kobieta.
- Nie. Na dzień dzisiejszy nie szukam konia, który specjalizowałby się w ujeżdżaniu - odpowiedziałam po prostu.
Oman
Pani Alison pokiwała głową na znak, że rozumie. Podeszliśmy do kolejnego konia. Tym razem był to kary ogier. Miał dość długi ogon, a jego grzywa miał zrobioną w "koreczki". Cały czas czujnie nas obserwował. Kierowniczka przystnęła przy nim i spojrzała na mnie, i Maxa.
- Oto Oman - przedstawiła nam ogiera. - Jest on pięcioletnim koniem. Specjalizuje się w wyścigach. Jak do tej pory największa prędkość jaką wyciągał w galopie to trzydzieści pięć kilometrów na godzinę. Jednak patrząc na jego korzenie jesteśmy pewni, że stać go na więcej. Wystarczy jedynie odpowiednio pokierować jego treningami. Świetnie radzi sobie z zakrętami, w które zazwyczaj wchodzi bardzo płynnie i bez najmniejszego problemu. Przejdźmy do charakteru. Oman jest energicznym koniem. Nie potrafi za długo usiedzieć w jednym miejscu. Dlatego też często kręci się po boksie. Więc lepiej jakby był on dość duży. Ogier ten uwielbia przebywać na świeżym powietrzu. Nie ważne czy chodzi o wypad w teren, trening, wyjście na pastwisko czy nawet zwykły spacer. Po prostu ważne aby był na świeżym powietrzu.
Kobieta zakończyła swoją wypowiedź i spojrzała na nas. Wydawała się poważna, ale w jej oczach nadal mogłam zobaczyć niepewność. Najprawdopodobniej martwiła się tym czy którykolwiek z koni przypadnie nam do gustu. Westchnęłam. Uśmiechnęłam się sztucznie. To nadal nie to. Nie potrzebuję teraz konia wyścigowego. Niby mogłabym poinformować kierowniczkę o tym, że poszukują takiego wierzchowca, który specjalizowałby się w skokach. Jednak byłam za bardzo ciekawa tego, jakie jeszcze konie przygotowała.
- Niestety to nadal nie to - powiedziałam do kobiety.
Dafne
Pani Alison tak jak wcześniej kiwnęła głową i podeszła do kolejnego konia. Tym razem była to ciemnogniada klacz. Na lewej tylnej nodze miała białą skarpetkę. Stanęliśmy obok niej, a kierowniczka kolejny już raz zaczęła opowiadać.
- Oto Dafne - powiedziała kładąc rękę na bok konia. - Ma dopiero cztery lata. Jedna z młodszych koni. Świetnie radzi sobie w różnych dyscyplinach. Jednak muszę powiedzieć, że zdecydowanie przoduje w westernie. Posiada wielki potencjał. Jest jak taki nieoszlifowany diament. Wystarczy tylko dobrze nią pokierować aby stała się jedną z najlepszych. Oczywiście jeżeli mówimy nadal o westernie. Jeżeli chodziłoby o charakter... Jest to dość nieufna klacz. Ciężko zdobyć jej zaufanie. Jednak jeżeli złapie się z nią wspólny kontakt to jest wspaniałym koniem. Bardzo lojalna. Będzie bronić swoich bliskich za wszelką cenę. Najlepsze słowo jakie ją opisuje? Odważna. Mało co jest w stanie ją spłoszyć. Bywa czasami dość buntownicza i uparta. Jednak wystarczy wytłumaczyć jej, że czegoś ma nie robić i posłucha. Bardzo inteligentna i bez problemu pojmuje to co się do niej mówi.
Rammstein
Po zakończonym przemówieniu uśmiechnęłam się lekko. Bardzo podobała mi się ta klacz. Byłabym w stanie wziąć ją od razu. Jednak po chwili otrząsnęłam się. Nie po to tutaj przyjechaliśmy. Jesteśmy w tej hodowli po konia, który będzie specjalizował się w skokach. Nie westernie. Westchnęłam. Szkoda. Może następnym razem jeżeli Dafne nadal tutaj będzie. Tym razem porozumiałam się z kobietą jedynie kiwnięciami głowy. Wiedziała, że to znowu nie to. Przeszliśmy dalej. Stały tam dwa konie obok siebie. Były one skarogniade. Obydwa miały białą plamkę na łbie, a jeden z nich posiadał skarpetki na tylnych kończynach. Pani Alison podeszła do pierwszego i zaczęła go głaskać po łbie.
Forbes
- Oto Rammstein i Forbes - powiedziała kierowniczka, nadal głaszcząc konia. - Obydwoje mają po cztery lata. Te oto ogiery są do siebie bardzo podobne. Oczywiście jeżeli chodziłoby o umiejętności. Obydwoje radzą sobie we wszystkich dyscyplinach, ale zdecydowanie wolą i przodują w skokach. Przodkowie i Rammstein'a i Forbesa byli mistrzami w tej dziedzinie. Jeżeli wzięlibyśmy pod lupę tego pierwszego. Rammstein ma świetnie umięśnione kończyny i mocne stawy. Potrafi dobrze się wybić i naprawdę rzadko zdarza mu się zawadzić o przeszkodę. Skacze wysoko i daleko. Aktualnie jego rekordem jeżeli chodzi o wysokość to metr osiemdziesiąt pięć. Zna także kilkanaście komend jeżeli chodziłoby o ujeżdżanie. Jednak w tejże dziedzinie czasami bywa, że plączą mu się nogi i po prostu potyka się. Z charakteru jest koniem spokojnym i opanowanym. Bardzo przyjacielski. Szybko pojmuje nowe rzeczy i komendy. Praktycznie zawsze słucha się jeźdźca. Podczas treningów bardzo ostrożny. Jednak jak przychodzi co do czego można powiedzieć, że idzie na  żywioł. Teraz przejdźmy do Forbesa. Trochę słabszy od Rammsteina. Jednak nie daleko mu do niego. Radzi sobie równie dobrze. Tak samo dobrze się wybija i rzadko zawadza o przeszkody. Jego rekord skoków to metr osiemdziesiąt. Nadawałby się również do wyścigów. Potrafi wyciągnąć dość dużą prędkość. Jednak czasami bywa, że nie wyrabia na zakrętach. Z charakteru różni się dość od Rammsteina. Jest on raczej dość narwany. Energiczny. Uwielbia wypady w teren. W stosunku do nieznajomych nieufny. Bywa czasami agresywny. Ale to naprawdę rzadko.
Pani Alison w końcu skończyła mówić. Szczerze? Oba konie bardzo mnie do siebie zachęciły. Jakby mogła zabrałaby dwa ogiery. Idealnie by pasowały. Jednak muszę się zdecydować na jednego. Na więcej na razie nie mam pieniędzy. Jak dobrze, że mam Maxa ze sobą. Przynajmniej on pomógłby mi wybrać. Zdecydowałam się je wypróbować. Po chwili siedziałam już na grzbiecie Rammsteina. Wjechałam na prakur. Wykorzystałam kilka przeszkód i wróciłam. Potem to samo zrobiłam z Forbesem. Zsiadłam z ogiera i podeszłam do Maxa.
- Co myślisz? Który byłby lepszy? Wiesz... Obydwa są wspaniałe. Ale nie mogę sobie pozwolić na kupno dwóch koni - powiedziałam niechętnie.
- Hm... I Rammstein i Forbes świetnie się prezentują. Jednak musimy wybrać... Daj mi chwilę - powiedział Max. Minęło kilka minut zanim ponownie się odezwał. - Wybierz Rammsteina. Jest lepszy jeżeli chodzi o umiejętności i charakter też ma niczemu sobie.
- Dziękuję za pomoc - uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam w stronę kierowniczki. - Weźmiemy Rammsteina.
- Wspaniale. To zaraz załatwimy wszystko i koń będzie wasz - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
~*~
Załatwiliśmy już wszystko, a koń został opłacony. Wprowadziliśmy Rammsteina do przyczepy, doczepionej do mego samochodu. Nie było z tym żadnego problemu. Dzięki bogu. Sami także wsiedliśmy do pojazdu. Odpaliłam silnik. Ruszyliśmy w drogę powrotną.
~*~
W końcu dotarliśmy do naszej stajni. Był już wieczór. No cóż... Droga nie była krótka. Westchnęłam. Wysiedliśmy z auta. Po chwili wyprowadziłam z przyczepy Rammsteina. Pogłaskałam go po łbie.
- Oto twój nowy dom - wyszeptałam do ogiera.
Max stał i jedynie patrzył się na nas.
- Idziesz jeszcze ze mną zaprowadzić Steina do boksu czy może wracasz już do pokoju? - zapytałam z wzrokiem skierowany prosto na chłopaka.

Max? Trochę się rozpisałam xD

1 komentarz: