Zamarłam.
- Ashton... a co z tymi zwłokami... i tą ręką... - poczułam jak wzdłuż mojego kręgosłupa przepływa nieprzyjemny, zimny dreszcz.
O tym nie pomyśleliśmy.
To mogła być kryjówka jakiegoś psychopatycznego, seryjnego mordercy, a my sterczeliśmy pod chatką i śmialiśmy się z siebie, że wystraszyliśmy się hologramu.
Nagle zobaczyłam, jak z komina domku wydobywa się dym. Do mojego nosa dotarł zapach spalonej skóry.
- Wynośmy się stąd. - Chłopak zerwał się na równe nogi. Wskoczyliśmy na swoje konie i pomknęliśmy w stronę Uniwersytetu.
Ashton?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz