środa, 28 grudnia 2016

Od Valerio CD Édith

– Pokaż tę ranę – mówi dziewczyna. Mimowolnie moje zierenice się rozszerzają, a ja odsuwam się nieznacznie.
– Dam radę sam – mamroczę i wyciągam dłoń po apteczkę. Édith nie jest zbytnio przekonana i jeszcze bardziej odsuwa zielone pudełko od mojej ręki.
– Pomogę ci – oferuje, robiąc krok w moją stronę.
Mimowolnie się odsuwam, ale ściana z moimi plecami mnie blokuje. Rozglądam się na boki i ze strachem stwierdzam, że zostałem zagoniony w róg. Łapię mocno za swój krwawiący nadgarstek, ignorując ból, który tym powoduję. Nie mogę pozwolić, by ktoś dowiedział się o mojej tajemnicy.
Gdyby nie fakt, że do rany może wdać się zakarzenie, a ja jestem ogromnym idiotą, gdyż zapomniałem zabrać własnej apteczki ze stanów, nie stałbym tutaj i nie starał o głupią wodę utlenioną i bandaż.
– Édith, naprawdę, dam sobie radę sam – próbuję jeszcze raz, ale dziewczyna nie daje za wygraną.
– Dlaczego nie chcesz pomocy? – pyta podejżliwie, a gdy mam już odpowiedzieć, korzysta mojej chwilowej nieuwagi.
Gdy dziewczyna chwyta za moją rękę i szybkim ruchem odsuwa rękaw, czas staje w miejscu. Mimo iż nie mija więcej niż jedna mała sekunda, zanim wyrywam dłoń z uścisku dziewczyny, jestem pewien, że zobaczyła podłużne blizny na przedramionach po cięciu żyletką.
Z powrotem naciągam rękaw i spuszam głowę, pozwalając, by włosy zasłoniły mi widok. Odsuwam się w bok – bliżej drzwi. Psychicznie przygotowuję się na reakcję dziewczyny, na wszystkie krzyki ,,jesteś nienormalny" czy inne rzeczy tego typu. Ostatnimi osobami, które dowiedziały się o moim sekrecie, byli bracia, a ich reakcje wyglądała dokładnie tak. Automatycznie przypadła mi łatka ,,porąbanego dziwaka", bo przecież to co robię nie jest normalne.
– Dasz tę apteczkę? – pytam cicho.

<Ed? :v>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz