wtorek, 1 sierpnia 2017

Od Isabelle cd. Harry`ego

Nie przejmowałam się pomrukami burzy, które z każdą chwilą się nasilały. A już na pewno nie w momencie kiedy korzystałam z tak odprężającej sytuacji. Naprawdę byłabym w stanie usnąć. Uwielbiam masaże, a zwykłe smyranie po plecach potrafiło mnie całkowicie wyłączyć. O ile nikt nie mówi ci takich rzeczy. Otworzyłam oczy, przenosząc spojrzenie w róg pokoju i lustrowałam przez chwilę pustą ścianę. No dobra... mam nadzieję, że nie zamierza mnie wystraszyć.
- Harry... - pisnęłam, krzywiąc się.
- No co? Dzielę się z tobą moimi wrażeniami - całe szczęście była zapalona lampka, ale nie dawała jakoś specjalnie mocnego światła. Po chwili, w pokoju po raz kolejny zrobiło się jaśniej, a potem było słychać trzaskający grzmot burzy. A ten idiota, zamiast próbować mnie zrelaksować, złapał mnie mocno za ramiona i krzyknął. Odpowiedziałam tym samym, odpychając go od siebie i przewracając na bok.
- Cholera! - wrzasnęłam, widząc wyszczerzoną minę Harry`ego, który zakrył dłonią oczy i położył się na łóżko - Ty jesteś niepoważny! - odruchowo złapałam poduszkę i uderzyłam w niego - To nie było śmieszne - warknęłam, siadając na pościeli. Nabrał powietrza do płuc, próbując przestać się śmiać i objął ramionami poduszkę.
- W życiu nie widziałem cudowniejszej reakcji - odwrócił głowę w moją stronę, napotykając moje mordercze spojrzenie. Przyrzekam, że oberwie. Kiedyś mu się odwdzięczę. Nie boję się horrorów,wręcz przeciwnie. Oglądam je z chęcią, nieraz się na nich śmiejąc, ale zbyt dużo spędziłam czasu jako jedyna dziewczyna w swoim domu by nie być przewrażliwioną na punkcie głupich żartów.
- Nastraszyłeś mnie! Po cholerę gadałeś o tym kącie - skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam się o ścianę za mną.
- To było świetne i szkoda, że tego nie nagrałem. Miałbym wspaniałe wspomnienie z wycieczki - zmierzyłam go poważnym spojrzeniem, nie czując nawet jak moje kąciki ust delikatnie unoszą się do góry. Wyszczerzył się.
- Wspomnienie? Ja ci dam wspomnienie. Będziesz miał wspaniałe, tuż przed agonią - podniosłam się, kładąc się na obejmowanej przez chłopaka poduszce i przygniotłam do łóżka. Skrzywił się, próbując mnie zepchnąć. Nic z tego. Zdołałam złapać jego jeden nadgarstek. Podoba mi się taka zabawa. Całkiem przyjemnie jest mu nie pozwalać się podnieść.
- Burza taka straszna? - zamruczał, a ja wyczułam ten droczący się ze mną ton głosu. Wino jak widać dobrze działa na poczucie humoru. Choć tego akurat mu nie brakowało. Ciekawa jestem co by było gdybym całkowicie go upiła, ale to brzmi jak plan szalonego naukowca, a chłopak naprawdę trzymał się z daleka od balkonu. Chyba zbyt poważnie rzucam tymi groźbami. Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że sama musiałabym nieźle wypić, a zważywszy na to, że moja głowa nie jest silna do napojów alkoholowych, zwyczajnie ich nie pijałam. Przynajmniej nie takich co po kilku łykach jestem w stanie odpłynąć i zacząć gadać głupoty. A nie upiłam się porządnie od czasu mojej osiemnastki i raczej nie zamierzam tego powtarzać. Tym bardziej jeśli angielski, w tym przypadku francuski klimat różni się tak bardzo od australijskiego. I nie wiem czy wyszłoby to mi na dobre czy złe. Podsumowując, lepiej tego nie sprawdzać.
- Nie boję się burzy, ale jak mnie straszą... - mruknęłam, układając się wygodnie na plecach, pod którymi leżała poduszką, a pod poduszką Harry - A teraz nie ruszaj się, bo idziesz lulu i nie stękaj, bo mnie będzie rozpraszało -
- Za lekka jesteś żebym poczuł jakikolwiek ciężar - mogłam się założyć, że teraz uśmiechał się wymownie, czekając aż podniosę głowę i zmierzę go spojrzeniem. Ale ja przygryzłam tylko wargę od środka. Isabelle, powstrzymaj się od komentarza, bo zepsujesz. Choć ten jedyny raz. Więc nie zareagowałam, a Harry widząc to, poruszył się, aby określić ile ma obecnie szans na jakikolwiek ruch. Niestety, co do ciężaru miał rację, więc nie było dla niego problemem, zepchnięcie mnie na bok - Masz całe łóżko przecież, a obierasz sobie takie miejsca - nakrył mnie kołdrą i zanim zdążyłam się ruszyć, leżałam na łóżku, próbując się wyswobodzić z pościeli.
- Harry... - zmarszczyłam czoło, mówiąc pretensjonalnym tonem. Było mi gorąco w tym miękkim "naleśniku" i niby nie mam klaustrofobii, ale nieprzyjemne było leżeć ograniczoną przez własną pościel - Mógłbyś łaskawie mnie puścić, bo nabawisz się konsekwencji - mruknęłam, czując jak przebiega po mnie przyjemny dreszcz. O nie, tylko nie łaskotki. I to w dodatku wtedy kiedy nie ma się jak obronić. A najgorsze było to, że moje stopy były potencjalnie zagrożone - O nie! Nie rób tego! Ja cię ostrzegam, jeśli to zrobisz to... - chłopak spojrzał na mnie, wyszczerzył się i przejechał palcami po mojej pięcie. Skrzywiłam się gwałtownie, powstrzymując śmiech.
- To? - przechylił głowę, a przynajmniej tak mi się zdawało, bo niestety mogłam jedynie patrzeć na boki i w sufit. Kolejne okropne uczucie, gdy nie wiesz co się dzieje wokół ciebie.
- Nie denerwuj mnie - warknęłam, niemal w tym samym momencie podskakując do góry z szerokim uśmiechem - Dobra! Przestań! No już, proszę...
- Powiedziała proszę... ale i tak się zastanowię.
- Harry, błagam. Zostaw moje stopy w spokoju i wypuść mnie z mojej własnej kołdry - powiedziałam przez śmiech.
- A będziesz miła?
- Będę. Obiecuję - powiedziałam łamiącym się głosem - Ale mnie nie łaskocz, bo się astmy nabawię.
- Niech ci będzie - pozwolił mi odrzucić kołdrę na bok. Usiadłam na łóżku, delikatnie zginając kolana i przytrzymując nogi rękoma - To za dzisiejszy ranek.
- Więc to była zemsta, tak? - zmieniłam pozycję i usiadłam po turecku, udając oburzenie.
- Ej, przecież nie zapomina się tak traumatycznej pobudki. Musiałem wyrównać. Sprawiedliwość, rozumiesz - uniosłam brwi, patrząc na niego z dołu - Tylko pamiętaj, obiecałaś być miła.
- Owszem. Obiecałam, ale nie w świetle tego dowodu jakim było twoje przyznanie, jestem zmuszona wymierzyć tobie karę - zrobiłam smutną minę. Spojrzał na drzwi, a ja pokręciłam głową w celu pokazania żeby nie próbował uciec. Na nic się ta zdało, bo po chwili już wycofywał się z pomieszczenia.
- Chyba pora spać - przeszłam na czworaka po łóżku i zakładając skarpetki, wstałam, idąc powoli za nim.
- Wracaj tu. Nie czuję się wcale śpiąca.
- Ale ja tak... zanim jednak udam się do pokoju... - stanął przy drzwiach wyjściowych. No chyba tego nie zrobi. Nie wierzę
- Harry - chyba po raz trzeci powtarzam to imię w ciągu jednego wieczora - Przypominam ci, że hotel to nie akademik. Tutaj nie można wybiec sobie tak po prostu z pokoju na korytarz w samych bokserkach, a nie jest na tyle późno by wszyscy spali - nie wyjdzie. A przynajmniej ja tak sądzę.
- Przeszkadza ci to? - skrzyżował ręce na piersi.
- Niby co? Bieganie w samych spodenkach po korytarzu hotelu? - prychnęłam.
- No... ja nie widzę w tym problemu - wzruszył ramionami i wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Chyba sprawdzę skład alkoholu w tym winie. Bo powoli zaczynam podejrzewać, że procenty trochę skoczyły.
- Ha... - nie, czwarty raz już nie wypowiem tego imienia - Styles - wychyliłam głowę na zewnątrz, a po chwili wyszłam przed drzwi, widząc tylko w dali zarys sylwetki chłopaka. Oczywiście, pominęłam już fakt, że mój ubiór również nie był jakoś odpowiedni. Dobra, zabrzmiało to dziwnie. Ale prawda jest taka, że ta bluzka sięgała mi do połowy ud - Czy tobie wino odbiło do głowy?
- Nie. A może to ten recepcjonista coś dodał do pralin? - przewróciłam oczami, unosząc w zadowolonym uśmiechu kąciki ust.
- Wątpię. Inaczej mi także by coś odbiło.
- Pragnę zauważyć, że ty także znajdujesz się na korytarzu. Więc moja teoria spiskowa jest całkiem prawdopodobna - spojrzał na mnie przez ramię.
- Zostaw tego przyst... znaczy biednego recepcjonistę w spokoju i wracaj do pokoju.
- Ale ja chcę tylko...
- Bo pójdę i go zawołam - przesunęłam się pod ścianę, robiąc tym samym przejście dla chłopaka - Teraz - wskazałam palcem nasze drzwi.
- Już się robi madame - uśmiechnął się i wrócił pod nasz pokój. Ruszyłam za nim, nie zauważając jak drzwi od sąsiedniego pokoju otwierają się za przyczyną chaotycznego ruchu. Oberwałam z całej siły w głowę, opierając się o ścianę w innym razie padłabym na ziemię i nie dość, że czułabym górę to jeszcze dół.
- Désolé - kobieta stanęła obok i przeprosiła - Nic pani nie jest?
- Pas - uśmiechnęłam się krzywo - Merci - wyminęłam kobietę i weszłam do swojego pokoju. Jaki wstyd. Nie dość, że w samej koszuli to jeszcze napatoczyłam się pod same drzwi i z nich oberwałam. Moja głowa... jeszcze przed chwilą wydawało mi się, że to nie było mocne uderzenie, a teraz czułam wszystko w środku pulsuje? Zamknęłam drzwi, opierając się o nie plecami.
- Wszystko w porządku? - otworzyłam oczy i zmierzyłam spojrzeniem chłopaka, który podszedł do mnie.
- Nie... hotelowe drzwi są nadzwyczaj niebezpieczne - próbowałam się zaśmiać, ale jak się okazało, było to trudniejsze niż mi się zdawało.
- Trzeba ci coś zimnego - złapał mnie za rękę i pomógł przejść na sofę. Obok niej stał stolik, a na nim butelka od wina. Usiadłam ze skrzywioną miną, zakładając włosy do tyłu - Oprzyj się - otworzyłam oczy, chwilę na niego patrząc, ale ostatecznie położyłam głowę na oparcie sofy. Po chwili szkło dotknęło mojego czoła - Będziesz miała ładnego guza - uśmiechnął się szeroko.
- To twoja wina - mruknęłam, uderzając go w ramię.
- Ałć... ja ci pomagam, a ty mnie bijesz - pokręcił głową z dezaprobatą.
- Pomagasz? Straszysz mnie, znęcasz się łaskotaniem, trzeba cię zabierać z korytarza to jeszcze ja obrywam z drzwi od pokoju - uśmiechnęłam się zaraz po nim i cicho syknęłam, gdy butelka znowu dotknęła mojego czoła.
- Jak nie będziesz tyle gadać to będzie lepiej - doskonale wiedział, że mnie boli głowa i skutecznie to wykorzystywał - Właściwie to od kiedy ty taka rozmowna?
- Przebywam w towarzystwie złego człowieka - starałam się o jak najpoważniejszy ton głosu, ale cóż... nie wyszło.
- Pamiętaj o obietnicy.
- Dumny jesteś z siebie, że wymusiłeś to ode mnie? - przechyliłam głowę, patrząc na niego.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Sposób numer jeden na Isabelle Mortensen aby osiągnąć cel. Ja bym się zaczął pilnować - pokiwał głową.
- Bardzo śmieszne. I skądś znam te słowa...
- Przyznaję. Całkiem znajome. Nieźle oberwałaś z tych drzwi - dziękuję Harry. To jest niezmiernie pocieszające.
- Co ty nie powiesz? Babka musiała być nieźle wkurzona żeby z taką siłą je otworzyć - odpowiedziałam rozbawiona - I ciszej, bo mieszka obok nas. Nie chciałabym za każdym razem czuć jej spojrzenia na mojej osobie.
- I tak będzie patrzyła na ciebie jako na tą, która padła ofiarą jej zamachu - zaśmiał się, odkładając butelkę na stolik.
- Myślisz, że powinnam jakoś zacząć się ukrywać? - przypatrzyłam się jego rysom twarzy. W sumie to pierwszy raz tak dokładnie. Miał ładnie zarysowaną szczękę z delikatnie zaróżowionymi ustami, które kontrastowały ze szmaragdowymi oczami, ale nie wyglądało to źle. Było naprawdę pięknym widokiem. Ale na pierwszym miejscu i tak znajdowały się te przesłodkie dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechał.
- Myślę, że pora załatwić sobie czarne okulary przeciwsłoneczne, jakąś bluzę z kapturem i jeszcze chustkę jak noszą kowboje aby ochronić się przed piachem. Takie pełne wyposażenie - uwielbiam, gdy tak na poważnie żartuje - Nie wiadomo co ona jeszcze planuje.
- Dobra. Jutro możemy pospiskować przeciwko niej. A dzisiaj idziemy już spać. Głowa mi pęka - poklepałam go po ramieniu i wstałam z widocznym skrzywieniem na twarzy. Podeszłam do swojego łóżka, które było całe rozwalone, ale teraz jakoś mój uwielbiany ład i porządek jakoś nie miał większego znaczenia.
- Dobranoc - posłałam szybki uśmiech w jego stronę i położyłam się, zagłębiając głowę w poduszkę. Przyznając się to nie mogłam zasnąć. Burza, dodając do niej jeszcze męczący ból głowy to nie jest najlepsze połączenie. Gdzieś w torbie powinnam mieć tabletki przeciwbólowe. Nie myślałam, że zwykłe uderzenie głową o drzwi może mieć takie konsekwencje. Wyszłam po cichu do salonu po wodę, przy okazji spoglądając na zegarek. Dochodziła druga. Niemal środek nocy. Z tego co wiem, przespałam zaledwie godzinę. Chwyciłam w dłoń butelkę i opadłam na sofę z cichym westchnięciem. Mam nadzieję, że chociaż ból minie, bo to on jest głównym sprawcą mojej dzisiejszej bezsenności.

Harry?

Dla administracji: 2002 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz