czwartek, 24 sierpnia 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

Z lotniska odebrał mnie Niall, a zapowiedział to jeszcze zanim zdążyłem wylecieć z Paryża. Denerwowałem się i to nie tylko dlatego, że Gemma była w szpitalu. Zostawiłem Isabelle samą we Francji. Mam tylko nadzieję, że jej ojciec nie miał w planach przyjazdu do Francji, a z resztą i tak nie wiedział, gdzie się zatrzymaliśmy. A może wiedział? Cholera.
- Siedzisz, jakby ktoś ci kijek w tyłek wsadził. Uspokój się - mruknął Horan, zatrzymując się na czerwonym świetle. - Rozmawiałem już z jej narzeczonym, Gemma żyje i nic już nie zagraża jej zdrowiu. Co prawda, jest trochę poobijana, ma chyba złamaną nogę i żebro, ale wyzdrowieje.
Nie odezwałem się i na pewno nie będę spokojny, dopóki nie zobaczę swojej siostry... a potem dopóki nie wrócę do Francji. Niall wziął głęboki oddech i po chwili się odezwał.
- Odchodzę z Morgan Univeristy.
W tym momencie poczułem się, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody.
- Co robisz?! - spytałem, nie mogąc, a raczej nir chcąc zrozumieć jego słów.
- Odchodzę, a ty masz się tym nie przejmować. Dzięki tobie moja kariera muzyczna... ma jakieś szanse i bardzo ci za to dziękuję. Chcę się rozwijać w tym kierunku, kocham muzykę.
- A Charlotte?
- Charlie od dłuższego czasu zastanawiała się nad powrotem do rodzinnego miasta. - Wzruszył ramionami. - Wyjedziemy razem.
- Wiesz, że jesteś moim najlepszym przyjacielem i chcę żebyś był szczęśliwy?
- Wiem. - Wyszczerzył się, ruszając zaraz po tym, gdy pojawiło się zielone światło. - Dlatego pozwolisz mi jechać.
- Nie podoba mi się, że mnie zostawiasz, ale sam jestem sobie winy. To ja rozkręciłem twoja karierę i muszę ponieść tego konsekwencje - zaśmiałem się i poczochrałem jego blond włosy.
Będę za nim tęsknił, nie mówię, że nie, ale zdecydowanie ważniejsze od mojej tęsknoty jest jego szczęście. Nie mogę namawiać go do zostania w Morgan, to by było zbyt samolubne. Wiem, że da sobie radę i ma szansę zrobić ogromną karierę. Drugiej takiej możliwości może już nie być.
- Jak mijają wakacje? - Uśmiechnął się szeroko, a ja wiedziałem już do czego zmierza.
- Bardzo dobrze, pozwiedzaliśmy trochę, odpoczęliśmy...
- ... czekam na gorące szczegóły - przerwał mi.
- Niall - westchnąłem - tylko nie zaczynaj.
- Harry, do jasnej cholery. Tylko mi nie wmawiaj, że Isabelle ci się nie podoba. Ba. Pewnie jeszcze będziesz próbował mnie przekonać, że nic do niej nie czujesz.
Chyba ktoś tu przejrzał mnie na wylot. To co mówi nie jest prawdą... a może jednak. Sytuacja wygląda tak, że ja naprawdę bardzo lubię Isabelle, ale nie wiem, co czuje. To znaczy domyślam się, ale chyba tego do siebie nie dopuszczam. Wątpię, żeby to miało w ogóle rację bytu, więc po co mam się łudzić.
- Pograjmy w grę - zaczął, z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem.
- Błagam nie - jęknąłem, mając nadzieję, że jednak z tego zrezygnuje, ale pan Horan wszechwiedzący nigdy nie odpuszcza.
- Odpowiadasz mi tylko "tak" albo "nie", zgoda?
- Zgoda.
Choćbym nie wiem jak bardzo nie chciał i tak by mnie do tego zmusił, albo wyrzucił z samochodu, a naprawdę jest do tego zdolny, przerabialiśmy go kilka razy. Do tej pory pamiętam, jak podczas urodzin naszego znajomego trochę za bardzo zabalowałem i Niall musiał odwieźć mnie do domu. Myślał, że skoro jestem pijany, to powiem mu dlaczego w ostatnim czasie nie miałem w ogóle humoru. Jeszcze na tyle kontaktowałem, że zdołałem mu odmówić, a ten zatrzymał samochód, otworzył moje drzwi i po prostu mnie wypchnął. Na moje nieszczęście wylądowałem w kałuży, a potem.. to w sumie nie pamiętam. Wiem tyle, że od tamtego czasu bardzo uważam z alkoholem, nie mam pojęcia jak dotarłem do domu.
- Mogę ja cię o coś zapytać? - Spojrzałem na niego.
- Wal.
- Jak wróciłem do domu po urodzinach Sama?
Chłopaka wyraźnie rozbawiło moje pytanie, potrzebował dłużej chwili by się uspokoić.
- Byliśmy już blisko twojego domu, gdy wyrzuciłem cię z samochodu. Nie mogłeś taki brudny wsiąść do mojego samochodu, więc zabrałem z waszego garażu taczkę i cię odwiozłem.
- Nie wierzę. Już wcześniej byś mi to powiedział!
Gdyby tak było, najpewniej już kolejnego dnia zacząłby się ze mnie śmiać.
- Nagrałem to i uznałem, że pokażę ci dopiero w twoje urodziny, więc uważaj - zaczął się śmiać - Dobra, nie o tym. Moja kolej i pamiętaj, tak albo nie. - zrobił dłuższą przerwę. - Podobają ci się wakacje w Paryżu?
Od takich pytań się zaczyna, kolejne pewnie będzie o to, ile bagietek już zdążyłem kupić.
- Tak.
Kolejne pytania były proste, ale Niall coraz bardziej zwiększał ich poziom trudności. Gdy tylko widział, że zaczynam się zastanawiać, szczerzył się jak głupi. Mieć takiego przyjaciela to podobno skarb, ale Horan czasem przegina. Zawsze, gdy nie chcę z nim o czymś rozmawiać, to on tym bardziej na mnie naciska.
- Możesz mi już dać spokój z tą zabawą? Nudzi mnie - jęknąłem, orientując się, że jesteśmy już blisko szpitala.
- Jeszcze tylko kilka pytań, przecież są łatwe - mruknął pod nosem, wpatrując się przed siebie.
- Dwa.
- Co?
- Dwa pytania i kończysz, okej?
Wiedziałem, że to mu się nie spodoba, ale jeżeli chciał się dalej w to bawić, to już na moich zasadach.
- Czyli wystawiamy kawę na ławę! - krzyknął ucieszony - Okej, to moje pierwsze brzmi: Czy kupiłeś mi jakąś pamiątkę w Paryżu?
Niall Horan proszę państwa. Może zadać mi każde pytanie, jakie tylko sobie wymyśli. Odpowiem mu szczerze, bo przecież nie potrafię go kłamać, a ten pyta, czy mu coś kupiłem.
- Nie.
- To masz kupić. Ja bym ci na pewno coś kupił - mruknął pod nosem - Nad ostatnim muszę chwilę pomyśleć.
Ostatnio dzwoniłem do Isabelle jakieś pół godziny temu, chyba powinienem znowu to zrobić, ale na pewno nie przy Niallu. Przez te trzydzieści minut mogło się coś stać, a gdyby przyszedł.. ech.. nie ważne kto, nie wymowie jego imienia, ani stanowiska pracy. Ba! Nawet nie pomyślę!
- Wiem! Banalne pytanie, na które znam odpowiedź, ale chcę to usłyszeć z twoich ust. - Uśmiechnął się w moją stronę, a ja już wiedziałem, że to nie będzie proste - Czy podoba ci się Isabelle?
- W jakim sensie?
- W każdym, Harry, w każdym. Tylko mi nie mów, że nie wiesz, bo ja wiem, że wiesz, ale udasz, że nie wiesz.
- Poczekasz na mnie, prawda? Muszę zajechać gdzieś kupić garnitur.
- Unikasz odpowiedzi - zaśmiał się, spoglądając na mnie.
- Nie unikam, chcę się upewnić, że mnie zawieziesz.
- Oczywiście, że cię zawiozę, ale musisz mi najpierw odpowiedzieć. To jak, podoba ci się Isabelle?
Nie miałem jak dłużej unikać odpowiedzi na to pytanie, bo to Niall, on nie da za wygraną. Sam musiałem najpierw to przemyśleć, chociaż wydaje mi się, że odpowiedż była jasna. Najpierw konieczne było przyznanie się przed samym sobą, a dopiero później przed Niallem.
- Tak.
~~*~~*~~
Siedziałem razem z Gemmą kilka godzin, dopóki nie wygonił mnie stamtąd lekarz, bo "godziny odwiedzin się skończyły". Kiedy już wiedziałem, że wszystko w porządku, mogłem spokojnie wrócić do Paryża i kontynuować wypoczynek. Niall jak obiecał, pojechał kupić ze mną garnitur, a nawet dwa i kolejnego dnia odwiózł mnie na lotnisko. Nie ukrywam, że lot cholernie mi się dłużył i jedyne o czym w tym momencie marzyłem, to położyć się w swoim hotelowym łóżku i spać przynajmniej do południa.
W Paryżu byłem około jedenastej wieczorem, może kilka minut przed. Nie mam pojęcia, jakim cudem odnalazłem otwartą kwiaciarnię, ale cóż.. w końcu to miasto miłości, ludzie kupują kwiaty po nocach. Spędziłem tam prawie godzinę, bo przemiła pani tłumaczyła mi dokładnie znaczenie wszystkich roślinek, jakie miała w swoim sklepie, a było ich od groma. W końcu udało mi się zdecydować na fiołki, a raczej to sprzedawczyni o tym zadecydowała, uznając, że są idealne.
Na taksówkę musiałem trochę poczekać. Do hotelu dojechałem jakieś dziesięć minut po północy. Podejrzewałem, że Isabelle może już spać, więc nie chcąc jej obudzić otworzyłem cichutko drzwi. Okej, to tylko według mnie było cichutko, bo przy okazji uderzyłem w próg i z głośnym hukiem zrzuciłem torbę z ramienia. W tym momencie wydarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Coś twardego uderzyło w moją głowę, a było na tyle ciemno, że nie byłem w stanie tego zidentyfikować.
- Jezu święty! Harry? - Usłyszałem jedynie krzyk Isabelle i trzaśnięcie drzwiami.
- Harry! A kogo się spodziewałaś? - jęknąłem, kładąc jedną dłoń na skroni.
- Em.. recepcjonista w ciągu ostatniego dnia często tu bywał, więc tak sobie pomyślałam..
- Chyba tym ciosem zaatakowałaś mój układ słuchowy. Kompletnie nie słyszałem, co mówiłaś.
O nie, nie. Nawet nie próbuj mnie podpuszczać. Trochę boli mnie głowa, ale wciąż pamiętam o zakładzie.
- Kupiłem ci kwiatki, ale chyba je upuściłem, GDY KTOŚ MNIE ZAATAKOWAŁ - podkreśliłem ostatnie słowa i zacząłem rozglądać się po podłodze.
Rozsądniej byłoby zapalić światło, ale jakoś nie potrafiłem trzeźwo myśleć w tym momencie. Udało mi się je dojrzeć zaraz obok mojej torby, jednak nie widziałem, na ile przeżyły upadek.
- Miałem sypnąć tekstem typu "piękne kwiaty, dla pięknej dziewczyny", ale teraz... czuję się za bardzo zagrożony - westchnąłem, jedną dłonią masując skroń, a drugą wręczając dziewczynie bukiecik.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się po czym dodała smutno. - Przepraszam, bardzo przepraszam.
Isabelle przysunęła się bliżej i stanęła na plecach, by móc objąć mnie za szyję.
- Przepraszam, nie chciałam cię uderzyć. Chyba zbiłam wazon...
- Zaatakowałaś mnie wazonem?! - O cholera, tego się nie spodziewałem.
- Tak, przepraszam - westchnęła.
- Przepraszasz mnie już czwarty raz.
- Wiem, przepraszam.
- Czyżby podmienili mi Isabelle pod moją nieobecność? - Zmarszczyłem brwi, co spotkało się z bólem promieniującym od mojej skroni. Dziewczyna z początku nic nie odpowiedziała i jestem wręcz pewny, że wywróciła oczami.
- Bardzo boli? - spytała, odsuwając się, by na mnie spojrzeć.
- Trochę, ale.. wiesz, że jak ktoś ma kuku, to trzeba pocałować?
- Schyl się - westchnęła - jesteś za wysoki.
Posłusznie wykonałem jej polecenie, a Issy cmoknęła mnie w czoło i poczułem jak po moim ciele rozchodzi się przyjemny dreszcz.
- Idź spać, już późno. - Uśmiechnąłem się do niej i podniosłem moją torbę z podłogi.
- Dobranoc, Harry.
- Dobranoc, Issy.
Wrzuciłem torbę do pokoju, sam od razu pobiegłem wziąć prysznic. Ciągle nuciłem coś sobie pod nosem i nawet nie wiem kiedy zacząłem śpiewać. Oczywiście, starałem się nie robić tego na tyle głośno, by obudzić Isabelle.
Gdy wyszedłem z łazienki, wo salonie paliła się lampka. Między tym pomieszczeniem, a pokojem Isabelle znajdowało się niewielkie podwyższenie i właśnie w tym miejscu zatrzymała się dziewczyna.
- Czemu nie śpisz? - spytałem, marszcząc brwi.
- Nie mogę zasnąć. - Wzruszyła ramionami. 
Podszedłem bliżej i złapałem dziewczynę w pasie, ściągając ją ze schodka i zakręcając się dookoła.  - Wiesz, co? Tęskniłem za tobą i albo mi się wydaje, albo wygrałem zakład - szepnąłem jej do ucha. 




Isabelle?
miało wyjść lepiej..


Dla administracji: 1785 słów

6 komentarzy:

  1. "Miało wyjść lepiej..." - Mi tak się podoba <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak samo jak ty piszesz. Obydwoje się znaleźli co twierdzą, że źle im wychodzi... Co ja mam z wami zrobić...

      Usuń
    2. Kochać nas!

      Usuń
    3. Ja was kocham, ale za te dopiski będą chyba kary

      Usuń
    4. Uważaj mamy łyżki i nie zawahamy się ich użyć w obronie własnej! XD

      Usuń
  2. dorzucę się z ołówkiem!

    OdpowiedzUsuń