środa, 16 sierpnia 2017

Od Mii (Do Nathana)

Starałam się wstać, poruszyć ręką, mrugnąć, lecz zmęczenie było większe niż myślałam. Te kilka kaw źle na mnie działało, zwłaszcza, że przez to mogłam opuścić codzienny trening. Westchnęłam ciężko, licząc do pięciu i podnosząc ciało z miękkiego materaca. Moje włosy stały na baczność, rozglądając się we wszystkich kierunkach, a makijaż którego nie zmyłam poprzedniej nocy zapewne zmienił mnie w pandę, a jednocześnie kupkę nieszczęścia. Siedząc w ciemności złapałam się za bolącą głowę i przetarłam zaczerwienione, kłujące delikatną skórę powiek oczy.
- Daj mi chwilę.- Machnęłam ręką na mieszańca, głośno sygnalizującego o chęci wyjścia na dwór. Spojrzał na mnie bystrymi oczami, po czym odwrócił się i położył w kącie pokoju. Do Akademii przyjechałam w nocy, a pełno spraw do załatwienia zmusiły mnie do całodobowej zmiany...nie zdążyłam się dobrze rozpakować, a Kian zdążył znaleźć swoje nowe, ulubione miejsce.
Zmusiłam się by wstać, lecz z trudem utrzymywałam równowagę przez ubrania walające się wokół łóżka. Zapaliłam lampkę nocną i przebierając pidżamę na świeże ciuchy, poszłam do toalety ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami. Zazwyczaj szybko szło mi ogarnianie się, lecz teraźniejsze zmęczenie znacznie przedłużyło tak proste czynności jak mycie zębów i czesanie się. Zza drzwi dobiegł mnie stukot, zapewne wyjścia na korytarz. Z niechęcią przewróciłam oczyma.Nie miałam ochoty na spotkania towarzyskie, a moja obojętność nakazała mi włączyć radio i udawać że nie słyszę, choć banalne było zgadnąć że zwyczajnie nie chcę nikogo widzieć. Skarciłam tę myśl, ale z drugiej strony wydawała się przyjemna. Miałam ze sobą przenośne radio, odziedziczone po dziadku, który przeżył chyba z dwie wojny. Zawsze opowiadał mi wszystkie swoje przygody, a ja zawsze w weekendy jeździłam 17 kilometrów by posłuchać kolejnej i kolejnej...
Odpaliłam je, przysłuchując się spokojnej melodii połączonej z męskim, delikatnym głosem. Każdy dźwięk zgrywał się z sobą idealnie, a w moim podbrzuszu poczułam lekki skurcz. Znak, że nuta jest idealna. Po chwili pukanie ustało, więc z większym rozbudzeniem wyszłam z toalety. Zabrałam tasiemkę, gazę i rękawice, zapięłam psa na smycz i wyszłam na zewnątrz. Słońce jeszcze dobrze nie wstało, a temperatura była umiarkowana, co sprawiło że na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Pogoda idealna na trening, czy chociażby spacer. Miałam w planie zrealizować obie rzeczy.
Po krótkim obejrzeniu znajdującego się nieopodal lasu, zajrzałam jeszcze do stajni. Alven parsknął, odwracając się do mnie tyłem. Podeszłam bliżej.- Wiem, że to nie była profesjonalna podwózka, ale ciesz się że nie kazałam Ci biec za samochodem tyle kilometrów...- Skrzywiłam usta, kładąc rękę na drewnianej belce. Ogier pokręcił głową, a znając jego upartą naturę wiedziałam, że tak szybko mi nie wybaczy że musiał jechać w ciasnym pomieszczeniu bez okien, a w dodatku z inną klaczą która go zaczepiała. Ale co się dziwić, skoro taki z niego przystojniak?
Westchnęłam głęboko, odchodząc od boksu. Jednak robiąc o jeden krok w tył za dużo, zahaczyłam nogą o wystającą, metalową rzecz. Poleciałam do tyłu wydając z siebie syk. Płasko upadłam na ziemię, a widząc to, koń panicznie zarżał odwracając się.- Przeszło?- Mruknęłam, łapiąc za bolące ramię. Kręcąc głową, może mało profesjonalnie, ale szybko obejrzałam je i zawinęłam wziętą rano tasiemką. Na jakiś czas powinna starczyć, zwłaszcza że wydawało mi się iż to tylko małe stłuczenie. Mimo to przeklęłam pod nosem, starając się wstać. Rozejrzałam się, z ulgą stwierdzając że nikt nie widział mojej pięknej gleby. Otrzepując się z kurzu i siana, opuściłam stajnię.
Po oględzinach, stwierdziłam że nad jeziorem, obok lasu, można by fajnie potrenować.
Znalazłam się tam w rekordowym czasie, spokojnie siadając na kamieniu i z największą dokładnością owinęłam ręce, na które później założyłam czarne rękawice. Jako worek treningowy, wybrałam sporej wielkości pień drzewa. Po krótkiej rozgrzewce, kucnęłam nieco, oddając coraz to szybsze ciosy i kopnięcia, lecz wystraszona nagłym dźwiękiem zza pleców, odwróciłam się, pięść zderzając z czymś twardym. Dało się usłyszeć głośne warknięcie i odgłos kaszlenia.
- ..Boże, dziewczyno...Co ja Ci... zrobiłem..?- Odezwał się męski głos, wyrywający mnie z szoku. Odgarnęłam włosy i zakryłam usta dłonią, widząc mężczyznę łapiącego się boleśnie za brzuch.
-P-przepraszam.- Rzekłam pół śmiechem.- Tak się kończy straszenie innych.- Wyciągnęłam w jego kierunku rękę, którą złapał. Stając a równe nogi, mogłam stwierdzić że przy jego wzroście wyglądałam jak dziecko. Zaraz rozległo się głośne szczekanie, najwidoczniej denerwujące  nieznajomego. Jeden znak ręką i znów pojawiła się cisza. Odwróciłam lekko wzrok, gdyż dłuższe wpatrywanie się w czyjeś oczy powodowało że czułam się nieswojo.

Nathaniel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz