poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Od Cole'a CD Blair

Avenger miał wszytko gdzieś i w momencie gdy zsunąłem się z jego grzbietu, popłynął dalej. Zanurzyłem się tak, że przez pewnien moment dziewczyna straciła mnie z wzroku. Chyba się tym lekko zdenerwowała, bo gdy wynurzyłem się u boku jej wierzchowca jej mina zaliczała się raczej do tych mało zadowolonych. Zawróciła konia w stronę brzegu.
- Mała no chyba się na mnie teraz nie obrazisz?- spytałem i popłynąłem za nią
- Nie mów tak do mnie- powiedziała przez zaciśnięte zęby
- Dobra, to zamiast tego może krasnoludku albo skrzacie?- dopłynąłem do brzegu i stanąłem, poprawiając opadające na twarz włosy
- Ale ja ciebie nienawidzę- zmrużyła oczy
- Ach, a łudziłem się, że chociaż troszeczkę mnie lubisz- teatralnie westchnąłem
Zawołałem Avenger'a, który chyba doskonale się czuł w wodzie. Nie miałem zamiaru tam po niego płynąć. Kasztan znalazł się na brzegu i postanowił sobie pobrykać. Natomiast w momencie gdy miałem chwycić za skórzane, luźno opadające wodze, on nagle poczuł się już zupełnie wolny - pogalopował przed siebie. Te konie naprawde lubią się nade mną znęcać. Westchnąłem głośno zirytowany. Spojrzałem w stronę Blair. Ona miała konia. Tym samym łatwiej nam będzie złapać Av'a. Blondynka chyba przewidziała mój ruch i odjechała kilka kroków kłusem w stronę, w którą popędził kasztan.
- Blair!- krzyknąłem za nią
- Teraz Blair, tak?- odkrzyknęła, zatrzymując konia kilka metrów dalej
Na rozległej polanie zamajaczyła mi ruda sylwetka ogiera. Stał spokojnie i skubał soczystą trawkę.
Podszedłem bliżej do Blair, ale ta i tym razem odjechała kilka kroków dalej.
- No proszę Blair- krzyknąłem za nią
- Teraz radź sobie sam- zaśmiała się, spoglądając z góry, siedząc wygodnie na grzbiecie Fijero
Sadystka.
- Blair.
- Nie.
- Mała?
- Pogarszasz sprawę- powiedziała z powagą odwracając się i mierząc mnie wzrokiem
- Skrzacie?- dalej się z nią droczyłem
- Wal się- na jej twarzy zagościł złośliwy uśmiech i odjechała galopem w stronę drugiego konia
Byłem zmuszony przejść ten kawałek pieszo. Było strasznie gorąco i parno. Rozejrzałem się po niebie, szukając chociaż jednej chmurki. Głównie widok zasłoniły mi drzewa, które z każdym krokiem zaczęły się przerzedzać dając mi lepszą widoczność. Nawet z moich ubrań już tak nie ciekło.
Doszedłem do Blair i koni. Stali w pełnym słońcu, a ja zdyszany i już zupełnie suchy stanąłem naprzeciwko nich. Avenger podszedł do mnie, cicho rżąc.
- Teraz mnie lubisz, tak?- spytałem i pogładziłem konia po chrapach
- No nareszcie! Ile można czekać?- spytała udając zniecierpliwioną, paląc kolejnego papierosa
- Jak się odwodnię albo dostanę udaru to ty będziesz mnie wieźć do szpitala- pogroziłem jej palcem i wdrapałam się na grzbiet kasztana
Bez wahania skierowałem konie w cień, wjeżdzając w jedną z bocznych, leśnych ścieżek. Na całej szczęście mogłem chociaż tu uniknąć sprzeczek, bo Blair nie znała tych terenów tak dobrze jak ja. Droga była na tyle szeroka, że obok siebie mieściły się dwa konie. Avenger wyciągnął szyję i przez pewien moment szedł z pyskiem przy ziemi. Niczym rasowy pies myśliwski. Ta droga była zdecydowanie dłuższa, ale nie wyobrażałem sobie abyśmy mieli jechać w pełnym słońcu.
- Cole?- spytała w końcu- Gdzie my w ogóle jesteśmy?- dodała i spojrzała na mnie
- Za jakieś dziesięć minut powinniśmy dojeżdżać do akademi- wzeuszyłem ramionami
Blondynka przeniosła wzrok na drogę przed sobą i ruszyła płynnym kłusem.

Dojechaliśmy pod samą stajnię i dopiero tam zsiedliśmy. Zaczynało się lekko chmurzyć. Pogoda była w sumie zaskakująca. W tak krótkim czasie potrafi się tak szybko zmienić. Było przez to trochę chłodniej. Każde z nas odprowadziło konie do boksów. Ściągnąłem ogłowie kasztana i poklepałem po szyi. Ten potarł głową o mój bok. Zebrało się chłopakowi na czułości. Wyszedłem, zamykając za sobą drewniane drzwiczki boksu, kierując się w stronę siodlarni. Odłożyłem ogłowie na miejsce i teraz szedłem ku wyjściu. Po drodze mijając boks New, zauważyłem jego brak w środku. Drzwi były uchylone, a na nich przewieszona tylko linka. Oznaczało to, że któryś ze stajennych musiał go wypuścić. Chwyciłem za uwiąz i ruszyłem na padok.
- A ty gdzie?- usłyszałem za sobą
Odwróciłem się i ujrzałem Blair, która to była autorką pytania.
- Po New na padok. Mam nadzieję, że i dzisiaj nie wyląduję tyłkiem w błocie- wzruszyłem ramionami i usłyszałem szybkie kroki za sobą
Dziewczyna zrównała się ze mną.
- Nie mogę drugi raz przegapić takiego widowiska- posłała mi wredny uśmiech
Westchnąłem i przewróciłem oczami. Długo szukać nie musieliśmy. Karosz stał na jednym z mniejszych pastwisk, sam jak palec. A więc nie miał się przed kim popisywać. Podszedł nawet i grzecznie dał przyczepić linkę do kantara.
- Tak wiem mało szalone widowisko. Czasem tak bywa- pokręciłem głową i wyszedłem z ogierem z pastwiska
Niestety po drodze dziewczyna uświadomiła mi, że spędzę kolejną godzinę w stajni na czyszczeniu jego.
- Pomożesz mi- odparłem gdy przekroczyliśmy, kolejny raz tego dnia zresztą, próg stajni
Karosza przywiązałem i stał grzecznie w myjce. Chociaż to.
- A po co ja ci tam?- spytała i uniosła jedną brew
- Do towarzystwa- wyszczerzyłem się i zacząłem opłukiwać letnią wodą ubłocone nogi ogiera
Dziewczyna siedziała i podążała za strumieniem wody. Jakby to była najciekawsza w tym momencie rzecz. Oczywiście nie mogła nie dostać i po chwili była lekko mokra. Wydaje mi się, że właśnie w tym momencie rozpętałem wojnę.


Blair?
Wybacz, że nie wczoraj - zasnęłam cx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz