wtorek, 15 sierpnia 2017

Od Save C.D. Milo

Spuściłam głowę. Próbowałam uniknąć wzroku chłopaka. To było dziwne. Czy aby na pewno chce tego słuchać? Czy w ogóle jego to interesuje? Ludzie... znamy się trzy dni. Może to jest udawane?
- Chodzi o Sophie?
- Nie... nie. - pokręciłam głową. - Wczoraj jak Cię odprowadziłam do Eda to wpadłam na jakiś chłopaków. Po krótkiej rozmowie jeden wziął mnie na ręce i zaczął biec. Stwierdził, że dziś będę spała z nim. Udało mi się wydostać z jego rąk, zaczęłam uciekać. On mnie gonił. Widziałam go dziś.
- Nie smuć się. Był po alkoholu. - spróbował pocieszyć mnie Milo. - Kto by nie wziął na ręce takiej pandy?
- Bardzo śmieszne. - mruknęłam. - Idziemy?
- Za moment. Poczekaj na mnie przed budynkiem głównym. - powiedział.
Skinęłam i skierowałam się właśnie tam. Usiadłam na ławce. Czy on robi to dlatego, że musi? Znaczy... żeby nie miał problemów? Czy lubi mnie na serio? Nie Save, takto by... ah, nie ważne. Przestanę o tym myśleć, jeszcze coś mi do głowy przyjdzie. Sięgnęłam po telefon. Zadzwoniłam do Trace'a.
- Cześć Trac. Jak się trzymacie? - zapytałam zatroskana.
- Dobrze. Będziemy mieszkać z dziadkami. A ty? - wymruczał.
- Wszystko dobrze. Mam nowych znajomych, wczoraj była... A nic. Skoro tak to pozdrów Doriana i dziadków. Pa pa. - pożegnałam go i się rozłączyłam.
Zamknęłam oczy. Lada moment poczułam, że ktoś trzyma rękę na moim ramieniu. Otworzyłam je.
- Już jesteś? - zdzwiłam się. - Co robimy?
- Nie wiem. Może przejdziemy się trochę? - zaproponował. - Hmm... masz fiszkę, może nauczysz mnie jeździć?
- Jasne, ale... ważysz mniej niż sto pięćdziesiąt kilo? - uśmiechnęłam się wrednie.
- Ups, kilo więcej. - zaśmiał się. - Żartuję. Chodź, pójdziemy po nią.
Wstałam i wraz z kolegą poszliśmy do mojego pokoju. Po drodze usłyszałam szepty dwóch dziewczyn.
- Ej, to ona chciała popełnić samobójstwo?
- Tak. Współczuję temu Milo, biedny. Musi się nią zajmować!
- Skąd wiesz! Może ją lubi.
- Ją?! Śmieszna jesteś. Jej nie da się lubić...
Zrobiło mi się przykro. Czemu ludzie tak sądzą. Nie znają mnie. Wymieniłam z nim smutne spojrzenie. On też to słyszał.
- Nie przejmuj się. Zawsze ktoś będzie przeciwko. - poklepał mnie po plecach.
- Fajnie, ale w tym przypadku są wszyscy. - jęknęłam.
- Nie przesadzaj. Tylko one. I może parę innych osób. Ale nie wszyscy. - wywnioskował. - Bierz fiszkę i idziemy.
Wyjęłam ją z pod łóżka i wzięłam. Wróciliśmy pod budynek.

Milo?  Wybacz, nie wiem co napisać xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz