piątek, 11 sierpnia 2017

Od Cole'a CD Blair

Dziewczyna, która przykuła moją uwagę była chyba nowa. Wprowadziła gniadego ogiera do boksu. Odwiesiłem kanar przy boksie New Day'a i udałem się do wyjścia. Wydawało mi się albo blondynka coś chciała. Zapewne tylko mi się wydawało. Udałem się w stronę akademika, nie mając obecnie ochoty na nic innego.

Po południu, kolejny raz przekroczyłem próg stajni. Kilka osób kręciło się w boksach albo i przy nich i przy swoich pupilach. Kenny szedł za mną spokojnym i leniwym krokiem jakby go to nudziło. Jego bursztynowe oczy analizowały jednak każdy szczegół otoczenia. Najwyższa pora zabrać z pastwiska karosza. Chwyciłem jego niebieski kantar i wyszedłem drugim wyjściem ze stajni. Zauważyłem tym samym, że na hali, ktoś trenuje. Kenny został kawałek dalej aby nie spłoszyć przypadkiem konia. Wierzchowce są różne. Blondynka którą zauważyłem w stajni oraz przed budynkiem. Jej ogier dobrze się prezentował i pokonywał każdą kolejną, wyżej postawioną poprzeczkę. Jednak w końcu coś musiało się zepsuć i amazonka spadła z konia, który dumnym krokiem pokłusował na drugi koniec hali, zatrzymując się przy ścianie. Podszedłem do dziewczyny i pomogłem jej wstać. Blair, jak się okazało, była nowa. Nie myliłem się. Odpinając kask poszła po swojego konia. Gniadosz w najlepsze skubał coś, a jego właścicielka była zmuszona to zakończyć. Pies w tym czasie podszedł do mnie, a potem zainteresował się zmierzającym ku nam sylwetką. Blondynka popatrzyła na psa i się uśmiechnęła. Podchodząc bliżej, kucnęła przed psem i wyciągnęła rękę. Samiec zamerdał ogonem.
- Dasz mu jeszcze jakieś jedzenie i będzie cię uwielbiał- zaśmiałem się
Blair wstała i pogładziła wierzchowca, który spokojny i zrelaksowany stał u jej boku.
Wyszliśmy z hali. Ja poszedłem po New na zielone pastwiska, a dziewczyna do stajni. Ostatnio padało i miałem nadzieję, że ogierowi nie strzeli do głowy plan bawienia się ze mną w berka. Miałem dobre serce i wypuściłem go akurat na to jedno z większych. Możliwe, że był to błąd, a ja ucierpię. Avenger podszedłby od razu, bez zawahania, ale Day był młodszy i lubił się drażnić. Zobaczyłem go kawałek dalej za płotem. Stał spokojnie z kilkoma innymi końmi. W dali zamajaczyły mi za to dwie sylwetki skubiące trawę. Wszedłem na pastwisko, które przy samym wejściu było nieźle ubłocone. Zasługa deszczy. Szedłem w stronę karosza, który postawił uszy na mój widok. Stał nieruchomo. Gdy byłem w odległości kilku kroków. Zawrócił gwałtownie, lekko strasząc swoją reakcją inne konie, i pokłusował, omijając mnie szerokim łukiem, w stronę, z której przed chwilą przyszedłem. Wiedziałem. Zawróciłem i poszedłem do stojącego ogiera przy płocie, który zainteresował się obecnością mniejszego towarzysza. Gdy chciałem nałożyć kantar i zapiać uwiąz, ogier gwałtownie szarpnął, a ja tym samym wylądowałem tyłkiem w błocie.
- Ale ja cię nienawidzę- powiedziałem do konia, który był chyba bardzo z siebie zadowolony, sądzę, że nawet to jego parsknięcie coś mówiło
Wyprowadziłem go z pastwiska kierując się w stronę stajni. Gdy zobaczyłem przy budynku blondynę, przypomniałem sobie, że miałem nową oprowadzić. Blair spojrzała na mnie, unosząc wysoko brwi ze zdziwienia. Minąłem ją, nawet sę nie zatrzymując.
- Tak wiem, że wyglądam cudownie- powiedziałem podczas mijania
Ciekawe czemu jeszcze nie wybuchła śmiechem. W momencie gdy przez głowę przeszła mi ta myśl, usłyszałem śmiech dziewczyny. Prowadziłem zadowolonego ogiera do boksu. Wprowadziłem do środka i ściągnąłem kantar. Odwróciłem się i przy boksie gniadosza zobaczyłem Blair. Fijero, bo takie nosił imię wystawił swój łeb i poddawał się z przyjemnością pieszczotom.
- Jeśli pozwolisz mi się przebrać to naszą wycieczkę zaczniemy, ale z lekkim opuźniemiem.
Blondynka kiwnęła na potwierdzenie głową i wyszliśmy ze stajni.
- Czy wszyscy tutaj tacy są?- spytała gdy wyszliśmy na żwirową ścieżkę prowadzącą od stajni do akademii
- Czyli jacy?- dopytałem i zerknąłem na dziewczynę- Z czasem będzie inaczej- dodałem szybko

| Następnego Dnia |

Był czwartek, a co za tym szło? Nie odbywały się dzisiaj treningi. Jednak, jak zwykle zresztą, spędzę dzień w stajni. Dzisiaj był straszliwie upalny dzień. Nie było praktycznie czym oddychać. Nie zdziwię się jak jeszcze dziś będzie padać, a nad naszą akademią zagoszczą ciemne, burzowe chmury. Będąc w siodlarni stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie pojechanie nad jezioro. Av chociaż na chwilę dozna ochłody. Chwyciłem tylko ogłowie i ruszyłem do boksu kasztana. Ogier wystawił swoją głowę i cicho zarżał. Wszedłem do jego małego królestwa i założyłem bez większych problemów ogłowie. Wyprowadziłem Avenger'a i ruszyłem ku wyjściu. Samiec aż sam się rwał do przodu. Postawił uszy gdy niedaleko zobaczył nowego wierzchowca. Przy swoim boksie stał przywiązany Fijero, a jego właścicielka czyściła jego, już i tak lśniącą sierść.
- Cześć- przywiatłem się z Blair, która była lekko zaskoczona moją obecnością

Blair? C:
Pomysł był gorzej z realizają :/ potem będzie lepiej ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz