piątek, 11 sierpnia 2017

Od Brooke CD Zaina

Po Zainie bym się spodziewała, chociaż i tak myślałam, że się opamięta, ale Lewis? Hail najwyraźniej też się tego nie spodziewała. A przynajmniej nie w takim stopniu. Nie zastanawiając się zeszłyśmy na dół. Stanęłyśmy przy brzegu czekając aż zaszczycą nas swoimi spojrzeniami. Lewis szybciej znalazł się przy brzegu, utrzymując się na powierzchni. Spojrzałam na Zaina i przyciągnęłam swoją uwagę. Czy się martwiłam? Owszem. Jakoś nie uśmiechało mi się widzieć połamanego Zaina. Brunet jednak to zauważył. Czy on musiał to zauważyć? Czy on musiał być tak spostrzegawczy? I oczywiście przez to, że nie chciałam się do tego przyznać on wymyślił sobie, że na pewno przełamię się w wodzie. Nie opierałam się przed wejściem do wody, bo doskonale wiedziałam, że nawet gdybym zapierała się rękoma i nogami on jakimś magicznym sposobem wrzuciłby mnie do tej wody. Brunet chyba należał do ludzi, którzy kompletnie nie znają, albo sami nie mają, granic. Jednak tego co stało się zaraz potem nie spodziewałam się kompletnie, ale i tu nie protestowałam, a nawet odwzajemniłam pocałunek.
Lekko się uśmiechnęłam, a Zain najwidoczniej był z tej zmiany bardzo zadowolony. Ale chyba jeszcze bardziej z tego co zrobił. Ja w sumie też.
- Wiesz, że przez to i tak nie zmienię zdania odnośnie skakania z mostu?
- Spodziewałem się- szeroki uśmiech w dalszym ciągu nie schodził mu z twarzy- Ale przynajmniej wyraz twojej twarzyczki się zmienił- to też zauważył, moja dumna dzisiejszego dnia ucierpiała w takich, a nie innych okolicznościach
Woda była tu chłodniejsza, a w przemokniętych ubraniach wcale nie było lepiej. Wzdłuż moich pleców przeszły dreszcze, a ja spojrzałam w stronę brzegu tym samym dostrzegając Lewisa i Hailey.
- Chodź, bo mi tu zamarzniesz- pociągnął mnie za sobą
Na brzegu Lewis próbował jakoś ułaskawić Hail, która była dosłownie wściekła. Gotowała się ze złości. W sumie, nie dziwię się. Sama dalej byłam zła na Zaina, że zrobił coś takiego. Czasem trzeba użyć mózgu. Jednym przychodzi to łatwiej, a innym chyba gorzej.
- Biedny Lewis- westchnął Zain kręcąc głową i poszedł w ich kierunku aby pomóc przyjacielowi
Wolnym krokiem poszłam za nim. Nie wiem co zrobił, ale troszeczkę załagodził sytuacje. Przynajmniej na czas drogi powrotnej do domu. Nie wiem nawet jak, ale okazało się, że dom, w którym obecnie przebywają Lewis i Hail jest znacznie bliżej więc to do niego jedziemy.

~*~

Usiedliśmy w kuchni, bo na dworze najpierw zaczął lać deszcz, a następnie rozpoczęła się burza. Przede mną i Hail pojawiły się dwa kubki z ciepłą herbatą. Postanowiła, że za skoki z mostu nawet nie będzie ich pytać czy chcą.
- Zain masz świadomość, że widziałem ten pocałunek, zaraz po tym jak skoczyliśmy?- na samo wspomnienie skoku Hail spiorunowałem go spojrzeniem, które zignorował
Z jego kamiennego wyrazu twarzy nie mogłam nic konkretnego wyczytać. Mówił ze spokojem, ale gdzieś tam, co jakiś czas pobrzmiewał żartobliwy ton. A więc tak się bawimy? Niech będzie.
- Liczy się tu moja zgoda, jasne?- spojrzał na mnie, a potem na Zaina
Hail wybuchnęła śmiechem.
- Oboje wyglądacie komicznie- skomentowała
Widziałam minę Zaina, który patrzył na Lewisa jak na zdrowo trzepniętego. Ze słów dziewczyny wywnioskowałam, że muszę wyglądać podobnie.
- Czy ty słyszysz o czym twój cudowny Lewis do nas gada?- spytałam jakby chcąc ją trochę sprowadzić na ziemię i swym spojrzałam zaszczyciłam Hailey jak i Lewisa
- Moją zgodę wypiszę ci tylko na fioletowym, pięknie pachnącym papierze- stwierdził z zastanowieniem
-A skąd ja mam ci niby taki wytrząsnąć?- prychnęłam sama nie wierząc, że chłopak ma taki zakres wiedzy odnośnie artykułów papierniczych. Jest jeszcze opcja, że wymyślał na poczekaniu. Tak, ta druga wersja znacznie bardziej mi pasowała.
- Ty masz się postarać- wzruszył ramionami
- Sam sobie go załatwiaj, bo ja nie muszę się nikomu podporządkowywać- powiedziałam ze spokojem i puściłam oczko tym samym podnosząc kubek z ciepłą herbatą do ust
- Dobrze, że ja nie musiałam zbierać czegoś takiego- stwierdziła po chwili rozbawiona Hailey przyglądając się naszej trójce z ogromnym zainteresowaniem
Zain zmierzył ją uważnym wzrokiem, który potem przeniósł na Lewisa siedzącego obok niego. Analizował.
- Właśnie- odezwał się nagle Zain ze świetnym refleksem- Czemu o tym nie pomyślałem?- prychnął ze zrezygnowaniem
- Nie jesteś na tyle mądry- wyszczerzył się Lewis
Jednak Zain i tak spojrzał na Hail uśmiechając się pod nosem.
- Ani mi się waż nawet o tym myśleć- burknęła- A poza tym, nic ci to już nie da Zainuś. Spóźniłeś się- dodała i z zadowoleniem spojrzała na Lewisa

~*~

Zeszłam na dół. Jak stwierdził wczoraj wieczorem Zain - jest dużo pokoi, a poza tym jest za późno i burza szaleje na dworze więc zdecydowanie nie możemy wracać. Więc niestety byli skazani na naszą obecność.
Na swojej drodze spotkałam Lewisa z fioletową kartką w dłoni. Powstrzymałam się aby nie parsknąć śmiechem.
Absurd, a jednocześnie to wszytko mnie bawiło. Trzeba być naprawdę zdrowo rąbniętym aby w ogóle wymyślić coś takiego.
- Jednak umiałeś sam to wszystko załatwić- spojrzałam na niego z uznaniem, stając naprzeciwko
Lewis był jeszcze wyższy od Zaina, a co za tym idzie? Był o wiele wyższy ode mnie, a mi to nie 
pasowało.
- Ktoś się nad tobą zlitował, ale nie powiem ci kto- posłał mi złośliwy uśmiech
Po pierwsze - nie lubię jak się ludzie nade mną litują. Po jaką cholerę? Po drugie - czy on ma jakieś skłonności do znęcania się nad ludźmi? Teraz będę się zastanawiać kto miał na tyle dobre serce, Zain czy Hailey, aby namówić do tego chłopaka.
- A poza tym- zaczął- Wybrałabyś jeszcze zły odcień fioletu albo zapach, który by nie pasował i wtedy bym ci zgody nie wypisał- machnął kartką
- Dziękuję za łaskawość i pozwolenie panie Draxler- wzięłam od niego kartkę
- Zachowaj to, bo...
- Bo mnie za jakiś czas skontrolujesz? Żebym ja ciebie zaraz nie skontrolowała- przerwałam mu z lekkim rozbawieniem
- Od tego jestem ja, skarbie- pojawiła się Hailey obejmując Lewisa jednocześnie przytulając się do jego pleców i spojrzała ponad jego ramieniem na mnie z chytrym uśmieszkiem
Przez to, iż staliśmy niedaleko schodów nietrudno było nam usłyszeć jak ktoś po nich schodzi.
- Książę w końcu wstał!- Lewis skomentował i zmierzył spojrzeniem bruneta
- Jego wysokość życzy sobie kubka kawy- mruknął zatrzymując się obok nas na krótką chwilę, a potem ruszył, w poszukiwaniu kuchni


Zain?
Proszę bardzo - FIOLETOWY, jakże cudownie pachnący papier - na życzenie jej królewskiej mości. Tak, tak Lewis to też do ciebie :*

1 komentarz:

  1. No widzę, że ktoś tu się posłuchał. Wreszcie jakiś porządek zapanował XD

    OdpowiedzUsuń