sobota, 12 sierpnia 2017

Od Emmy C.D. Eliota

Ciepło Eliota przytulonego do moich pleców, było cudownym uczuciem. Lubiłam tak spać, ponieważ miałam wtedy niczym nienaruszone poczucie bezmiernego bezpieczeństwa. Jego już równomierny, cichy oddech, mnie uspokajał, powoli zaczynałam oddychać w tym samym tempie, a nasze serca zaczynał bić w tym samym rytmie. To niezwykłe, że te utrzymujące nasze życie pompy krwi, miały tak właściwie nadnaturalne zdolności. Myślałam o tym, co się zdarzyło. Dla mnie to było dosyć normalne, choć to była raczej wersja light, dla dzieci. Jednak nie przeszkadzało mi to. Chciałam być z Eliotem, a to powodowało, że stałam się niezwykle jak na mnie, cierpliwa. Nie obchodziło mnie, że wszystko dzieje się wolno, bo kiedyś działo się za szybko, nie denerwowały mnie niepewne ruchy chłopaka, bo skąd miał wziąć tą pewność, skoro to jego pierwszy związek, gdzie miał nauczyć się dotykać, jeśli to jego dotykano i to w zły, ohydny sposób, którego nigdy nie powinien doświadczyć. Co jeszcze dziwniejsze, to wcale nie obrzydzało mi Eliota. Pewnie będzie mu trudno, jeżeli kiedyś w ogóle dojdziemy do poziomu seksu. Pierwszy raz mnie to zastanowiło. Będzie bał się, że będę czuła się jak on wtedy, czy po prostu on będzie nadal się czuł tak jak wtedy, pomimo że role niejako się zamienią. To on będzie robił to, co jego ojciec, tylko w dobry sposób, którego ja będę chciała... Popieprzone to. Nie przeklinaj, głupia! No dobra. Skupiłam się na oddechu chłopaka, próbując zasnąć. Jednak nasunęła mi się kolejna myśl. Ciekawiło mnie, czy śni mu się to. Te gwałty, wspomnienia, czy powracają we snach... Miałam nadzieję, że nie. Przynajmniej nie za często, chociaż najlepiej byłoby, gdyby się nie śniły. Nie chciałam o tym myśleć i jeszcze więcej się martwić. Skupiłam się na jego dotyku. Było ciężko, ale w końcu się rozluźniłam i uspokoiłam.

Obudziłam się, delikatnie otwierając oczy. Nie było tutaj romantycznych promieni słońca, która nas obudziły. Nie było zapachu płatków róż. Było coś lepszego. Po pierwsze obok mnie, nadal spokojnie spał chłopak, dla którego straciłam głowę. Po drugie za oknem widniały ciemne, ciężkie chmury, barwiące się fioletem i granatem, na których tle odróżniała się zieleń drzew. Wyglądało to pięknie i dodatkowo, nie wypalało mi oczu. Po trzecie, w pokoju panował jeden z moich ulubionych zapachów - zapach powietrza po deszczu. Najlepiej po burzy, albo ulewie. Wszystko wtedy było takie chłodne, czyste, świeże... Właśnie, chłodno... Nieznacznie się wzdrygnęłam, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Nienawidziłam tego uczucia. Może niezbyt delikatnie obróciłam się leżąc i wtuliłam twarz w tors Eliota, jeszcze bardziej zakrywając się kołdrą. Chłopak coś mruknął pod nosem, zerknęłam w górę, a on w tym samym momencie, w dół.
- Cześć... - powiedział cicho i niepewnie. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Cześć Eliot.
- Dobrze ci się spało? - zapytał po dłuższej chwili przerwy.
- Bardzo dobrze, można powiedzieć - dłonią sięgnęłam do jego policzka. - A tobie?
- T...też - uśmiechnął się delikatnie. - Chcesz... iść na śniadanie?
- Nie - szepnęłam i objęłam go w pasie, przytulając się do niego i chowając twarz w jego tors. - Tam będzie Marco, będzie pytał. Nie lubię z nim rozmawiać na temat mojego życie intymnego, bo w końcu to chłopak.
- A to... to różnica?
- Wiesz, właściwie to zawsze prościej mi się z siostrami ciotecznymi o tym rozmawiało, ale to może dlatego, że zawsze wstydziłam się przed bratem z tego co robiłam... W sensie... Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał Eliot...
- Mhm - mruknął.
- Po prostu... Kiedy miałam chłopaka, to nie rozgadywałam co z nim robię, bo wydawało mi się, że to zbyt intymne i ważne, żeby o tym tak po prostu paplać każdemu. Za to Marco i tak pyta, a ja tłumaczę. Jednak zawsze jest to samo. Pytanie, tłumaczenie. Pytanie, tłumaczenie. Kocham go, ale czasem mam wrażenie, że zwariuję z nim - zaśmiałam się cichutko.
- Rozumiem - odchyliłam się i zerknęłam na niego, był uśmiechnięty. - C...co?
- Masz ładny uśmiech.
- Ty ładniejszy - cicho się zaśmiał.
- I śmiech też ładny.
- Ty ładniejszy - odparł pewnie.
- Uwielbiam cię - szybciutko wyciągnęłam się i pocałowałam jego szyję, po czym znowu wtuliłam się w jego tors. - Musiała być burza, albo ulewa, bo nieźle się wychłodził pokój.
- Zimno ci? - zapytał zatroskanym tonem. Po czym bardzo niepewnie i powoli, przeniósł dłonie na moje plecy i objął mnie, przyciągając nieco do siebie. Chyba całkowicie nieświadomie, ponieważ poczułam jak odsuwa ręce.
- Już nie - wymruczałam szybko, chcąc zatrzymać jego ruch.

Eliot?
Plan był inny, ale chyba ten też nie był zły XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz