Obudziłam się, delikatnie otwierając oczy. Nie było tutaj romantycznych promieni słońca, która nas obudziły. Nie było zapachu płatków róż. Było coś lepszego. Po pierwsze obok mnie, nadal spokojnie spał chłopak, dla którego straciłam głowę. Po drugie za oknem widniały ciemne, ciężkie chmury, barwiące się fioletem i granatem, na których tle odróżniała się zieleń drzew. Wyglądało to pięknie i dodatkowo, nie wypalało mi oczu. Po trzecie, w pokoju panował jeden z moich ulubionych zapachów - zapach powietrza po deszczu. Najlepiej po burzy, albo ulewie. Wszystko wtedy było takie chłodne, czyste, świeże... Właśnie, chłodno... Nieznacznie się wzdrygnęłam, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Nienawidziłam tego uczucia. Może niezbyt delikatnie obróciłam się leżąc i wtuliłam twarz w tors Eliota, jeszcze bardziej zakrywając się kołdrą. Chłopak coś mruknął pod nosem, zerknęłam w górę, a on w tym samym momencie, w dół.
- Cześć... - powiedział cicho i niepewnie. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Cześć Eliot.
- Dobrze ci się spało? - zapytał po dłuższej chwili przerwy.
- Bardzo dobrze, można powiedzieć - dłonią sięgnęłam do jego policzka. - A tobie?
- T...też - uśmiechnął się delikatnie. - Chcesz... iść na śniadanie?
- Nie - szepnęłam i objęłam go w pasie, przytulając się do niego i chowając twarz w jego tors. - Tam będzie Marco, będzie pytał. Nie lubię z nim rozmawiać na temat mojego życie intymnego, bo w końcu to chłopak.
- A to... to różnica?
- Wiesz, właściwie to zawsze prościej mi się z siostrami ciotecznymi o tym rozmawiało, ale to może dlatego, że zawsze wstydziłam się przed bratem z tego co robiłam... W sensie... Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał Eliot...
- Mhm - mruknął.
- Po prostu... Kiedy miałam chłopaka, to nie rozgadywałam co z nim robię, bo wydawało mi się, że to zbyt intymne i ważne, żeby o tym tak po prostu paplać każdemu. Za to Marco i tak pyta, a ja tłumaczę. Jednak zawsze jest to samo. Pytanie, tłumaczenie. Pytanie, tłumaczenie. Kocham go, ale czasem mam wrażenie, że zwariuję z nim - zaśmiałam się cichutko.
- Rozumiem - odchyliłam się i zerknęłam na niego, był uśmiechnięty. - C...co?
- Masz ładny uśmiech.
- Ty ładniejszy - cicho się zaśmiał.
- I śmiech też ładny.
- Ty ładniejszy - odparł pewnie.
- Uwielbiam cię - szybciutko wyciągnęłam się i pocałowałam jego szyję, po czym znowu wtuliłam się w jego tors. - Musiała być burza, albo ulewa, bo nieźle się wychłodził pokój.
- Zimno ci? - zapytał zatroskanym tonem. Po czym bardzo niepewnie i powoli, przeniósł dłonie na moje plecy i objął mnie, przyciągając nieco do siebie. Chyba całkowicie nieświadomie, ponieważ poczułam jak odsuwa ręce.
- Już nie - wymruczałam szybko, chcąc zatrzymać jego ruch.
Eliot?
Plan był inny, ale chyba ten też nie był zły XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz