niedziela, 13 sierpnia 2017

Od Blair - Zadanie 5

Kiedy wracałam do pokoju nie miałam ochoty na nic i chciałam sobie jedynie trochę posiedzieć przy laptopie. Zanim weszłam do akademika zapaliłam ostatniego papierosa i zadzwoniłam do brata jak zawsze opowiadając mu o wszystkim co się do tej pory wydarzyło. Był moim najlepszym przyjacielem i zawsze z nim pierwszym rozmawiałam. W końcu udałam się do siebie, a kiedy weszłam do pokoju rzuciłam się na łóżko i zawołałam moją suczkę Nukę, którą miałam w planie zabrać jeszcze na popołudniowy spacer.
Ku mojemu zdziwieniu suczka nie przyszła i nie zareagowała na swoje imię co było dla mnie szokiem, ponieważ była tego wyuczona od małego. Krzyknęłam jej imię jeszcze parę razy, ale nie usłyszałam odzewu. Zmartwiona zaczęłam przeszukiwać mój pokój. Niestety Nuka jakby rozpłynęła się w powietrzu. Zaczęłam panicznie rozrzucać wszystko w pokoju próbując znaleźć moją przyjaciółkę, niestety bezskutecznie. W głowie nie mieściło mi się, że 30 kilowego ogromnego białego psa nie ma w moim pokoju. Przecież nie mogłam jej zgubić, to nierealne. Momentalnie usiadłam na łóżku i zalałam się łzami. Nie miałam pojęcia co mam zrobić w takiej sytuacji. Zapłakana i wystraszona wyszłam z pokoju i zapukałam obok: do Cole'a. Pomyślałam, że może on mi pomoże. Chłopak otworzył drzwi, a kiedy zobaczył mnie całą zapłakaną osłupiał:
- Blair co się stał? - powiedział zszokowany
- B..b..bo Nuka zniknęła.. - wyjąkałam te słowa ledwo z siebie, a chłopak wpuścił mnie do pokoju
Cole kazał mi się uspokoić, a potem wytłumaczyć co się stało, na spokojnie.
- W..więc wyszłam rano z pokoju i pojechałam do pobliskiego miasteczka żeby załatwić sprawy bankowe, ale kiedy wychodziłam suczka leżała na łóżku i nigdzie się nie ruszała, a kiedy wróciłam już jej nie było. Cole... ktoś musiał ją zabrać... drzwi sobie sama nie otworzyła, tego jestem pewna. - powiedziałam znowu zalewając się łzami
- Spokojnie mała znajdziemy ją. Obiecuje. - powiedział przytulając mnie na pocieszenie.
Cieszyłam się, że to właśnie jego poznałam jako pierwszego. Chciał mi pomóc mimo, że nie zna mnie jeszcze za dobrze. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Najpierw przeszukaliśmy całą akademię wzdłuż i wszerz, ale nigdzie nie było śladu po mojej Nuce. Zajęło nam to mnóstwo czasu i byliśmy już zmęczeni. Zaczynało coś we mnie powoli pękać, ponieważ zjadały mnie wyrzuty sumienia, że ta cała sytuacja to moja wina. Cole cały czas mnie pocieszał, ale przestało to dawać jakiekolwiek efekty. Przepytaliśmy praktycznie wszystkich uczniów, którzy znajdowali się na terenie kampusu czy widzieli cokolwiek lub kogokolwiek kto mógłby nam pomóc, ale każdy zaprzeczał. Zaczęłam robić się coraz bardziej zdesperowana, dlatego że zaczynało się ściemniać, a niczego przydatnego nie dowiedzieliśmy się do tej pory.
- A jeśli jest teraz gdzieś sama w lesie i coś jej się stało? Co jeśli cierpi z powodu mojej głupoty? A jeśli... - chłopak nie dał mi dokończyć tylko podniósł mnie i potrząsnął delikatnie co postawiło mnie do pionu w moment
- Wszystko będzie dobrze. Nie panikuj. Zostało nam tylko jedno. Pojechać do lasu i jej poszukać póki jeszcze jest wystarczająco jasno. - powiedział zdecydowanie, a ja przytaknęłam.
Szybkim krokiem udaliśmy się do stajni, a ponieważ zaczynało robić się coraz bardziej ponuro, jedyne co zdążyliśmy zrobić to założyć ogłowia na nasze ogiery i w mgnieniu oka wygalopowaliśmy ze stajni i ruszyliśmy na główny leśny szlak.
Jechaliśmy wolnym galopem i na zmianę nawoływaliśmy suczkę. Serce mi pękało kiedy myślałam o tym co mogło jej się stać. Widzieliśmy coraz mniej, ponieważ las był bardzo ciemny sam w sobie, a po 21 było tylko gorzej. W pewnym momencie zwolniliśmy, a na krzaku obok którego przejeżdżaliśmy zobaczyłam coś świecącego. Zatrzymałam Fijera i kiedy zsiadłam rozpoznałam tą rzecz od razu: była to obroża mojej Nuki z błyszczącym jej imieniem. Po moich policzkach momentalnie spłynęły łzy, ale moim oczom ukazały się odciski psich łap na drodze. Od razu ruszyliśmy po nich. Nawoływaliśmy Nukę coraz głośniej i w pewnym momencie usłyszeliśmy ciche skomlenie. Podałam Cole'owi Fijera i jak poparzona rzuciłam się w krzaki w poszukiwaniu mojej psinki. Okazało się, że moja sunia utknęła głową między korzeniami i nawet ja nie byłam w stanie jej pomóc. Kiedy Nuka mnie zobaczyła zaczęła radośnie machać ogonkiem, a ja zawołałam Cole'a. Chłopak szybko wydostał suczkę z "sideł", a ona momentalnie rzuciła się z miłości na niego i na mnie. Na całe szczęście nic jej się nie stało tylko najadła się nerwów, podobnie jak ja.
Szczęśliwie wszyscy wróciliśmy do akademii. Kiedy wraz z chłopakiem poszłam do stajni odprowadzić konie suczka nawet na moment nie odchodziła od mojej nogi tak samo było w czasie podróży powrotnej. Byłam taka szczęśliwa, że nic jej się nie stało. Kiedy wracaliśmy już do pokoi było już grubo po 24. Byłam bardzo zmęczona, ale dalej zastanawiałam się co moja suczka robiła w lesie tak daleko od akademii. Cole też się nad tym zastanawiał, ale chyba nie było nam to dane wiedzieć. Kiedy byliśmy już pod pokojami podziękowałam mu i wyściskałam go ze wszystkich stron. Gdyby nie on nie znalazłabym mojej Nuki nigdy.

+60PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz