sobota, 26 sierpnia 2017

Od Isabelle cd. Harry`ego

Natychmiast odsunęłam głowę od jego szyi, mrużąc oczy. Że co? Że wygrał? A raczej... że ja przegrałam? Nie ma mowy. Gdy postawił mnie na ziemi, pomimo tego, że się cieszyłam z jego powrotu, zrobiłam poważną minę.
- Nie cieszysz się? - na jego twarzy wymalowało się zdziwienie, po którym zrobił smutną minę. Przewróciłam oczami.
- Oczywiście, że się cieszę - przytuliłam go - Nie wierzę, że wytrzymałeś tyle czasu - zapowietrzył się, wywołując przy tym mój uśmiech. Nie można być poważnym.
- Niall potwierdzi! Ani razu nie wspomniałem o recepcjoniście, już mogę to powiedzieć, ani razu - podkreślił, wzburzając się. Ostatecznie musiałam złapać jego policzki.
- Dobra, niech ci będzie - mruknęłam - Wygrałeś.
- Naprawdę? - kiwnęłam głową - Wiesz co będziesz musiała robić? Jestem przygotowany na serię słodkości skierowanych w moją stronę - przeżyję to. Będzie trzeba. Puściłam jego policzki.
- Z tym wazonem kiepsko wyszło... - przygryzłam wargę od wewnątrz. Kiwnął niewidocznie głową, potwierdzając. Właściwie to nie wiem dlaczego wazon, ale nie było normalne wchodzić do pokoju, w środku nocy, bez pukania, a ta rzecz akurat była jedyną z brzegu i po prostu się nawinęła. A ja zapomniałam, że nie jestem u siebie, a kwestia wazonu... cóż, obgadamy to z Harry'm później, najlepiej rano. Ktoś w końcu będzie musiał zapłacić za szkodę, chyba że dyskretne zakrycie tego ogromnego braku czymś innym rzeczywiście okaże się nie takim złym planem. - Będziesz przynajmniej wiedział, że się puka. I nie będę samotna... - dotknęłam swojego czoła i roześmiałam się, a on zaraz po mnie - I... ładnie śpiewasz pod prysznicem - starałam się nie roześmiać drugi raz, po pierwsze z powodu tego, że było późno i po prostu nie chciałam być głośno, a po drugie, żeby moje słowa nie nabrały znaczenia zbyt złośliwego. Mój młodszy brat też śpiewa, gdy się kąpie i ma zwyczaj awanturowania się o złośliwe zwracanie uwagi przez starsze rodzeństwo. Harry zmrużył oczy, a ja automatycznie zrobiłam pytającą minę - Nie, żeby co, bo masz naprawdę ładny głos, ale myślę, że hitem byłyby "piosenki spod strumienia wody".
- Ty mi lepiej nazwy albumu nie wymyślaj, bo moja kariera skończy szybciej niż zaczęła - roześmiał się - I nie śpiewałem aż tak głośno... Jak długo tam stałaś? - wzruszyłam ramionami z niewinną miną.
- Wystarczająco by usłyszeć.
- Przez ciebie będę się stresował za każdym razem, idąc pod prysznic czy po prostu do łazienki - skrzywił się, powodując tym samym u mnie cichy śmiech.
- Mam pomysł - ożywiłam się, siadając na swoich nogach, tym samym znajdując się bliżej niego z niemal proszącym uśmiechem - Obejrzyjmy coś, ale ciekawego i przy czym nie zaczniesz mi zużywać tony chusteczek - wyszczerzyłam się. Uniósł brew, ale zgodził się, własnie pod tym jednym warunkiem. Sam chciał wybierać film, ale nie zgodziłam się i w końcu wyszło na moje. Mój wybór na pewno mu się nie spodoba, ale miałam ochotę obejrzeć jakiś dobry horror. Harry mnie zabije, gdy zorientuje się co wybrałam, ale wtedy nie będzie już odwrotu. Tym bardziej będzie wkurzony.
- Co to za film? - spytał, gdy ułożyłam się wygodnie obok i z zadowolonym uśmiechem pogłośniłam.
- Bardzo fajny - odpowiedziałam, chwytając poduszkę i dając ją chłopakowi - Trzymaj, przyda ci się - spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem - To żebym miała w razie czego na czym położyć głowę - wyjaśniłam i od tego momentu zapadła cisza. Horror oglądałam do pewnego momentu, jeszcze z bratem w Australii, ale nie skończyliśmy. A to była najlepsza okazja aby to zrobić. Z innym towarzystwem, ale zawsze z kimś. Więc do pewnego momentu wiedziałam co się będzie działo, ale gdy zaczęły mijać kolejne minuty, zaczęłam przygryzać usta od środka. Nie boję się horrorów, większość strasznych rzeczy mnie śmieszyła albo po prostu reagowałam na to śmiechem, ale oglądanie z Harry'm horroru, okazało się straszniejsze niż sam film. Chłopak podskoczył w miejscu, tym samym strasząc mnie. Pisnęłam, odsuwając się od niego.
- Nie rób tak - powiedziałam pretensjonalnym tonem.
- Ja mam tak nie robić!? Dlaczego wybrałaś ten film!? - wskazał na ekran telewizora i wzdrygnął się. Uśmiechnęłam się na wpół niewinnie, na wpół przepraszająco.
- Fajny jest - stwierdziłam i wzruszyłam ramieniem.
- To horror Isabelle...
- Wiem. I co w związku z tym?
- Wiesz jak bardzo nie lubię horrorów. To, filmy, na których płaczę, wszelkie dramaty...  Ty to specjalnie wybierasz? - skrzyżował ręce.
- Daj - wyciągnęłam dłoń. Spojrzał na nią niezrozumiale, a potem na mnie.
- Ale co?
- Daj rękę. Pozwalam krzyczeć, zamykać oczy, zasłaniać się... wszystko - niepewnie oparł dłoń na mojej, a plecy o sofę.
- Jak umrę to będzie twoja wina - mruknął, ale ostatecznie skulił delikatnie głowę. Wydawał się przez to o wiele mniejszy.
- Jakoś cię odratujemy - zapewniłam i wróciłam do oglądania filmu.
Przez kolejną godzinę to ja umierałam na zawał, gdy Harry postanowił krzyknąć przy każdym, możliwym straszniejszym momencie, raz nawet omal nie rozwalając stojącego przed nami stolikiem. Schował się pod kocem, twierdząc, że ta ochrona przed potworami i innymi zmorami pozwoli mu przeżyć cały punkt kulminacyjny filmu i nie wyjdzie stąd, dopóki się nie skończy. Przy okazji nikt jeszcze nie miał tak mocnego uścisku na dłoni. Pomimo tego, zerkał co chwila. Raz trafił na idealny moment, odwrócił się z przerażeniem w oczach i wtulił głowę w moje ramię.
- To nie jest straszne, Harry... - spojrzałam na niego. Pokręcił nerwowo głową i niewyraźnie odpowiedział, że nigdy więcej nie pozwoli mi na wybieranie filmu. Nigdy. Choćby miał przy tym zginąć, woli umrzeć zabity przeze mnie niż przez film. Gdy natomiast seans się skończył, powoli wyłonił głowę spod koca i przyjrzał się napisom.
- Koniec. Możesz wyjść - chciałam puścić jego dłoń, ale on tylko przyciągnął mnie bliżej i rozejrzał się dookoła.
- Nie ma mowy. Ten koc zostaje tutaj. I ty też.
- Idziemy spać... słońce - sprytnie wyrwałam rękę i skierowałam się do swojego pokoju. Usłyszałam jak chłopak biegnie za mną.
- Chyba mnie tu nie zostawisz samego!? - rozłożył ręce na boki, gdy zamierzałam zamknąć drzwi od swojego pokoju i w ostatniej chwili zatrzymałam rękę, oglądając się za siebie.
- Dlaczego nie? - zaczęłam się droczyć, dobrze wiedząc co wywołuję.
- Tu jest ciemno... - odparł ze smutną miną i spuścił głowę. Odwróciłam się, opierając biodra o na wpół otwarte drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem - Jeszcze mnie coś porwie - mówił niemal pod nosem. Przewróciłam oczami ze śmiechem i sięgnęłam po kraniec jego koszulki, ciągnąc w swoją stronę i przymusowo albo i nie, wepchnęłam do pokoju.
- Dobrze. Śpisz ze mną, ale się nie wiercisz, nie gadasz, a nawet cicho oddychasz. Żebym cię nie słyszała - podeszłam od swojej strony i położyłam się obok. Za często jedno łóżko staje się wspólnym - I łapy przy sobie, bo tym razem zlecisz - mruknęłam, wtulając głowę w poduszkę już z zamkniętymi oczami.
- Przecież cały czas mam je przy sobie - prychnął, a ja czułam jak usilnie wpatruje się we mnie. Westchnęłam.
- Bo się odwrócę. Zamykasz ładnie oczka i zasypiasz - odmruknął coś, przytulając się. To tak jak dać palec, a weźmie całą rękę. Raz pozwoliłam i zrobi się z tego tradycja - Czyżby zasady spania się zmieniły?
- Oj Issy... Miałaś być miła i pamiętaj o mojej wygranej - jak długo jeszcze będzie mi o tym przypominał? Bo w pewnym momencie najdzie mnie ochota na ciche morderstwo w pokoju hotelowym, jak w prawdziwych kryminałach.
- Nie Issy... Wyznaczyć ci twoją połowę?
- Jak w małżeństwie?
- Nie. W małżeństwie miałbyś tylko jedną trzecią całości. Jestem z tych hojnych ludzi - zaśmiałam się. I odechciało mi się spać, a jemu widocznie wręcz przeciwnie. Naturalnie, zasnął pierwszy, a ja po godzinie wpatrywania się w sufit czy też inne, szczególne w tamtym momencie miejsce, zamknęłam oczy i postarałam się zasnąć. Był jeden powód dlaczego sen tak odszedł ode mnie w pewnym momencie. I to nie była wina Harry'ego, ale mojego ojca i jego dzisiejszych odwiedzin. Tak, zaczęło mnie gryźć sumienie, że właściwie to nic nie powiedziałam o tym, ale bez sensu. Chłopak nie dałby mi spokoju i wcieliłby się w rolę mojego cienia albo anioła stróża. Więc dlaczego sumienie się odzywało? Bo wiedziałam, że się martwi i to było nie tylko słodkie, ale dawało też poczucie jakiegoś, specyficznego bezpieczeństwa. A dzisiaj nie czułam się bezpieczna, oczywiście samej przed sobą się do tego nie przyznając. Tak samo, jak do tego, że się go boję. Skoro mnie znalazł tutaj, wszedł do środka i bezczelnie ignorował moje wszystkie prośby... to właściwie w końcu będę zmuszona z nim porozmawiać.
Odwróciłam się plecami do chłopaka, kładąc głowę na swojej ręce i wsłuchując się w ciszę pokoju, w końcu zasnęłam.

*Całkiem wcześnie rano, dla pewnego pana, tak aby poczuł ból wstawania*
Oparłam się całym ciężarem ciała na plecy chłopaka i usłyszałam cichy jęk. Pozwoliłabym mu spać dłużej, ale strasznie mi się nudziło. Poza tym skończyłam czytać książkę, umyłam się, ogarnęłam, zdążyłam pokłócić się z bratem i miałam całkiem ciekawą informację, na którą chciałam znać odpowiedź ze strony mojego obecnego współlokatora tego pokoju.
- Wstajemy kwiatuszku - pamiętam o zakładzie. Przez cały czas - Budzimy się do życia, niczym te pszczoły latające wokół tych kwiatków na balkonie - trąciłam go w ramię. Nie odpowiedział, mocniej wtulając głowę w poduszkę - No już... wstawaj - poklepałam go po plecach. Nadal nic. Zero reakcji - Bo znajdę inny, mniej delikatny sposób.
- Znając życie obudziłaś mnie o siódmej i stwierdzisz, że to już pełny dzień - mruknął.
- Nie. Jest ósma - podkreśliłam, a on tylko cicho zapłakał - Ha... znaczy skarbie... - stęknęłam, kładąc się na boku i podpierając o rękę. Chłopak przewrócił się na drugą stronę - Wstaniesz? - spytałam, poprawiając jego kosmyki loków, które opadły na czoło. Kiwnął głową, ale wcale nie zamierzał podnieść się z łóżka. Dobrze. W takim razie użyję czegoś mocniejszego. Chwyciłam telefon w dłoń, wyszukując najgorszej piosenki jaka tylko mogła istnieć, a skoro jest piosenkarzem to musi być wyczulony na dźwięki. Tu fałszowali okropnie. Przystawiłam słuchawkę do jego ucha i puściłam na maksymalną głośność. Poderwał do góry głowę, o mało nie wyrzucając mojego telefonu w powietrze. Uśmiechnęłam się szeroko, triumfując wygraną.
- To papuga tak skrzeczała czy samotny bawół, bo wydaje mi się, że to była chora mieszanka dwa w jednym - przetarł oczy. Odłożyłam telefon na szafkę i usiadłam na skraju łóżka.
- Zbieraj się. Trzeba zjeść śniadanie - przytuliłam go i podeszłam do szafki, skąd wyciągnęłam skarpetki.
- Wszystko w porządku? - spytał niepewnie.
- Tak, a dlaczego? - wstałam, wygładzając materiał bluzki.
- Bo jesteś, znaczy zachowujesz się dziwnie - uniosłam głowę i opuściłam brwi - Nigdy się tak nie zachowywałaś, więc pytam...
- Mam dobry humor, tak? - uśmiechnęłam się - Lecisz do pokoju i się ogarniasz, bo zaczynam być głodna i chcę śniadania - wyszłam ze swojego pokoju i znalazłam sobie jakieś zajęcie w czasie, kiedy Harry doprowadzał siebie do porządku. Wyszedł z pokoju już przebrany i odświeżony, opadając na miękki dywan. Dlaczego dywan?
- Oglądanie filmów do tak późnej godziny to nie jest dobry pomysł, gdy mają cię budzić o tak wczesnej porze - ułożyłam na nim wygodnie swoje stopy.
- Jakiej wczesnej - machnęłam ręką - A zmieniając temat... muszę z tobą porozmawiać - rozciągnęłam się, jednym okiem obserwując jego reakcję. Przerwało nam jednak pukanie do drzwi. Obydwoje spojrzeliśmy w tamtą stronę, ale to Harry poderwał się na nogi. Dziwne i podejrzane. Wychyliłam głowę, spoglądając na drzwi. Gdy się otworzyły, w przejściu stała młoda i ładna pokojówka, ze śniadaniem w rękach.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się i podała tackę Harry'emu. Dopiero wtedy skinęła głową w moją stronę. Wykrzywiłam usta w uśmiechu, starając się by był on w miarę uprzejmy - Dałam jeszcze mleko do herbaty. U nas tego nie podają - dodała zanim się odwróciła i odeszła.
- Dziękujemy - Harry zamknął drzwi i skierował się w moją stronę, obrywając dosyć srogim spojrzeniem. Wzruszył ramieniem, podchodząc bliżej i siadając na podłodze, obok mnie.
- A ty się recepcjonisty czepiasz - przewróciłam oczami.
- Ona tu przyszła tylko dać nam śniadanie. Wiesz... lepiej mieć przyniesione niż na nie schodzić - wyszczerzył się.
- Tak? Dziwne, że nagle zachciało jej się nosić śniadanie do pokoi - prychnęłam - I co się tak szczerzysz? - obruszyłam się.
- Ja? Skądże... Zapominasz o zakładzie - obiecuję, że jak jeszcze raz o tym wspomni to znajdę drugi wazon. Wzięłam głęboki wdech, uśmiechając się spokojnie.
- Przepraszam misiaczku... już nie będę - posłałam mu całusa w powietrzu i spojrzałam na parującą herbatę, a potem na mleko - Jak wy możecie pić herbatę z mlekiem? - skrzywiłam się - W Australii się tego nie praktykuje - uniosłam brew.
- To jest nawet dobre... spróbuj - podsunął mi pod nos, ale pokręciłam głową, śmiejąc się.
- Może jakby to nie miało takiego koloru... chociaż? - wyciągnęłam niepewnie rękę w stronę podawanego napoju i wzięłam łyk, oddając od razu chłopakowi jego herbatę.
- I? - wziął łyka. Pokręciłam głową na boki.
- Takie, takie... można wypić - zaśmiał się - Ale kolor ma okropny - przyznałam.
- Taki jak kawa - wzruszył ramionami.
- Nie. Kawa ma inny. Kawa ma... kawowy - uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie będę wnikał w paletę kolorów, bo powiem, że jakiś kolor nie jest tym kolorem i będzie kierunek balkon. Nadal pamiętam groźbę - pokiwał głową - Więc... o czym chciałaś rozmawiać? - nie kontynuując, zmienił temat. Spuściłam spojrzenie na swoje śniadanie i oparłam się o fotel.
- Więc... musiałabym wyjechać do Australii na trochę - zaczęłam, unosząc oczy i kierując wzrok na Harry`ego. Przestał przeżuwać swoją kanapkę i wyprostował się.
- Na... trochę? - powtórzył.
- Chodzi o to, że nie wiem czy zdążyłabym wrócić do rozpoczęcia roku szkolnego. Kończą się wakacje, więc musiałabym poprosić o pozwolenie od dyrekcji na opóźniony powrót, a brat... załatwił mi już bilet... - powiedziałam delikatnie. Dobra, mina Harry`ego nie była taka zła, ale nie wyrażała też szczęścia. Pozostawała bez wyrazu. Cholera...
- Znaczy, że... ile tam będziesz?
- Nie wiem, ale wątpię abym wróciła do września - pokręciłam głową. Chłopak spuścił głowę, jakby zastanawiając się nad czymś usilnie. Zaczynam żałować, że Australia jest tak daleko. Tak cholernie daleko od wszystkiego. Chociaż w sumie... a pieprzyć to - Załatwimy drugi bilet - ześliznęłam się z fotela i usiadłam obok, podnosząc jego głowę - Pojedziesz ze mną - oparłam dłoń na jego ramieniu - Jeśli chcesz oczywiście? - przechyliłam głowę, unosząc kąciki ust.

Harry?
Znalazłam ten jeden, jedyny gif, ach ♥

2385 słów

1 komentarz: