środa, 16 sierpnia 2017

Od Save C.D. Ryana

- Ja jak Elsa. - Parsknęłam udając dziecko. - Dobrze, rozpakowuj się. Pomogę Ci.
Wzięłam z jego walizki jakieś podkoszulki i powiesiłam na wieszakach. To samo zrobiłam ze swetrami oraz bluzami. On ogarniał spodnie. Szybko uporaliśmy się z rzeczami.
- Już. - Sapnęłam. - Chwila... tylko położę... to... tam...
Poczułam jak chłopak podchodzi do mnie i podnosi mnie do góry. Dzięki temu mogłam spokojnie położyć jego czapkę na najwyższej półce. Gdy byłam już na ziemi, odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam. On również posłał mi delikatny uśmiech.
- Dzięki Milo. - Szepnęłam na co chłopak zrobił zdziwioną minę.
Tak, to było specjalnie. To znaczyło : Czuję, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. Zrobiłam krok do przodu. Podniosłam głowę. Spojrzałam w jego oczy. Z oczu poleciały mi łzy. Delikatnie je potarł.
- Nie płacz. Będziesz miała rozmazany makijaż. - Szepnął.
- Ale cały czas myślę o Milo. - Westchnęłam. - Ryan... Miałam tylko jego...
- Będzie dobrze Elso. - Pocieszył mnie.
- Dziękuję Dziadku Mrozie. - Zażartowałam. - Więc co teraz?
- Nie wiem. Chyba niedługo obiad... - Mruknął. - Czternasta. Idziemy powoli?
- Chyba nie mamy innego wyjścia. - Przewróciłam oczami.
Podeszłam do łóżka. Usiadłam.
- Krótkie nóżki szybko się męczą. - Stwierdziłam.
Chłopak przeszedł obok mnie. Obróciłam się, dostałam z poduszki! Szybko załapałam za drugą. Wrąbałam koledze w twarz. Ze śmiechem mi oddał. Zaczęła się walka na poduszki. W końcu pod wpływem uderzenia padł na łóżko, jednak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. A więc leżeliśmy roześmiani na jego łóżku. Z moich stóp zsunęły się szpilki. Uradowana stanęłam na ziemi. Zrobiłam kroka i weszłam na posłanie. Zaczęłam skakać. Teraz ja patrzyłam na Ryana z góry. Idiota przytrzymał mnie za kostkę i runęłam na niego.
- Ile ty ważysz?!
- Em... Pięćdziesiąt kilo...- Szepnęłam nieśmiało. - Czekaj no... zaraz zejdę.
Odwróciłam się i zlazłam.
- Będziesz tak leżał cały dzień? Ja idę na obiad. Idziesz?
- Idę, idę. - Burknął i ruszył w kierunku drzwi.
Zostawiłam na jego stoliczku kartkę z moim numerem.
- Czekaj moment! Jeszcze telefon! - Krzyknął Ryan.
Szybko wybiegłam z pokoju. Jego telefon leżał obok karteczki. Moment go nie było. Gdy wyszedł, uśmiechnął się.

Pan Ryan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz