poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Od Milesa C.D. Julesa

- Tęskniłem za tobą tygrysie - wymruczałem wtulając twarz w jego szyję.
- Miles kochanie zejdź, bo zamierzam tutaj kogoś poderwać, a teraz kto by nas nie zobaczył, to uzna, że jestem homo - odparł spokojnie, miziając mnie po włosach.
- Masz coś do homo? - odsunąłem się, siadając mu na brzuchu. - A może do bi też coś masz?
- Głupi jesteś - mruknął, a ja się wyszczerzyłem.
- Wiem.
- Dumny jest z tego mój pysiek? - uniósł brew, a ja bardzo szybko pokiwałem kilka razy głową, aż coś mi w szyi strzyknęło.
- Cześć Miles.... - usłyszałem za tobą i powoli odwróciłem się nadal siedząc na Julesie. W drzwiach jego pokoju stała Maxim z wytrzeszczonymi oczyma.
- Cześć Maxim - zaśmiałem się. - Podejdź, poznasz mojego najlepszego przyjaciela.
- Przyjaciela? - zdziwiła się.
- No.... taaak... - przyciągnąłem te dwa słowa. - Albo nie... Uciekaj, później go ogarnę i ci przedstawię.
- Mhm - pokiwała powoli głową i zniknęła.
- Zabiję cię! - mruknął Jules.
- Nie zrobisz tego bo mnie kochasz - odparłem pewnie i wstając z niego cmoknąłem go w czółko.
- Miles - jęknął. Po jakimś czasie, kiedy ja już wygodnie ułożyłem się na jego łóżku, wstał i zamknął drzwi.
- Opowiadaj - odparłem.
- Nie mam o czym? - uniósł brew.- To ty raczej gadaj.
- Niech pomyślę... Moją wypowiedź mam oczywiście okroić do wzmianek o całkiem ładnych i chętnych do wzięcia na jedną noc pań, tak? - wyszczerzyłem się.
- Jak ja nienawidzę twojej bezpośredniości - zaśmiał się. Podszedł do mnie i usiadł mi na kolanach bokiem do mnie tak, że po chwili oparł się o mnie. - Więc?
- Są ładne, ale nie sądzę, że aż tak głupie, by robić z siebie panny lekkich obyczajów.
- Dziwki.
- Wypowiadaj się - trzepnąłem go delikatnie w głowę. - Ale masz rację, dziwki. Więc dziewczęta bywają ładne, ale prawdziwa perła jest inna...
- Ktoś ci się spodobał? - na jego śliczniutkiej twarzy zagościł uśmiech. Szczery, piękny uśmiech, znany tylko mi, chyba...
Jules to mój przyjaciel, dosłownie z piaskownicy. Był ze mną cały czas i nie zostawił, kiedy dowiedział się, że mam chłopaka. Przeciwnie wspierał mnie w szkole, w domu w walce z chorobą Adriena, wspierał w szpitalu, na pogrzebie, po pogrzebie... Zawsze obok, jak ten cień, który nie może się oderwać. Dlatego go kocham i traktuję jak brata. Jest dla mnie lepszym bratem niż Ian. Co za zrządzenie losu...
- Nie - przeciągnąłem to słowo i spuściłem głowę.
- Oj Miles, ty stary durniu - potargał mi dłonią włosy. - Przecież znam cię na wylot.
- To... dosyć skomplikowane - odparłem niepewnie. - Nie chcę tego.
- A ja widzę w tych twoich oczkach, że kłamiesz.
- Nieprawda... po prostu... on... jest podobny do Adriena - zacząłem tłumaczyć. - Dlatego lubię go spotykać... żeby sobie przypomnieć. Tylko tyle. Nie... nie mógłby więcej. Zresztą... ty wiesz.
- Ja wiem tyle, że miałeś cztery lata celibatu od facetów, nie za dużo jak na ciebie?
- Możemy zmienić temat? Trochę niezręcznie rozmawia mi się z tobą na temat mojego zainteresowania względem facetów.
- Mówisz strasznie oględnie - zaśmiał się, bawiąc się moimi włosami.
- A jak mam nieoględnie rozmawiać o tym z moim przyjacielem? - zapytałem lekko poirytowany. Wkurzał mnie, ale i tak go kochałem i to było jeszcze bardziej denerwujące.
- Oj Miles...
- Idź się rozpakować - rozkazałem. Zaczął się śmiać. Miał ładny śmiech. To też było denerwujące, bo zawsze śmiał się ładniej ode mnie. Kiedy poznałem Adriena, przez pewien czas się bałem, że on bardziej polubi śmiech Julesa i jego całego... Jules tak naprawdę jest strasznie przystojny.
Wreszcie ruszył ten swój zgrabny tyłeczek, a trzeba przyznać, że niejednej osobie mógłby nim zawrócić w głowie. Czasem zastanawiało mnie, czy on zdaje sobie sprawę z tego, że potrafię tak o nim myśleć. Polazł więc niechętnie do tej swojej walizki i zaczął wyrzucać z niej swoje rzeczy.
- Ej, poskładaj to! - krzyknąłem.
- Dobrze, mamo - zaczął się śmiać.
- Dobrze, że nie nazwałeś mnie tatą... - pokręciłem głową, a on po chwili zwijał się na podłodze ze śmiechu. - I co się śmiejesz? Taka prawda, po czterech latach celibatu, czasem jest mi ciężko się ogarnąć.
- Rzuciłbyś się na mnie? - uniósł brwi ze zdziwieniem.
- Nie... wybiegłbym do łazienki - przyznałem, co ponowiło jego salwę śmiechu. - Przestań!
- Tęskniłem, za tym wszystkim... - odparł, opierając się głową o bok łóżka.
- Za mną i moim urokiem osobistym? Nie mogło być inaczej - machnąłem ręką. - Głodny?
- Nie.
- Jak zwykle - westchnąłem.
- A ty jak zwykle głodny, ale nie wytykam ci tego - zauważył wykrzywiając usta w ironicznym uśmieszku.
- Spróbowałbyś tylko. Pomyślałbym jeszcze, że jestem gruby i wpadł w depresję - przeczesałem sobie dłonią włosy. - Na stołówce najprościej jest ocenić, czy jest na czym zawiesić oko - odparłem oglądając swoje paznokcie.
- Czy to była taka malutka prowokacja w twoim stylu?
- To ja mam jakiś styl prowokacji? - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego.
- A czy ja się na tym znam?
- A skąd ja mam wiedzieć na czym wspaniały Jules Montclare się zna? - prychnąłem.
- Już mnie wkurzasz Young.
- Wzajemnie króliczku - posłałem mu całusa.
- Jaja sobie robisz?
- Przecież sami jesteśmy, to chyba mogę, co? Jesteś aktualnie największą miłością mojego życia zaraz po rodzicach...
- Co to za wyznanie? - znowu się śmiał.
- I tak wiem, że mnie kochasz.
- Jak brata - pokiwał głową.
- A jak kogo? Nie mógłbym już spojrzeć na ciebie nie jak na brata, za długo i za dobrze cię znam. Ciesz się.
- Nie mam z czego, skoro i tak skutecznie odstraszasz ode mnie wszystkie ładniejsze dziewczyny - mruknął ponuro.
- Bo ja mam dokładnie określone wyobrażenie twojej dziewczyny i właśnie takiej ci szukam! - wyjaśniłem.
- A moje zdanie na przykład?
- Ty się nic nie znasz - rzuciłem wzdychając. - Kiedy zobaczyłem jak w ciągu tygodnia miałeś trzy dziewczyny, z którymi miałeś być na dłużej, a zostały na dwa dni, to stwierdziłem, że to najwyższa pora zacząć ci kogoś szukać i cię ogarnąć, dzieciuchu.
- I to mówi ktoś... nieważne - powstrzymał się chyba w ostatniej chwili. Odetchnąłem z ulgą. Nie lubię się na niego obrażać, ale czasem przekracza granicę i wręcz muszę go zwyzywać.
- Co ty tam brzęczysz? - zapytałem.
- Brzęczę, że ci się szybciutko odwdzięczę, kiedy już spotkam tego chłopaka, który wygląda jak Adrien.
- Spróbuj tylko - zmrużyłem oczy.
- A żebyś wiedział, że spróbuję, Miles - odparł. Za co wredny, wysoki i ogólnie przerośnięty, bezczelny typ. Kocham go za to.
- To ja się bardzo ładnie postaram, żebyś go nie spotkał.

Jules?
Tak wiem, to nie poziom Zaina...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz