- Tak. To chyba... dobry pomysł - zgodziłem się na kolejną herbatę. Chłopak kiwnął głową i odwrócił się plecami. Oparłem plecy o ścianę, nie zważając już na to, że właśnie zajmuję mu większość łóżka. Kluczowe pytanie - Jak ja mam jej to powiedzieć? Tak naprawdę nie miałem żadnego pomysłu. A wiedziałem, że Amber jest na tyle sprytna żeby wykorzystać sytuację i odbić swoją winę na mnie. Mówmy szczerze, zapewne tak będzie. Po prostu nigdy nie nazwałem tego tak bezpośrednio albo unikałem tego tematu myślami.
Głośno westchnąłem, wypuszczając powietrze przez nos i spuściłem głowę. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że właściwie przez cały czas trzymam telefon w ręce i męczę się z napisaniem sms-a do dziewczyny.
J: Będę za godzinę w pokoju ~ odpowiedziałem na jej poprzednią wiadomość. Obrałeś cel. Zdecydowałeś. Koniec. Tak? Koniec? Jestem niemal pewny, że od razu spotka się z Samanthą i Jasonem. Będą tak niezadowoleni. Uważali ją za idealną dziewczynę, spełniała chyba ich wszystkie wymagania. W przeciwieństwie do mnie.
- Wypijesz jeszcze herbatę czy całkowicie cię pochłonęło? - uniosłem głowę, napotykając lustrujące spojrzenie Milesa i jego delikatny uśmiech.
- Tak, tak... - poprawiłem pozycję i zabrałem od niego kubek. Usiadł obok i podobnie jak ja westchnął, tylko o wiele ciszej. Przejechałem palcem po krańcach porcelany - Przepraszam za to uniesienie... Nigdy mi się nie zdarzało takie zachowanie, znaczy... starałem się aby się nie pojawiało - zmarszczyłem czoło.
- Rozumiem. Miałeś prawo być zdenerwowany - wziął łyk herbaty, wpatrując się w drzwi - Ale wiesz co zrobić? - odwrócił powoli głowę. Natychmiast spuściłem spojrzenie z powrotem na kubek, kiwając głową. Co za kłamca. Nadal nie miałem dokładnego pomysłu. A ruszenie na tak zwanego spontana nie jest najlepszym rozwiązaniem - Josh...
- Nie chcę o tym rozmawiać - posłałem mu przepraszające spojrzenie. Kiwnął ze zrozumieniem - Przepraszam - dodałem cicho i przystawiłem kubek do ust.
Gdy dopiłem swoją herbatę, zamierzałem się zebrać. Nie było sensu siedzenia tu dłużej i odwlekania, a jak miałem to zrobić, wolałem mieć to za sobą. Matko, co ja gadam... jak jakiś hipokryta. Podziękowałem Milesowi i wyszedłem z jego pokoju, kierując się od razu do poznanych wcześniej drzwi. Chyba odruchowo sprawdziłem numerek na nich, a gdy byłem upewniony, że to na pewno ta dziewięćdziesiątka, wszedłem powoli do środka. Wszystko było na swoim miejscu tak jak to zostawiłem. Spojrzałem na zegarek, którego godzina świadczyła o tym, że za chwilę mam odbyć swoją poważną rozmowę z Amber. Chyba pierwszą i ostatnią taką. Tak mi się wydaje. Nalałem sobie wody i stanąłem przed oknem, oglądając dokładnie każdy szczegół tutejszej, angielskiej przyrody. Chciałbym aby się czymś różniła od Szkocji, ale w tym momencie nie widziałem różnic. Miałbym wtedy poczucie, że jak tam wrócę, choć wcale nie chcę, odczuję jakąś różnicę. Ale jakie to ma znaczenie? Po chwili drzwi od pokoju otworzyły się, a do mnie od razu podbiegła Raven. Spojrzałem w dół, uśmiechając się na widok ucieszonej suczki.
-Musimy porozmawiać - dziewczyna zamknęła za sobą drzwi. Pokiwałem głową, nadal wpatrując się w drzewa rosnące w parku, na które był widok z okna.
Ona nie lubiła być ignorowana. Nie znosiła jak stałem do niej tyłem. Zresztą, co mnie to powinno teraz obchodzić. To cholerne przyzwyczajenie wzięło nade mną górę - Możesz się łaskawie odwrócić? Chciałabym wiedzieć co robiłeś i gdzie byłeś wczorajszego wieczoru - przecież doskonale wiedziała. Może nie konkretnie gdzie, ale wiedziała. Spuściłem wzrok na kubek wypełniony w połowie wodą, zaczynając się nią bawić, przechylać go na prawo i lewo. To były okropne słowa, tak bardzo przypominające te, które wypowiadała do mnie Samantha, gdy wracałem nad ranem, na które odpowiadałem cichym mruknięciem albo prostą ignorancją. Spojrzałem na blondynkę znad ramienia i powoli się odwróciłem, posyłając jej uśmiech. Uniosła brew, mierząc mnie spojrzeniem z założonymi rękami na piersi.
- A wiesz... - spuściłem ponownie głowę - Poszedłem nieco się... jak to mówią, zabawić - prychnęła rozbawiona - Wziąłem do serca twoje słowa, gdy powiedziałaś, że nie potrafię się bawić - dodałem.
- Zostawiłeś mnie samą w sklepie i poszedłeś bawić się ze swoim przyjacielem - odpowiedziała głosem przepełnionym sarkazmem - Naprawdę godne pochwalenia. Myślałam, że od tamtego czasu zmądrzałeś i przestałeś zachowywać się jak niedojrzały nastolatek albo gorzej. Państwo Henderson mieli rację... Nie zmieniłeś się ani trochę - jakby teraz mieli mi zmierzyć ciśnienie i częstotliwość pracy serca to musieliby stwierdzić zawał. Niemal czułem jak pompujący krew mięsień uderza ze zdwojoną siłą, gdy w moich umyśle zaczęło się pałętać tyle wspomnień. To jak cholera puszka, która otwiera się za każdym razem, gdy coś lub ktoś w nią uderzy.
- To było tylko jednorazowe wyjście - znowu się zaczynasz tłumaczyć.
- Jednorazowe... - roześmiała się, odwracając głowę. Oblizałem usta, czując jak w moim gardle powoli zasycha - Wtedy też było jednorazowe?
- To nic nie znaczyło. Wtedy... wtedy była całkiem inna sytuacja...
- Sytuacja nie ma żadnego znaczenia - pokręciła głową. Czuła się wyższa. I pewnie nie jeden by stwierdził, że wygrywała. Trafiła w czuły punkt, dlatego tak cholernie trudna była ta rozmowa. Wiedziałem, że to zrobi - To dzięki mnie to wszystko się skończyło - że co przepraszam!? Że niby to jej zasługa, że się wydostałem z tego cholernego cienia!?
- Masz rację, dzięki tobie to wszystko się skończy - warknąłem, w tym samym momencie patrząc jej prosto w oczy. Zmarszczyła brwi, otwierając delikatnie usta.
- Nie bardzo rozumiem - uśmiechnąłem się szeroko, odchodząc parę kroków do tyłu i dopijając resztę wody. Położyłem kubek na szafce i oparłem się o ścianę.
- Tak kochanie. To bardzo proste do zrozumienia wbrew pozorom. Skoro tak bardzo ci to wszystko przeszkadzało, dlaczego po prostu nie powiedziałaś koniec i mogłabyś mieć w łóżku każdego czy gdziekolwiek chcesz - skrzyżowałem ręce, raczej bardziej szukając dla nich jakiegoś zajęcia, niżeli miałby leżeć bezczynnie.
- Co...
- Oczekiwałem jedynie szczerości, nie miałem do ciebie żadnych wymagań, akceptowałem twoje wiecznie trwające imprezy i pobyty w Anglii, a ty i tak kłamałaś mi w żywe oczy - uniosła wyżej głowę, próbując znaleźć jakąś ukierunkowaną odpowiedź. Nie spieprz tego Josh, jak wszystkiego poza tym - Chociaż teraz spójrz na mnie i przyznaj. Powtórz to co powiedziałaś niedawno w pokoju Milesa, ale tym razem powiedz to mi, a nie facetowi, którego chciałaś przelecieć.
- Skąd ty to wiesz? - uniosła się. Oho, czyżbym trafił w panienkę za mocno? - Powiedział ci, tak?
- Nie musiał. Sam słyszałem twoje zdanie, ocenę... wszystko co przez ten czas ukrywałaś za zasłoną tych żądań, pięknych słówek - podeszła bliżej, a ja przypatrzyłem się jej twarzy, Potrafiłem zachować powagę, nawet jeśli w środku wszystko się gotowało, doprowadzając mnie powoli do płaczu. Ale tego oduczyłem się dawno temu, wypłakałem się za wczasy.
- Porozmawiajmy na spokojnie...
- A nie jestem spokojny? Zachowałaś się jak pospolita dziwka, wygadując takie rzeczy. Powiedz mi... ile było w tym czasie innych? Ilu miało szansę usłyszeć od ciebie albo i nie, że twój chłopak to zwykły kundel, który jest na twoje zawołanie!? - podniosłem ton, wcale nie chcąc by tak było. Nie lubiłem krzyczeć, nigdy tego nie robiłem od tamtego czasu, ale gdy czułem, że to jest mocniejsze ode mnie, po prosu samo wypływało - Traktowałem cię jako kogoś wyjątkowego, bo sam nie jestem taki, a ty to wykorzystywałaś. Uważasz, że nie mam uczuć? Że mnie to nie boli? Czy kiedykolwiek miałaś mnie za kogoś więcej niż tylko obiekt twojego zaspokojenia!? - nie dałem jej dojść do słowa. Niech się nie wtrąca. Ten jeden jedyny raz uważam, że mam większe prawo do głosu niż ktokolwiek inny.
- Nie masz prawa mnie tak nazywać - syknęła.
- Mam. Nie traktowałaś nigdy poważnie tego co ci opowiadałem. Chciałaś się z nim po prostu przespać, mając świadomość, że ja jestem w akademii. Czy nie takim mianem określa się takie osoby? - miałem ochotę spuścić spojrzenie i po prostu się odwrócić, ale mogło być to źle odebrane, jak na przykład odwrót i rezygnacja.
- Ty masz do mnie pretensje? Jesteś kimś komu po prostu się poszczęściło i zamiast się cieszyć, próbować się zmienić to po prostu to zataiłeś w sobie. To nie było proste wytrzymanie w takim związku - podeszła wściekła. Pokręciłem głową, czując coraz większą ochotę się odwrócić. Raven usiadła obok mojej nogi. Cholera, ten pies jest na pewno człowiekiem uwięzionym w tej postaci.
- Więc po co ciągnęłaś skoro uważasz, że zasługujesz na lepszego? Nie lepiej byłoby zostawić?
- To był zaszczyt z mojej strony, że ci pomagałam.
- Pomagałaś? Teraz też uważasz, że mi pomagałaś? Od ponad dziesięciu lat sam sobie dawałem radę, sam z tego wyszedłem, sam potrafiłem załatwić wszystko i nie potrzebowałem niczyjej pomocy! Teraz też nie potrzebuję!
- Okłamujesz sam siebie, bo to nie ja jestem...
- Jesteś kłamliwą dziwką. Ja cię nigdy nie trzymałem i nie zamierzam. Nie będę tego ciągnął, po prostu możesz iść, wyjść z tego pokoju i nigdy nie pokazywać się na oczy - tak jak w omawianej w pokoju Milesa sytuacji, dziewczyna uniosła dłoń, ale zwyczajnie złapałem jej nadgarstek i przyciągnąłem bliżej siebie - Możesz mówić co chcesz moim rodzicom, mnie to nie obchodzi, ale życzę twojemu przyszłemu chłopakowi aby szybko się dowiedział kim tak naprawdę jesteś - powiedziałem ściszonym tonem i puściłem ją. Odeszła na parę kroków. Zobaczyłem w jej kącikach oczy łzy, ale i także niepohamowaną wściekłość.
- Nie dasz rady Joshua. Znam cię i wiem...
- Wcale mnie nie znasz. Dziękuję ci za pokazanie sytuacji między nami, tej prawdziwej i jaki stosunek do mnie miałaś przez ten cały czas. A teraz wyjdź - warknąłem, czując jak zaciskam szczękę.
- Przylecisz jak zawsze. Tylko popatrz co świat z tobą robi - otworzyła drzwi i zniknęła za nimi, głośno je zatrzaskując. Zamknąłem oczy, luzując swoje wszystkie mięśnie ciała, czując na końcówkach palców mokry język Raven. Pogłaskałem ją po głowie. Nie powinienem się w żadnym wypadku tym przejmować. Nią przejmować. Ale to prawie rok. Chcę się napić, ale nie mogę tego zrobić. Moja głowa...
Miles?
Dla administracji: 1697 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz