Tego wieczoru, a raczej już nocy, ponieważ było lekko po północy, niebo
rozświetlały tysiące migoczących gwiazd. Na ich czele stał oczywiście
księżyc, niczym dozorca i przedstawiciel wszystkich ciał niebieskich
rozpraszał swój blask, oświetlając tereny Uniwersytetu. Zabawne, że noc
była symbolem ciemności i demonów, a ja czułem się bezpieczniej pod
okiem gwiazd, księżyca i wszechobecnej ciszy.
A może nie było tak cicho?
Może nie byłem sam?
Usłyszałem kroki; szybkie tuptanie, kierujące się w stronę stajni. Po
chwili ukazała mi się drobna postać w krótkich, materiałowych
spodenkach, szarej bluzie z kapturem i zwykłych japonkach, wydających
charakterystyczny dla tego rodzaju butów dźwięk. Dziewczyna –bo z
pewnością była to przedstawicielka płci pięknej –szła opatulona własnymi
ramionami żwirową drogą, co jakiś czas rozglądając się dookoła. Przez
moment zastanawiałem się, czy warto temu poświęcać uwagę, jednak
ostatecznie ciekawość wygrała i szybko podniosłem się z miękkiej trawy,
otrzepując cztery litery i podążając za postacią. Uciekinierka
zatrzymała się po chwili przy drzwiach do stajni, rozglądając wokół, a
następnie je uchyliła z lekkim skrzypnięciem. Gdy zniknęła w środku,
upewniając się, że nikogo nie ma, również podążyłem do budynku, gdzie
dało się już słyszeć wielokrotne i podirytowane prychnięcia i rżenia
wybudzonych ze snu koni.
Zakradłem się cicho w głąb ciemnego korytarza, szukając odpowiedniego
boksu, w którym mogła schować się dziewczyna. Mimo, iż była to
błahostka, moje tętno przyspieszyło, a w krwioobiegu zaczęła płynąć
adrenalina, zapewne dodająca mi rumieńców.
Najpierw dźwięk poruszonej słomy. Potem cichy szept. Następnie odgłos chrupania.
Mam cię!
W szybkim tempie znalazłem się przy boksie niejakiego Rhysa należącego do…
-Aithne. –dziewczyna odskoczyła od zwierzęcia, kładąc dłoń w miejsce,
gdzie znajduje się serce. Kiedy spojrzałem na ją twarz, sam przeraziłem
się tym, jak ją przeraziłem.
Jakkolwiek źle to nie brzmi. –Już, oddychaj. Przepraszam.
-Ahern. –szepnęła, wypuszczając głośno powietrze. –Przestraszyłeś mnie.
-Ym, tak. –zakłopotany podrapałem się po karku. –Wybacz. –Kąciki ust
dziewczyny powędrowały lekko do góry, co mnie szczerze ucieszyło.
Jeszcze by mi tu na zawał zeszła. Przeskanowałem uważnie wygląd brunetki
i dopiero teraz dostrzegłem, że jest ona tu w zwykłej piżamie. Włosy
miała znów upięte, a kilka niesfornych i mokrych kosmyków przyklejone
były do policzków i czoła.
-Wszystko w porządku? –spytałem po chwili, gdy Aithne kończyła dokarmiać
swojego czterokopytnego. Dziewczyna popatrzyła na mnie pytającym
wzrokiem, ale gdy wciąż przypatrywałem się jej twarzy, zrozumiała o co
mi chodzi.
-Oh, tak. Miałam tylko zły sen. –pogłaskała Rhysa po łbie, a ten zarżał wesoło. –A co z tobą?
-Słucham? –nie rozumiałem.
-Dlaczego nie śpisz? – zapytała, a ja wzruszyłem tylko ramionami, cały
czas przypatrując się brunetce i zwierzęciu. Ona głaskała go delikatnie
po szyi, a on stał grzecznie i wtulał się w jej ramię. Niesamowite.
Między nami panowała cisza, jednak nie jakaś niekomfortowa, czy coś w tym stylu. Do czasu.
-Lubię patrzeć w gwiazdy. –wypaliłem od razu tego żałując. Dziewczyna
nie do końca rozumiała chyba o co mi chodzi, więc dodałem: –Dlatego nie
śpię.
Była to jakaś część mnie, rzecz, którą zaraziła mnie mama, a tą
dziewczynę znałem dopiero kilka godzin. Coś za łatwo się do niej
przekonuję, muszę to jakoś zatrzymać.
-Cóż, ja już będę leciał, późno jest. Cześć i miłych snów. –nie dałem
jej odpowiedzieć, tylko szybko skierowałem się w stronę wyjścia, a
następnie akademika.
Nie wiedziałem tylko, że jeszcze niejednokrotnie natknę się na uroczą brunetkę.
Aithne? Wybacz poślizg, w zamian masz wolną rękę c;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz