Schodząc po schodach, natknąłem się na Marie, która o dziwo dość chętnie zgodziła się dotrzymać mi towarzystwa w drodze na stołówkę. Nie rozmawialiśmy zbyt dużo, w sumie to wcale nie rozmawialiśmy. Ona chyba nie miała ochoty, a ja nie chciałem narażać się na kolejną falę jej hejtu. W przyjemnej dla nas obojga ciszy weszliśmy do pomieszczenia i od razu ustawiliśmy się w wyjątkowo krótkiej kolejce. Dzisiaj na obiad było to, co uwielbiam najbardziej: spaghetti!
Zaraz po wzięciu tacki z posiłkiem wypatrzyłem stolik, przy którym zawsze siedziała Charlie i tym razem również ją tam zastałem. Zadowolony ze swojego ulubionego dania, zająłem miejsce naprzeciwko dziewczyny.
- Hej, znowu - przywitałem się z szerokim uśmiechem, na co Charlotte odpowiedziała mało entuzjastycznie.
- Cześć - odezwała się, a ja w tym czasie zdążyłem zabrać się za nawijanie makaronu na widelec - To Marie, prawda?
- Kto? - spytałem lekko zdziwiony i podniosłem wzrok na dziewczynę. Widząc, w którym kierunku patrzy, dopiero zrozumiałem jej pytanie.
W moich myślach, aktualnie było tylko spaghetti, danie bogów.
- Aaa.. tak, to Marie. - Wzruszyłem ramionami i zabrałem się za jedzenie.
- Ładna jest.
Odwróciłem głowę, zerkając na stolik, przy którym siedziała Saint i lepiej się jej przyjrzałem. Szybko jednak wróciłem wzrokiem do swojego posiłku i męcząc się z długim makaronem, spojrzałem na Charlie.
- Dwa na dziesięć - odpowiedziałem poważnie.
- Głupi jesteś - mruknęła pod nosem - Mówię serio.
- Dobra, okej. Może i jest ładna, ale za to cholernie wredna, bynajmniej dla mnie. - Wzruszyłem ramionami, wkładając do ust porcję makaronu - O cholera, jakie to jest dobre.
- Może w ten sposób chce zwrócić na siebie twoją uwagę?
W tym momencie w mojej głowie zapaliła się lampka, nie mam pojęcia jakiego koloru, ale coś zatrybiło.
Nie no, przestań Horan, Charlie nie mogłaby być zazdrosna.
- Niby czemu miałaby to robić? - Zmarszczyłem brwi.
- Może jej się spodobałeś. - Wzruszyła obojętnie ramionami.
- Wątpię - mruknąłem - Ale nawet jeżeli, to moje serduszko i tak należy tylko do ciebie - zaśmiałem się, na co dziewczyna wywróciła oczami.
Resztę posiłku dokończyliśmy w ciszy, której żadne z nas nie chciało przerwać. Dopiero wychodząc ze stołówki, oznajmiłem Charlotte, że będzie miała dzisiaj gościa.. w sumie to i tak praktycznie codziennie do niej przychodzę, ale mniejsza z tym.
Wchodząc do swojego pokoju, przywitało mnie radosne szczekanie Cory i całkiem niezły bałagan. Biorąc kilka głębokich wdechów, zabrałem się za znienawidzone przeze mnie sprzątanie. Oczywiście, w trakcie znalazłem kilka ciekawych rzeczy i dzięki temu nie skończyłem swojej pracy w trzydzieści minut, a dopiero po dwóch godzinach! Dużo czasu spędziłem na analizowaniu kartek zapisanych różnymi nutami i tekstami, które były moją marną próbą napisania piosenki. Zawsze chciałem stworzyć coś swojego, jednak chyba nie jest mi to dane. Kilkukrotnie rozmawiałem z Lukiem, który jako piosenkarz, był o wiele bardziej doświadczony ode mnie, po prostu lubiącego sobie pośpiewać. Powiedział, że muszę próbować, a z czasem samo wyjdzie, w co przy mojej kreatywności i ambicji jest mało prawdopodobne.
Zaraz po wzięciu tacki z posiłkiem wypatrzyłem stolik, przy którym zawsze siedziała Charlie i tym razem również ją tam zastałem. Zadowolony ze swojego ulubionego dania, zająłem miejsce naprzeciwko dziewczyny.
- Hej, znowu - przywitałem się z szerokim uśmiechem, na co Charlotte odpowiedziała mało entuzjastycznie.
- Cześć - odezwała się, a ja w tym czasie zdążyłem zabrać się za nawijanie makaronu na widelec - To Marie, prawda?
- Kto? - spytałem lekko zdziwiony i podniosłem wzrok na dziewczynę. Widząc, w którym kierunku patrzy, dopiero zrozumiałem jej pytanie.
W moich myślach, aktualnie było tylko spaghetti, danie bogów.
- Aaa.. tak, to Marie. - Wzruszyłem ramionami i zabrałem się za jedzenie.
- Ładna jest.
Odwróciłem głowę, zerkając na stolik, przy którym siedziała Saint i lepiej się jej przyjrzałem. Szybko jednak wróciłem wzrokiem do swojego posiłku i męcząc się z długim makaronem, spojrzałem na Charlie.
- Dwa na dziesięć - odpowiedziałem poważnie.
- Głupi jesteś - mruknęła pod nosem - Mówię serio.
- Dobra, okej. Może i jest ładna, ale za to cholernie wredna, bynajmniej dla mnie. - Wzruszyłem ramionami, wkładając do ust porcję makaronu - O cholera, jakie to jest dobre.
- Może w ten sposób chce zwrócić na siebie twoją uwagę?
W tym momencie w mojej głowie zapaliła się lampka, nie mam pojęcia jakiego koloru, ale coś zatrybiło.
Nie no, przestań Horan, Charlie nie mogłaby być zazdrosna.
- Niby czemu miałaby to robić? - Zmarszczyłem brwi.
- Może jej się spodobałeś. - Wzruszyła obojętnie ramionami.
- Wątpię - mruknąłem - Ale nawet jeżeli, to moje serduszko i tak należy tylko do ciebie - zaśmiałem się, na co dziewczyna wywróciła oczami.
Resztę posiłku dokończyliśmy w ciszy, której żadne z nas nie chciało przerwać. Dopiero wychodząc ze stołówki, oznajmiłem Charlotte, że będzie miała dzisiaj gościa.. w sumie to i tak praktycznie codziennie do niej przychodzę, ale mniejsza z tym.
Wchodząc do swojego pokoju, przywitało mnie radosne szczekanie Cory i całkiem niezły bałagan. Biorąc kilka głębokich wdechów, zabrałem się za znienawidzone przeze mnie sprzątanie. Oczywiście, w trakcie znalazłem kilka ciekawych rzeczy i dzięki temu nie skończyłem swojej pracy w trzydzieści minut, a dopiero po dwóch godzinach! Dużo czasu spędziłem na analizowaniu kartek zapisanych różnymi nutami i tekstami, które były moją marną próbą napisania piosenki. Zawsze chciałem stworzyć coś swojego, jednak chyba nie jest mi to dane. Kilkukrotnie rozmawiałem z Lukiem, który jako piosenkarz, był o wiele bardziej doświadczony ode mnie, po prostu lubiącego sobie pośpiewać. Powiedział, że muszę próbować, a z czasem samo wyjdzie, w co przy mojej kreatywności i ambicji jest mało prawdopodobne.
Odłożywszy zeszyty, wyłożyłem się wygodnie na łóżku z nadzieją na cud, który przyniesie mi pomysł na piosenkę. Czytałem też, że często musi się coś wydarzyć, coś dla nas ważnego, wtedy tekst jest tak bardziej od serca.
~~*~~*~~*~~
Gdy wreszcie udało mi się ogarnąć, postanowiłem, tak jak wcześniej obiecałem, odwiedzić Charlie. Gdy tylko znalazłem się pod drzwiami jej pokoju, jak zwykle wszedłem bez pukania i czekałem tylko, aż zacznie na mnie krzyczeć.
- Czy ty nigdy nie nauczysz się pukać? - mruknęła pod nosem, przekręcając się na łóżku.
- Hm.. nie - zaśmiałem się i od razu wypatrzyłem Jeffreyu, który właśnie wyturlał się spod łóżka.
Pies radosnym krokiem podbiegł do mnie i tylko czekał, żeby go pogłaskać.
- Twój pies wita mnie o wiele bardziej entuzjastycznie od ciebie. - Wywróciłem oczami, drapiąc Jeffreya za uchem.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, powracając do przeglądania czegoś w swoim telefonie.
- Co tu tak ładnie pachnie? - spytałem wyczuwając intensywny zapach czegoś na bazie wanilii i mięty.
- Co tu tak ładnie pachnie? - spytałem wyczuwając intensywny zapach czegoś na bazie wanilii i mięty.
- Ja nic nie czuję - mruknęła cicho Charlotte.
Westchnąłem i zacząłem kręcić się po całym pokoju, poszukując źródła tej przyjemnej woni. Charlotte nie wyglądała na zbyt zainteresowaną tym, co właśnie robię i raczej mało chętną do pomocy. Zrobiłem kilka okrążeń po całym pokoju, aż w końcu udało mi się znaleźć źródło zapachu.
- Charlie, możesz wstać na chwilę? - spytałem, a dziewczyna obrzuciła mnie zdziwionym spojrzeniem.
- Po co?
- No proszę.
Charlotte niepewnie podniosła się z łóżka i stanęła naprzeciwko mnie. Pochyliłem się nad jej włosami i odkryłem wreszcie źródło tego pięknego zapachu.
- To ty tak ładnie pachniesz!
- Niall... to się nazywa prysznic, naprawdę polecam. Wiesz, ciepła woda, mydło, szampon.
- Nagość. Czuję sprawę - zaśmiałem się.
- Horan, jesteś idiotą - powiedziała, próbując powstrzymać uśmiech.
- Ale za to mnie lubisz, prawda? - Wyszczerzyłem się, rozkładając ręce.
Westchnąłem i zacząłem kręcić się po całym pokoju, poszukując źródła tej przyjemnej woni. Charlotte nie wyglądała na zbyt zainteresowaną tym, co właśnie robię i raczej mało chętną do pomocy. Zrobiłem kilka okrążeń po całym pokoju, aż w końcu udało mi się znaleźć źródło zapachu.
- Charlie, możesz wstać na chwilę? - spytałem, a dziewczyna obrzuciła mnie zdziwionym spojrzeniem.
- Po co?
- No proszę.
Charlotte niepewnie podniosła się z łóżka i stanęła naprzeciwko mnie. Pochyliłem się nad jej włosami i odkryłem wreszcie źródło tego pięknego zapachu.
- To ty tak ładnie pachniesz!
- Niall... to się nazywa prysznic, naprawdę polecam. Wiesz, ciepła woda, mydło, szampon.
- Nagość. Czuję sprawę - zaśmiałem się.
- Horan, jesteś idiotą - powiedziała, próbując powstrzymać uśmiech.
- Ale za to mnie lubisz, prawda? - Wyszczerzyłem się, rozkładając ręce.
Charlotte? c;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz