wtorek, 14 marca 2017

Od Andy'ego cd. Juliet

Siedziałem właśnie w swoim pokoju, obserwując Aresa, siłującego się z moimi starymi tenisówkami. Nawet nie miałem siły, ani chęci, żeby mu je zabrać.
- Ares, tak nie wolno - mruknąłem pod nosem, na co pies uniósł wysoko głowę.
Przez jakiś czas dokładnie mnie obserwował, próbując wyczytać z mojej twarzy, co się stanie, gdy znowu zacznie je gryźć. Koniec końców postanowił się poddać i zostawić moje obuwie w spokoju, wybierając sobie nowego przeciwnika, którym tym razem, na szczęście okazał się kawałek sznurka z zawiązanymi kilkoma supłami. Kawałek liny, a stał się ulubioną zabawką dobermana, której, o dziwo, jeszcze nie zjadł.
Zjadłbym pizzę.
Nie zasnę, jeżeli nie zjem tej pieprzonej pizzy. Okej, czasem zachowuje się jak kobieta podczas okresu, ale tylko jeżeli chodzi o jedzenie. Po prostu jak mam na coś ochotę, to nie mogę tego tak po prostu przełożyć na później, będzie mnie to męczyć. Wziąłem głęboki wdech i podniosłem się z łóżka. Ares zaciekawiony nagłą zmianą, przyglądał mi się uważnie, czekając na mój kolejny ruch.
- Nie będę się z tobą bawić - powiedziałem od razu i podszedłem do biurka, na którym leżał mój telefon.
Nie pojadę sam, a nie jestem tu z nikim na tyle blisko, żeby o tak późnej godzinie wyciągać go na pizzę, chociaż...
~~*~~*~~
Zapukałem kilkukrotnie do drzwi pokoju Juliet, aż po chwili usłyszałem ciche proszę. Dziewczyna leżała na łóżku, z telefonem w dłoni, a gdy zobaczyła, kto właśnie ją nachodzi, wróciła wzrokiem do swojej komórki.
- Przyszedłeś powiedzieć dobranoc? Trzeba było krzyczeć przez balkon - mruknęła pod nosem.
- Nie, przyszedłem spytać, czy masz ochotę jechać na pizzę.
Juliet uniosła wzrok znad telefonu i zmarszczyła brwi.
- Kiedy?
- Teraz.
- Żartujesz? Jest już po ósmej.
- No i co? - Wzruszyłem ramionami. - Zawsze jest dobry czas na pizzę, jak ty nie chcesz to pojadę sam.
Juliet przygryzła dolną wargę i po chwili zerwała się z łóżka.
- Jak przytyję, to będzie twoja wina - zaśmiała się wyjmując kurtkę i buty z szafy.
- Okej, w takim razie idę po kluczyki - odpowiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia.
W moim pokoju panował spokój, Ares widocznie zmęczył się wcześniejszym spacerem, bo już spokojnie drzemał sobie przy ciepłym grzejniku.
Zgarnąłem klucze oraz portfel z biurka i zamknąłem pokój. Gdy się odwróciłem Juliet właśnie wyszła i ruszyła spokojnie w moją stronę.
- Mogłeś wcześniej uprzedzić, wtedy nie zmywałabym makijażu, albo chociaż zdążyła zrobić nowy - jęknęła.
- Przecież dobrze wyglądasz bez makijażu, nie rozumiem twojej bulwersacji. - Wzruszyłem ramionami.
Dziewczyna była trochę zmieszana, a na jej policzki wkroczył delikatny rumieniec. Po prostu zawsze mówię to co myślę i przychodzi mi to z taką łatwością, że według niektórych osób jest to nieodpowiednie zachowanie.
- Ym.. dzięki - odpowiedziała delikatnie się uśmiechając - Może lepiej już chodźmy, co?
- Jasne. - Uśmiechnąłem się, wskazując gestem dłoni by szła pierwsza.
Zeszliśmy na dół i udaliśmy się prosto na parking, gdzie od razu odszukałem wzrokiem mój samochód. Gdy podeszliśmy bliżej, wyprzedziłem dziewczynę i otworzyłem jej drzwi. Widziałem, jak powstrzymuje się przed chamskim komentarzem i muszę przyznać, że jej się to udało. Mruknęła tylko pod nosem, że nie wiedziała, że Andy Biersack to taki dżentelmen. Już chciałem jej coś na to odpowiedzieć, jednak uznałem, że lepiej mi wychodzi siedzenie cicho.
Gdy tylko ruszyłem, Juliet zaczęła dokładnie przeglądać płyty, w celu znalezienia, jak to ona uznała, czegoś godnego posłuchania. Jej wzrok zatrzymał się na jednym z albumów mojego zespołu, a dokładniej na albumie Wretched and Divine: The Story of the Wild Ones.
- Czy to na tej jest In The End? - spytała pokazując mi okładkę.
- Tak, bodajże 18.
- Pamiętasz kolejność wszystkich piosenek? - Zmarszczyła brwi.
- Nie wszystkich, ale tą bardzo lubię i dużo dla mnie znaczy. - Wzruszyłem ramionami i skupiłem swoją uwagę na słabo oświetlonej drodze.
Po chwili ciszę przerwały pierwsze dźwięki In The End.
 
Juliet?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz