środa, 22 marca 2017

Od Zoey CD Harry'ego

- Ym... Skoro jesteś tu dłużej ode mnie, na pewno jesteś w stanie mi pomóc - odezwał się chłopak, pocierając dłonią kark. - Pani Ruby prosiła, żebym przyszedł koło czternastej do jej biura, a ja kompletnie nie mam pojęcia gdzie to jest.
- Eh... Ciesz się, że mnie i Erika też chciała zobaczyć w pierwszy dzień. Pomogę ci. Uznajmy to za taką formę zadość uczynienia za zachowanie Flame'a - powiedziałam jakby obojętnie.
Powoli ruszyłam przed siebie. Jednak nie usłyszałam niczego oprócz własnych kroków. Westchnęłam i odwróciłam się na pięcie. Spojrzałam lekko zirytowana na Harry'ego.
- To idziesz czy nie? - zapytałam i wywróciłam oczami.
- Tak, tak - powiedział chłopak i zaraz podbiegł do mnie.
Ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy w ciszy. No dobra. Nie do końca. Słyszałam, że chłopak coś nawijał cały czas, ale cóż... Jakoś nie chciało mi się go słuchać. Po prostu ignorowałam jego gadaninę. Po kilku minutach znaleźliśmy się w biurze stadniny. Rozejrzałam się, a następnie skręciłam w korytarz na lewo. Tam zaraz znaleźliśmy się w miejscu, gdzie znajdowało się wiele drzwi. Podeszłam do tych drugich na prawo. Widniał na nich napisać "Biuro Ruby Stewart".
- Oto on. Gabinet właścicielki stadniny - powiedziałam i wskazałam na drzwi, przy okazji teatralnie kłaniając się. Zanim Harry zdążył się odezwać, dodałam. - Dobra. To ja spadam.
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam powoli odchodzić. Nie zwracałam zbytnio uwagi na chłopaka, który został w tyle. Na odchodne usłyszałam jego krzyk. Zrozumiałam tylko tyle, że dziękuje mi za pomoc. Słysząc to jedynie wzruszyła ramionami i przyspieszyłam tempo.
~*~*~*~*~*~
Weszłam powoli do swego pokoju. Od razu na wejściu poczułam pazurki, które wpijały się w moje ubrania, wędrując w górę. Shaunee widocznie postanowiła się przywitać. Po chwili stworzonko siedziało już na mym ramieniu. Uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam fretkę po główce. Nie ściągając zwierzęcia, ani nie przejmując się tym, że siedzi na mnie podeszłam do przeciwległej ściany gdzie znajdowały się rzeczy Shaunee. Widząc pustą miskę dosypałam jej jedzenia. Wymieniłam jeszcze wodę pitną fretki i podeszłam do łóżka. Usiadłam na nie, a moja towarzyszka zdecydowała się zejść ze mnie. Ledwo co położyłam, a już moja chwila spokoju została zniszczona. Usłyszałam syczenie. Westchnęłam i podnosząc się na łokciach, spojrzałam w miejsce, skąd dochodził odgłos. Była to oczywiście Shaunee. Stała i wpatrywała się w drzwi sycząc. Czyli znowu stwierdziła, że pokój jest nudny i chce się przejść. Niechętnie wstałam. No cóż. Nawet jakbym teraz tego nie zrobiła to później już musiałabym. To małe, wredne stworzenie jest gotowe na wszystko aby osiągnąć swój cel. Podeszłam do drzwi, nie ubierając kurtki czy czegoś w tym stylu. Nie miałam ochoty wychodzić na dwór, a Shaunee wyjście na korytarz powinno wystarczyć. Zaraz znalazłyśmy się na sporej wielkości hallu. Fretka biegała w tą i z powrotem. Przez chwilę stałam w miejscu. Jednak gdy straciłam stworzonko z pola widzenia postanowiłam się ruszyć.
- Shaunee! Gdzie jesteś?! - krzyczałam i szłam wzdłuż korytarza.
Po chwili znalazłam się przy schodach. Może zeszła na dół? Wzruszyłam ramionami i powoli zaczęłam schodzić po schodach. Wtem zauważyłam moją zgubę. Shaunee leżała na plecach na przedostatnim schodku.
- Shaunee? - zapytałam, przechylając lekko głowę na bok.
Zwierzę zaczęło się we mnie wpatrywać. Następnie zagugała przez chwilę i powoli przechyliła głowę wraz z przednimi łapkami na bok. Po chwili cała się przekręciła i opadła na ostatni schodach. Stojąc już na czterech łapach spojrzała na mnie. Pokręciłam głową i zaśmiałam się. Po kilku minutach postanowiłam jednak wrócić do pokoju. Na szczęście Shaunee grzecznie dreptała za mną. Nie minęło wiele czasu zanim znalazłyśmy się przed odpowiednimi drzwiami. Wyciągnęłam klucze z kieszeni i przekręciłam w zamku. Nacisnęłam na klamkę, a drzwi bez problemu otworzyły się. Pociągnęłam się bardziej. Zaraz były otwarte na oścież. Patrzyłam na Shaunee, która to chyba nie miała zamiaru wejść. Stała jedynie i wpatrywała się w drzwi znajdujące się obok. Po chwili otworzyły się o nie. Wyłonił się z nich chłopak. Był on odwrócony do mnie tyłem. Jednak rozpoznałam go od razu. To ten sam, któremu wskazywałam dzisiaj drogę. Harry jeżeli dobrze zapamiętałam. Ten zamknął własne drzwi i przez chwilę stał nieruchomo. Wtem Shaunee wystrzeliła jak z procy. Szybko wspięła się po spodniach chłopaka. Wyciągnęła z jego tylnej kieszeni telefon i uciekła. Jedynie śmigła mi przed oczami gdy wbiegła do pokoju, schować swą zdobycz. Harry szybko odwrócił się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Co tu się właśnie stało? - zapytał.
- No cóż. Shaunee postanowiła tym razem zabawić się twoim kosztem. Jeżeli chcesz to możesz przeczekać u mnie, bo raczej szybko nie odzyskasz swej zguby - zaproponowałam i wzruszyłam ramionami.
- A nie mogę ja bądź ty po prostu poszukać mego telefonu? - ponownie zadał pytanie.
- Nie opłaca się. To nie pierwszy raz kiedy Shaunee zabiera czyjeś rzeczy. Kilka razy próbowałam ich szukać, ale odpuściłam sobie. Ona po prostu tak je chowa, że nie da rady tego odnaleźć. Trzeba poczekać, aż zdecyduje się je oddać - wywróciłam oczami.
- To w sumie poczekałbym u ciebie. Przynajmniej szybciej odzyskam telefon - powiedział po chwili zastanowienia.
- Rób jak chcesz - mruknęłam i wskazałam ręką na drzwi, w geście zaproszenia go do środka.
Zaraz chłopak znalazł się we wnętrzu pomieszczenia. Zamknęłam za nami drzwi i ruszyłam do jednej z szafek. Kątem oka zauważyłam jak Harry usadawia się wygodnie na kanapie. Obok niego siedziała zadowolona z siebie Shaunee. Pokręciłam głową i sięgnęłam wgłąb szafki. Wyciągnęłam z niej pianki cukrowe i paczkę jakiś żelek. Zamknęłam szafkę i podeszłam do chłopaka. Położyłam jedzenie na niewielkim stoliku przed kanapą.
- Proszę - powiedziałam jedynie i usiadłam na łóżku niedaleko.
Po chwili przestałam zwracać uwagę na mego gościa. Całkowicie pogrążyłam się we własnych myślach. Rozmyślałam o tym jaki to piękny start mam tutaj. Mortal nie próżnuje. Shaunee także. Eh... Czy ta akademii  była na pewno dobrym pomysłem? Wtem z mych rozmyślań wytrącił mnie odgłos gugania. Spojrzałam na fretkę. Ta chwilę utrzymała ze mną kontakt wzrokowy. Jednak nie trwało to długo. Już po jakiejś minucie Shaunee zeskoczyła z kanapy. Zaczęła podskakiwać z wygiętymi do góry plecami. Wyglądała trochę jak nastroszony kot. Fretka podskakując ciągle cofała się do tyłu. Nie zwracała podczas tego na nic uwagi. Obijała się o ściany i meble. Ale jak już było wspomniane. Nie obchodziło ją to. Po prost skakała dalej.
- Plo slie tu dieje? - usłyszałam seplenienie.
Na szczęście było ono w miarę zrozumiałe. Chłopak po prostu pytał o to "Co się tu dzieje". Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Siedział lekko pochylony do przodu patrząc niepewnie na Shaunee. Usta miał wypchane piankami, a ręce spoczywała mu jeszcze jedna. Pokręciłam jedynie głową na ten widok. Po chwili postanowiłam jednak odpowiedzieć Harry'emu na jego wcześniejsze pytanie.
- Co się tu tutaj dzieje? A no nic takiego. Po prostu Shaunee tańczy - powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
- Tancy? - zapytał chłopak z nadal sporą ilością pianek w ustach.
- Tak. Tańczy. W końcu to fretka - mruknęłam i wywróciłam oczami.

Harry?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz