niedziela, 19 marca 2017

Od Liama CD Scarlett

Teren. Właśnie uświadomiłem sobie, że moje plany na jutrzejszy dzień wcale nie są takie dobre. Ogier przecież był bardzo płochliwy, a dochodziło do tego jeszcze nowe otoczenie.
- Widzę, że i ty nie oszczędzasz siebie i swojego wierzchowca pierwszego dnia- odparłem i zawiesiłem ogłowie na przeznaczone do tego miejsce
Scarlett kiwnęła przecząco głową z uśmiechem, po czym szybko odparła, że musi już znikać i wyszła. Wyszedłem kilka chwil po dziewczynie i udałem się do akademika. Pojawiało się coraz więcej osób. Idąc żwirową ścieżką w stronę budynku, przeszedłem obok czworoboku, na którym niedawno ćwiczyłem. Jeździło na nim dwóch jeźdźców, prezentując różnego rodzaju figury, na swoich wierzchowcach. W poniedziałek miałem mieć pierwszy trening.
****
Wszedłem na stołówkę trochę później niż zamierzałem. Nie było tu już tak tłoczno jak sądziłem. Wziąłem jedzenie i usiadłem przy jednym z wolnych stolików przy oknie. Rozciągał się z niego widok na padoki i stajnie. Zapewnię nie bez powodu tutaj znajduje się stołówka. Nie siedziałem jednak długo sam. Z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny:
- Mogę się dosiąść?- spytała, jak się okazało, Scarlett
- Jasne- odparłem
Dziewczyna była w ciuchach do jazdy. Zapewne przyszła tutaj zaraz po terenie, na który się wybrała.
- Jak tam jazda?- zagadnąłem
Dziewczyna zerknęła na mnie, ale po chwili odparła.
- Mają świetny tor crossowy i rozległe tereny poza akademią- uśmiechnęła się i zaczęła jeść
Tor crossowy. Niedługo trzeba będzie go wypróbować.
****
Po zjedzonej kolacji wróciłem do pokoju i ubrałem cieplejszą kurtkę. Wyszedłem wraz z psami i udałem się w stronę stajni. Mimo, iż w dzień była bardzo ładna pogoda, szybko robiło się ciemno, a temperatura znacznie spadała. Szedłem żwirową ścieżką w stronę budynku stajni, który był oświetlony przez latarnie, które dawały ciepłe i jasne światło. Psy biegały jak oszalałe to w tą stronę to w drugą. Musiały obwąchać i wepchnąć nos w każde, jedno miejsce. Otworzyłem wielkie drzwi do stadniny i wszedłem do ciepłego budynku. Kilka koni wystawiło swoje łby. Udałem się prosto pod boks mojego podopiecznego. Wszedłem do boksu, a koń cicho parsknął. Poklepałem kasztana po szyi. Sięgnąłem po niebieski kantar, który był przewieszony na drzwiach boksu. Ogier miał na sobie już derkę, więc
wyprowadziłem go z boksu i udałem się do wyjścia. Fox ochoczo ruszył za mną. Postanowiłem wybrać się z nim na krótka przechadzkę po nowych okolicach. Jutro chciałem wybrać się na tor crossowy, o którym wspomniała Scarlett. Wolałem aby koń chodź trochę zapoznał się z terem przez co jutro nie będzie tak nerwowy.
****
Spojrzałem na wyświetlacz telefonu - 11:00. Jeśli jutro będę miał wstać po 6 to chyba jednak stąd wyjadę - pomyślałem ponuro i podniosłem się z łóżka. Udałem się do łazienki z ciuchami do jazdy.
Gdy wyszedłem uświadomiłem sobie, że po raz kolejny przegapiłem posiłek - tu akurat śniadanie. Olałem sprawę, dałem psom jedzenie i wyszedłem z pokoju. Na korytarzu minąłem kilka osób, ale raczej nie za dużo działo się tutaj o tej porze w niedziele. Wychodząc z ciepłego budynku akademika, dotknął mnie dość zimny wiatr. Mimo, iż słońce przygrzewało i co jakiś czas wyglądało zza chmur dało się odczuć zimno. Szybkim krokiem udałem się do stajni. Wszedłem do środa, w którym było znacznie cieplej niż na dworzu, i udałem się do siodlarni. Chwyciłem sprzęt Fox'a i ruszyłem do jego boksu. Koń zarżał cicho, ucieszony faktem, że w końcu coś zaczyna się dziać. Chwyciłem szczotę i szybko przeczyściłem konia. Grzbiet, nogi, brzuch.
Miałem nadzieję, że ogier będzie tak czysty nawet gdy będzie na pastwisku. Chociaż - w co ja wierzę. Następnie, zmieniając tym samym szczotę, rozczesałem
grzywę i ogon ogiera. Po czynnościach upiększających chwyciłem zielony czaprak, następnie na grzbiecie konia znalazła się podkładka pod siodło, a w końcu samo siodło.
Na koniec wszytko dopiąłem popręgiem. Fox bez problemu przyjął wędzidło. Byliśmy gotowi, więc nie czekając dłużej, wyprowadziłem Rudego z boksu i udałem się z nim do wyjścia. Gdy staliśmy na żwirowej drodze, wsiadłem na wierzchowca i ruszyliśmy w stronę toru crossowego. Miałem nadzieję, że nie czekają na nas żadne niespodzianki.
Jak na razie ogier szedł spokojnym i miarowym krokiem. Tereny były spokojne, co na pewno wpływało na naszą korzyść. Foxtrotte szedł z postawionymi uszami rozglądając się dookoła. Wszystkiemu się przyglądał mimo, iż wczoraj już tu był. oddałem ogierowi trochę wodzy i dałem lekki sygnał łydkami, na co samiec od razu przeszedł do rytmicznego kłusa. Niedługo potem skręciłem w jedna ze ścieżek i na horyzoncie pojawiła się pierwsza przeszkoda toru. Popędziłem Fox'a do galopu. Koń powoli się rozkręcał, zresztą pewnie dlatego, że dawno nie skakał. Pierwsze trzy przeszkody pokonaliśmy bez trudu, z dużym zapasem. Brakowało mi tego. Foxtrottowi na pewno też. Ogier jechał bardzo odważnie, w pewnych momentach musiałem hamować jego zapędy. Kolejną przeszkodą była kłoda.
Ogier bez problemu ją pokonał i ładnie wylądował, biegnąc dalej przed siebie. Następną przeszkodą był żywopłot. Wiedziałem, że ma z nimi pewne problemu, tak jak z murem na parkurach. Dałem mu łydki, ale coś innego rozproszyło jego uwagę. Koń zwolnił, mimo moich wyraźnych sygnałów do pewniejszej jazdy, w końcu zatrzymał się gwałtownie przed przeszkodą, a ja pochyliłem się dość mocno na  szyję konia. Na szczęście szybko, na powrót, usiadłem w siodle i spojrzałem w miejsce, w które z takim zaciekawieniem spoglądał Fox. Samiec zarżał cicho, a za chwilę, z bocznej ścieżki, ujrzałem Scarlett na swoim karym ogierze.


Scarlett? :)))
Tam były momenty gdzie nie za fajnie mi powychodziło między innymi końcówka, nie miałam pomysłu :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz