sobota, 18 marca 2017

Od Mikela Cd Ever

Kiedy spostrzegłem, ze dziewczyna stanęła przed oknem i spogląda przez nie jak zaczarowana. Uśmiechnąłem się lekko i podjechałem do niej i przez chwile wraz z nią spoglądałem na spływające krople deszczu po szybie. 
- Ziemia do Ever! - powiedziałem śmiejąc się i zdaje się,. że udało mi się sprowadzić ja z powrotem na ziemię.
- Kocham deszcz. - uśmiechnęła się niewinnie, ruszając stępem i zjeżdżając na ścianę.
- Zauważyłem - zaśmiałem się jeszcze głośniej po czym dałem łydkę ogierowi.
Po około dziesięciominutowej rozgrzewce zrobiliśmy kilka kółek w galopie, następnie zatrzymaliśmy konie.
- Co powiesz na skoki? Przeszkody zostały po ostatnim treningu - zaproponowała, zbierając wodze i zerkając na ustawiony tor.

- Dobra, zacznij. - Powiedziałem i zrobiłem z Bresem kilka wolt na rozgrzewkę kiedy
rozpoczynała przejazd. Po pewnym czasie zatrzymałem konia i puściłem sznur, po czym Bres od razu spuścił łeb. Z uwagą przyglądałem się parze. Pirat miał wiele predyspozycji do skoków i widać było, że ta dyscyplina sprawia mu przyjemność. Kiedy cały tor pokonali zaklaskałem w dłonie i uśmiechnąłem się.
- Brawo, pięknie się prezentujecie. 

- Dzięki. No, teraz ty. Dałem łydkę ogierowi. Zrobiłem jedno okrążenie wokół hali by nieco rozgrzać ogiera po czym najechałem na pierwszą przeszkodę, którą Bres pokonał bezbłędnie, tak samo jak i następne. Ostatnia przeszkodą był okser, jedna z znienawidzonych przeszkód przez mojego konia. Mimo wszystko przy moim wsparciu pokonał ją nawet z dużym zapasem. Słysząc brawa dziewczyny poklepałem czarnego i położyłem mu się na szyi tuląc go. Była to dla niego jedna z najlepszych nagród. Przeszedłem po pewnym czasie do stępa by rozluźnić ogiera. Po paru minutach wyjechaliśmy z hali i ruszyłem w stronę stajni. Przez cały czas lekko padało. Będąc przed boksem rozsiodłałem konia i wpuściłem go do boksu. Chyba nie spodobał mu się ten pomysł gdyż od razu zaczął kopać w drzwi. Pokiwałem głową przewracając oczami.
- Już dobra - mruknąłem i otworzyłem drzwi boksu, a ogier wyszedł za mną. Nikogo nie było w stajni, ponieważ prawdopodobnie nie chcieli zmoknąć więc Bres podróżował za mną sam, bez żadnej lonży. Gdy zbliżyłem się do siodlarni o mal nie zderzyłem się z Ever.
- Hmm, ciekawe czy kiedyś zdarzy się, że spotkamy się, bez żadnego wypadku. - Uśmiechnąłem się i przepuściłem dziewczynę. Bres został przed siodlarnią, a ja odłożyłem sprzęt na swoje miejsce.
- Pozwolisz, że wypuszczę dzieciaka na pastwisko, najwyraźniej brakuje mu towarzystwa. - Spojrzałem na ogiera znacząco po czym wyszedłem ze stajni.

Otworzyłem bramę, a ogier wpadł na nie strzelając barana na powitanie. Popędził jak wiatr wzdłuż ogrodzenia. Widać wyraźnie, że brakuje mu toru. Odwróciłem się w stronę dziewczyny.
- Może pojedziemy na kawę do miasta?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz