piątek, 17 marca 2017

Od Ever Cd Mikel

- Hm... - zamyśliłam się, poluźniając wodze. Wyjrzałam przez okno, w które po chwili zaczęły bębnić duże krople wody. Na zewnątrz rozpadało się na dobre, a ja jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w strugi deszczu spływające po szybie.
Odkąd pamiętam, zawsze uwielbiałam deszcz. Wychodziłam z domu bez jakiejkolwiek ochrony przed wodą i spacerowałam przemakając do suchej nitki, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Słysząc setki tych tak dobrze znanych mi dźwięków odprężałam się i całkowicie odpływałam. Moje powieki opadły, a moje usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu.
- Ziemia do Ever! - usłyszałam głos Mikela, który w ułamku sekundy sprowadził mnie na ziemię.
- Kocham deszcz. - uśmiechnęłam się niewinnie, ruszając stępem i zjeżdżając na ścianę.
- Zauważyłem - zaśmiał się i dołączył do mnie.
Po około dziesięciominutowej rozgrzewce zrobiliśmy kilka kółek w galopie, następnie zatrzymaliśmy konie.
- Co powiesz na skoki? Przeszkody zostały po ostatnim treningu - zaproponowałam, zbierając wodze i zerkając na ustawiony tor.
- Dobra, zacznij.
Podobny obraz
Ruszyłam stępem, zrobiłam półparadę i dałam Piratowi sygnał do zagalopowania. Zareagował niemal natychmiast. Poprowadziłam go kawałek po ścianie, następnie zawróciłam i nakierowałam na pierwszą przeszkodę. Ogier nie miał z nią najmniejszych kłopotów i przeskoczył ponad stacjonatą bez zrzutki. Zwierzę zawahało się jedynie przy ostatniej przeszkodzie, którą był okser, jednak szybko opanowałam sytuację i udało nam się pokonać cały tor bezbłędnie.
Gdy usłyszałam klaskanie, uśmiechnęłam się szeroko i pogłaskałam mokrą od potu sierść srokacza.
- No ,teraz ty - zmrużyłam oczy, zjeżdżając na bok. Całkiem poluźniłam wodze, wtedy Pirat momentalnie opuścił łeb i zmrużył oczy.
Przypatrywałam się uważnie przejazdowi Mikela. Ze swoim koniem stanowił bardzo zgraną parę, oby dwoje doskonale się rozumieli i potrafili ze sobą współpracować. Zauważyłam, że jeździli w naturalu. Żadnego wędzidła, palcata, ostróg i innych pomocy jeździeckich.
Co prawda, ja też nie jeździłam z batem albo ostrogami. I starałam się jako tako nie sprawiać bólu zwierzęciu ciągnięciem za wodze. Miałam lekką rękę i raczej nie robiłam mu krzywdy, ale to było coś innego. Może też powinniśmy spróbować czegoś... innego niż dotychczas.
Chłopak ze swoim koniem również pokonali tor bezbłędnie, więc zaczęłam bić brawo.
Na koniec rozstępowaliśmy konie i opuściliśmy ujeżdżalnię. Ulewny deszcz przerodził się w delikatną mżawkę, a chmury ustępowały miejsca słońcu.
Przywiązałam Pirata na rozpinkach, gdzie rozsiodłałam go i wyczyściłam. Na pastwisku znajdowała się większość koni, więc postanowiłam wypuścić również mojego dzieciaka.
Złapałam zwierzę za kantar, kierując się w stronę bramy. Wprowadziłam konia na łąkę i odwróciłam tyłem do innych koni.
Podobny obrazZsunęłam ogierowi kantar z nosa, ten jednak stał i wpatrywał się we mnie. Włożyłam ręce do kieszeni w poszukiwaniu jakiś przysmaków, aż w końcu moja dłoń natrafiła na końskie ciasteczko. Wyciągnęłam dłoń z przysmakiem przed siebie. Zwierzę wyciągnęło szyję w moją stronę, chwyciło chrapami przysmak i uciekło galopem w głąb pastwiska wesoło strzelając baranki.
Zaśmiałam się pod nosem i przeskoczyłam przez ogrodzenie, wracając do stajni. Gdy odnosiłam sprzęt do siodlarni, natknęłam się na Mikela.


Mikel?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz