****
Wjechaliśmy na drogę, prowadzącą w stronę akademi. Dookoła znajdowało się dużo lasów i rozległe polany. Coś mi się wydaje, że jutro będzie dobry czas na zniknięcie z akademi i wyjazd w teren. Skręciliśmy w potężną bramę i wjechaliśmy na żwirową drogę. Tereny dookoła obiektu były w olśniewającym stanie. Minęliśmy czworobok, parkur i kilka pastwisk, a na nich dumne i zadbane konie skubiące świeżą trawę.
- Nieźle się ustawiłeś- powiedział pod nosem mój brat
Zaśmiałem się pod nosem. Bardzo ucieszyło mnie to, że od teraz będę się uczył i trenował w takiej szkole jak ta, ale jednocześnie nie za bardzo chciałem opuszczać rodzinne strony i zostawiać matkę samą, która i tak już swoje przeszła. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Thoma.
- Jesteśmy- odparł gdy zaparkował auto przed ogromnym, starym, ale w bardzo dobrym stanie budynkiem
Oboje wysiedliśmy z auta. Skierowałem się w stronę biura, gdy Thomas w tym czasie wyprowadzał Foxtrotta z koniowozu, żeby już dłużej tak nie stał. Pogoda była piękna, ale znając życie dotarcie do samej stadniny, a potem akademika będzie dla mnie wyprawą w nieznane. Całe te tereny były ogromne, a nie widziałem wszytkiego! Zapukałem w drewniane drzwi i lekko uchyliłem drzwi. W środku siedział mężczyzna, zapewne właściciel. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Liam?- spytał przyjaźnie
- Tak- odparłem i stanąłem naprzeciwko mężczyzny po drugiej stronie biurka
Musiałem wypełnić kilka rzeczy, a potem w skrócie powiedziano mi gdzie się co znajduje. Dostałem plan zajęć i treningów oraz klucz do pokoju - 4.
- Boks twojego konia, Foxtrotta, znajduje się zaraz za siodlarnią. Nie powinieneś miec problemów- powiedział miło mężczyzna
Podziękowałem i opuściłem biuro. Najpierw udałem się do pokoju i odłożyłem walizki oraz zostawiłem tam psy. Miałem nadzieję, że nie rozsadzą tego pokoju. Potem znów udałem się do auta i wziąłem konia. Muszę przyznać, że mój brat przydał się na coś i pomógł mi ze sprzętem. Zaraz potem opuścił tereny akademii i wrócił w drogę powrotną do domu. Jednak nie przewidział całej sytuacji, bo przyjechaliśmy tu moim autem, ktore zostawało wraz ze mną na terenie akademii. Chłopak musiał wezwać taksówkę do miasta, a potem musiał jechać pociągiem.
Wprowadziłem konia do czystego, przestronnego boksu. Ogier był bardzo podekscytowany. Nowa okolica, zapachy, konie. Ściągnąłem z niego rzeczy przeznaczone do transportu, ktore go zabezpieczały. Zostawiłem tylko cieńką derkę. Dałem ogierowi na odchodne jabłko i wyszedłem z boksu. Udałem się do siodlarni do której nie miałem daleko. Z pomieszczenia wyszła bruneta i udała się do boksu jakiegoś konia, zapewne swojego. Odłożyłem sprzęt samca na właściwym miejscu. Nie kręciło się tu za dużo osób. Może to i dobrze? W sumie sam nie byłem do końca pewny. Na ławce ustawionej pod ścianą zauważyłem telefon. Pomyślałem, że mój należeć do dziewczyny, która kilka sekund wcześniej wyszła z siodlarni i poszła do boksu karego ogiera. Wziąłem telfon i poszedłem w stronę dziewczyny, która czyściła samca.
- Nie zgubiłaś czego?- spytałem beznamiętnym tonem, gdy podszedłem pod same drzwiczki boksu i pokazałem telefon
Dziewczyna odwróciła się w moja stronę i na widok telefonu oczy jej się zaświeciły. Jednak nie myliłem się co do właściciela zagubionej rzeczy.
Scarlett? Wybacz za jakieś błędy xd piszę z telefonu x3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz