Rumieniec na twarzy Ady, szybko zniknął. Już miałem zacząć nowy temat kiedy zadzwonił mój telefon. Dziewczyna wpatrywała się w konie na pastwisku.
-Halo?
-Hej Raffe!!! Będę za 10 minut razem z En. Przyjęli mnie do twojej akademii razem z Quinto!!!
Siostra szybko się rozłączyła. Zmarszczyłem brwi. Przyjęli ją? To ona wysyłała jakieś papiery i nic mi nie powiedziała? Cóż. Zrobią mi niezłą niespodziankę.
-Siostra tu przyjeżdża... Więc muszę iść - powiedziałem i pobiegłem w stronę bramy wjazdowej do Morgan University.
Stałem tam przez chwilkę, gapiąc się w ekran telefonu. Nie to żebym szczególnie lubił elektronikę... Ale z nudów czasami człowiek robi wszystko aby czymś zająć ręce. Nagle na podjazd wjechał czerwony Range Rover, z przyczepą dla dwóch koni. Gdy tylko się zatrzymał, a drzwi samochodu się uchyliły, ujrzałem biegnącą w moją postać z lekko niebieskimi włosami spiętymi w kok. Carmen rzuciła się w moje objęcia, a Enzo zaśmiał się donośnie po czym pokręcił głową. Zabrał się do wyparowywania walizki siostry, podczas gdy ja opowiadałem siostrze o tym czego dowiedziałem się o MU. Dziewczyna słuchała z zainteresowaniem. Zaprowadziłem ją do stajni, pod boks Daily Suprise która przywitała mnie rżeniem, a na widok Camy lekko prychnęła i cofnęła się w głąb swojego przestronnego boksu.
-No i jak na razie poznałem tylko bardzo dziwną moim zdaniem, Polkę, Adrianę oraz Marę - uśmiechnąłem się - Pamiętasz pannę Todd-Brighton, Cama?
Dziewczyna z entuzjazmem pokiwali głową. Miała lepszą pamięć do ludzi niż ja. Często zapominałem o jakiejś osobie, a Carmen z zaangażowaniem opowiadała o tym człowieku. Położyłem ręce na drzwiach boksu, zanim siostra zorientowała się co chcę zrobić. Otwarłem powoli boks klaczy, która położyła uszy po sobie.
-Nie rób tego Raf. Coś ci się stanie, a Enzo mnie zabije - troska w głosie dziewczyny była niemal namacalna.
Ja traktowałem ją jak dziecko. Ona tak się zachowywała. I traktowała mnie jak opiekuna, wzór do naśladowania. Przed Enzo miała duży respekt. Dalej powoli zbliżałem się do Suprise. Cama nie protestowała. Ufała mi w stu procentach. Jednak ja skupiłem się na strachu klaczy. Kiedy byłem bardzo blisko, próbowała cofnąć się jeszcze bardziej, ale ściana boksu jej na to nie pozwoliła. Złapałem za kantar klaczy i ją pogłaskałem gdy okazało się że nie jest już zdenerwowana. Siostra uniosła kciuki do góry.
-No gratulacje panie Valenciano - odezwał się pełen sarkazmu głos którego nigdy nie zapomnę.
Ada przystanęła obok mojej siostry i zmierzyła ją wzrokiem w chwili gdy Enzo wszedł do stajni. Popatrzył na mnie pytająco.
-Co ci do tego? Nie masz swoich zajęć? - odparłem wymijająco.
Ada? Tym razem bez gifa :-/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz