Nie zauważyłam kiedy wpadłam na kogoś, potrącając go i nawet nie wiem co on do mnie powiedział. Wszystkie moje wypowiedzi były automatyczne i prawie że wyuczone. Nie pamiętam nic, prawie zupełnie nic, oprócz jego głosu. Jednak nawet nie przyjrzałam się chłopakowi, na którego wpadłam, tylko pobiegłam dalej przed siebie, chcąc się ukryć przed światem. Zniknąć.
Zważywszy na późną porę nie spodziewałam się zastać nikogo w stajni i rzeczywiście się nie zawiodłam. Prócz koni nie było nikogo. Powoli podeszłam do boksu Foresta, konia, którego będę dzierżawić. Zwierz podszedł do mnie, rżąc cicho. Wystawiłam dłoń, a on dotknął ją swoim pyskiem. Był miły. Jednak po chwili odsunął się ode mnie, nie dając mi nawet szansy na pogłaskanie go po pięknej, smukłej szyi i odwrócił się do mnie zadem. Osunęłam się na ziemię. Nie wiem dlaczego bliskość tego zwierzęcia dała mi spokój, ale w nie obchodziło mnie to. Ważne, że działało. Zgięłam kolana i oparłam na nich głowę wspartą na rękach. Skupiłam się na własnym oddechu, z początku był płytki i nierówny, ale już po kilku minutach udało mi się go ogarnąć. Postarałam się także nie płakać, jednak to sprawiło mi dużo więcej problemów. Nagle usłyszałam kroki, ludzkie. I dźwięk kopyt, uderzających o podłoże. Starłam rękawem łzy z policzków, zupełnie nie przejmując się tym, że pobrudziłam go tuszem do rzęs. Wstrzymałam oddech. Postać, która weszła do stajni nie zauważyła mnie. Miałam szansę na ucieczkę, jednak nie nawiałam, jak to mam w zwyczaju. Tylko siedziałam cicho. Siedziałam, oczekując na to, co wydarzy się dalej.
Zdołałam usłyszeć, że osoba, która krząta się po stajni jest mężczyzną. Poznałam po głosie. Ten głos był mi znany. Już dziś go słyszałam.
I stało się. Znalazł mnie. Z tego co się wydarzyło też niewiele wiem. Wszystko widzę jak przez mgłę. Ale poprosił mnie o pomoc, uprzednio mi ją oferując. Zgodziłam się na ten układ.
- Jasne. - powiedziałam - Chodź.
Zaprowadziłam chłopaka na halę. Mówił coś do mnie, ale ciężko mi było skupić myśli.
- W porządku? - zapytał w końcu, a mnie zdziwiło dlaczego się mną przejmuje. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego.
- Tak. Dlaczego pytasz? - odparłam spokojnie.
- Nie wyglądasz zbyt dobrze.
Ten to wie co powiedzieć dziewczynie. Poczułam ochotę odpowiedzenia mu "dzięki", ale jakoś nie miałam na to siły. Na nic nie miałam siły. Obserwowałam tylko, jak Mikel dosiada swojego wierzchowca.
- Jesteś pewna, że wszystko okej? - ponowił pytanie. Zupełnie jakby myślał, że nie zrozumiałam za pierwszym razem, ciekawe czy to, że wyglądam źle też zamierza mi powtórzyć...
- Nic mi nie jest. Po prostu też jestem tu nowa. Aklimatyzuję się. - mój głos był tak pusty, że czułam się, jakby moje słowa należały do kogoś innego, obcego.
Oczywiście skłamałam Mikelowi, tylko nie rozumiałam dlaczego jestem dla niego taka oschła. Nie zrobił nic złego, jedyny zainteresował się moim stanem.
Może to właśnie dlatego.
- Mogę zostać i popatrzeć jak trenujesz? - zapytałam.
- Nie ma problemu. - odparł, uśmiechając się ciepło.
Próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale wyszedł mi jakiś grymas, więc po chwili się poddałam. W milczeniu oglądałam trening Mikela. W przeciwieństwie do mnie on wciąż coś mówił. Nie wiedziałam co, nie słuchałam go. Jednak zdawało mi się, że nie mówi do mnie, tylko do swojego konia. Sprawiało to takie wrażenie jakby byli przyjaciółmi. Idealnie ze sobą współgrali, uzupełniali się, jakby się rozumieli. Mikel potrafił uspokoić ogiera od razu, jeszcze zanim ten zdążył się spłoszyć, jakby łączyła ich niewidzialna więź.
Rzuciłam na tę niezwykłą parę ostatnie spojrzenie i wyszłam, nie chcąc im przeszkadzać. Nie chcę, żeby ten chłopak miał ze mną cokolwiek wspólnego, wydaje się być dobry. Nie mam zamiaru i jemu spieprzyć życia.
Jestem toksyczna.
Mikel?
Starałam się, no ale no, nie wyszło :<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz