Włożyłem kluczyki do stacyjki Hondy Maxa i przekręciłem je. Silnik warknął cicho i wrzucając wsteczny bieg wycofałem z miejsca parkingowego. Droga do miasteczka minęła mi bardzo szybko i już po dwudziestu minutach załatwiałem sprawy Maxa. Na liście zadań, które miałem zrobić w jego imieniu znalazła się również pozycja: Kup żelki. 10 paczek. Cały Max, nic tylko by żarł żelki. No ale obietnica obietnicą. Przy kasie ekspedientka patrzyła to na 10 opakowań kolorowych misiów to na mnie. Zapłaciłem za zakupy i czym prędzej stamtąd wyszedłem, nie chcąc być już dłużej obrzucanym dziwnym spojrzeniem sprzedawczyni. Wrzuciłem reklamówki do bagażnika i zatrzasnąłem klapę. Poczułem jak kilka kropel zimnego deszczu spada mi na twarz. Spojrzałem w górę i zobaczyłem nad sobą ciężkie burzowe niebo. Ponownie usiadłem za kółkiem samochodu i w momencie zamknięcia się drzwi deszcz runął na ziemię, jakby czekał na ten moment całą wieczność. Odpaliłem pojazd i włączyłem wycieraczki. Widoczność nie była najlepsza, a z nieba nadal uderzały wielkie krople deszczu, które bębniły charakterystycznie o maskę i szyby samochodu.

- Nie zimno ci? - zdołałem w końcu coś z siebie wydusić.
- Ani trochę... - odpowiedział mi znajomy głos.
- Vicky? - zapytałem dla pewności, a skinięcie głowy dziewczyny potwierdziło moje podejrzenie.
Zatrzasnąłem drzwi od strony kierowcy i szybkim krokiem podszedłem do dziewczyny. Skulona sylwetka i posiniałe usta świadczyły o tym, że musi jej być strasznie zimno. Zdjąłem szybko swoją kurtkę i narzuciłem ją Victorii na ramiona, która nie protestując pozwoliła mi się następnie zaprowadzić do samochodu. Wsiedliśmy do Hondy i spojrzałem na przemoczoną do suchej nitki dziewczynę. Widziałem jak trzęsie się z zimna i włączyłem ogrzewanie. Nie uszło również mojej uwadze jej przygnębienie.
- Co się stało? - zapytałem, patrząc jej prosto w oczy - Jak długo tak siedziałaś?
Vicky? Takie nijakie i krótkie... xdd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz