Może od razu przyznam
się sam sobie, że nie powinienem, bynajmniej według mnie, zacząć treningu
widząc dziewczynę w takim stanie. Miałem lekkie wyrzuty sumienia, ze może się
jej przeze mnie coś stać. Bres od razu wyczuł moje zwątpienie i przestał mnie
słuchać. Byłem tak zaniepokojony stanem spotkanej osóbki, że totalnie zapomniałem o tym, że siedzę tu na koniu i własnie miałem przeskoczyć wraz z nim przez przeszkodę. Przeskoczyłem, ale sam. Ogier gwałtownie się zatrzymał, a ja nieskupiony na tym co robię przeleciałem nad szyją konia i wylądowałem za okserem. Strąciłem ręką drąg, który upadł obok mnie. Dopiero w tym momencie zrozumiałem co się stało. Bres podszedł do mnie nieco zdenerwowany zaistniałą sytuacja i trącił mnie pyskiem jakby chciał sprawdzić czy coś mi się stało. Podniosłem rękę i pogładziłem go po szyi.
- Spokojnie, nie twoja wina.. – Szepnąłem i podniosłem się klepiąc konia. Rozejrzałem się dookoła szukając dziewczyny. Mówiła, że chce obejrzeć trening, a tymczasem zapadła się pod ziemię. Trening to nie jest teraz dobry trening. Wróciłem bez problemu do stadniny i zaprowadziłem ogiera do boksu, rozsiodłałem go oraz zabrałem ze sobą sznurek, na którym jeździłem. Zaniosłem wszystko do siodlarni i odłożyłem wszystko na swoje miejsce. Pora poszukać dziewczyny. Przeszedłem przez całą stajnię, odwiedziłem jej każdy, nawet najmniejszy zakamarek.
- Cholera! – Wrzasnąłem zdenerwowany. Szukałem jej także w okolicach hali i innych budynków należących do Morgan University. Wszystko nadaremno. Nie sądzę by w takim stanie udała się do pokoju. Mogła by się natknąć na innych ludzi, a raczej w tej sytuacji chciałaby tego jak najbardziej uniknąć. Wróciłem do stajni i podszedłem do boksu konia, gdzie ostatnim razem ja spotkałem. Pogłaskałem ogiera po łbie delikatnie, niestety nie było jej pod boksem lub w jego okolicy. Westchnąłem ciężko. Nagle coś mi mignęło w boksie Foresta. Zajrzałem do środka i automatycznie otworzyłem drzwi boksu. W środku leżała blondynka. Wszedłem do środka i spojrzałem na nią. Nachyliłem się nad nią i sprawdziłem czy oddycha. Przyjrzałem się uważnie jej ciału czy przypadkiem nie ma żadnego uszkodzenia, być może Forest mógł ja kopnąć nawet nieświadomie na szczęście była cała. Zaczęła powoli odzyskiwać przytomność.
- Halo? Słyszysz mnie? – Spojrzałem na nią. – Możesz mi powiedzieć, co się stało?
- Tak… - szepnęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałem. – Chyba zemdlałam, ale już wszystko dobrze. – Powiedziała teraz już wyraźniej.
- Boli cię coś?
- Niee, jestem zmęczona. To pewnie dlatego. Nie mogę spać od paru dni…
Zdjąłem z siebie bluzę i położyłem ją na dziewczynie dokładnie ją owijając. Wziąłem blondynkę powoli na ręce.
- Jakby coś cię bolało, krzycz. Mów do mnie cały czas. Jak masz na imię?
Powoli opuściliśmy boks, a następnie wyszliśmy ze stajni. Całe szczęście noc była ciepła i nie padało inaczej musielibyśmy zostać w stajni, a nie chciałem by dziewczynie było zimno dlatego szybko chciałem ją zanieść do swojego pokoju by mogła się spokojnie położyć na łóżku i zasnąć.
- Mam na imię Pamela. – Powiedziała już w miarę głośno.
- Bierzesz jakieś tabletki nasenne?
- Po co tabletki… - Jęknęła. Doszliśmy do mojego pokoju. Kopnąłem drzwi nogą by się zamknęły, a Pamelę położyłem na swoim łóżku i przykryłem ją ciepłym kocem. Przyniosłem jej również szklankę wody, a ona wzięła ją i wzięła łyk po czym odłożyła naczynie na szafkę nocna, która znajdowała się obok łóżka. Następnie położyła się i zasnęła. Przez bardzo długi czas niespokojnie wierciła się po łóżku. Postanowiłem lekko chwycić ją za rękę, a problem powoli sam mijał. W końcu sam lekko przysnąłem, ale co 15 minut budziłem się by sprawdzić jak się ma blondynka, cały czas sprawdzałem jej oddech i kontrolowałem, czy nie ma gorączki.
słuchać. Byłem tak zaniepokojony stanem spotkanej osóbki, że totalnie zapomniałem o tym, że siedzę tu na koniu i własnie miałem przeskoczyć wraz z nim przez przeszkodę. Przeskoczyłem, ale sam. Ogier gwałtownie się zatrzymał, a ja nieskupiony na tym co robię przeleciałem nad szyją konia i wylądowałem za okserem. Strąciłem ręką drąg, który upadł obok mnie. Dopiero w tym momencie zrozumiałem co się stało. Bres podszedł do mnie nieco zdenerwowany zaistniałą sytuacja i trącił mnie pyskiem jakby chciał sprawdzić czy coś mi się stało. Podniosłem rękę i pogładziłem go po szyi.
- Spokojnie, nie twoja wina.. – Szepnąłem i podniosłem się klepiąc konia. Rozejrzałem się dookoła szukając dziewczyny. Mówiła, że chce obejrzeć trening, a tymczasem zapadła się pod ziemię. Trening to nie jest teraz dobry trening. Wróciłem bez problemu do stadniny i zaprowadziłem ogiera do boksu, rozsiodłałem go oraz zabrałem ze sobą sznurek, na którym jeździłem. Zaniosłem wszystko do siodlarni i odłożyłem wszystko na swoje miejsce. Pora poszukać dziewczyny. Przeszedłem przez całą stajnię, odwiedziłem jej każdy, nawet najmniejszy zakamarek.
- Cholera! – Wrzasnąłem zdenerwowany. Szukałem jej także w okolicach hali i innych budynków należących do Morgan University. Wszystko nadaremno. Nie sądzę by w takim stanie udała się do pokoju. Mogła by się natknąć na innych ludzi, a raczej w tej sytuacji chciałaby tego jak najbardziej uniknąć. Wróciłem do stajni i podszedłem do boksu konia, gdzie ostatnim razem ja spotkałem. Pogłaskałem ogiera po łbie delikatnie, niestety nie było jej pod boksem lub w jego okolicy. Westchnąłem ciężko. Nagle coś mi mignęło w boksie Foresta. Zajrzałem do środka i automatycznie otworzyłem drzwi boksu. W środku leżała blondynka. Wszedłem do środka i spojrzałem na nią. Nachyliłem się nad nią i sprawdziłem czy oddycha. Przyjrzałem się uważnie jej ciału czy przypadkiem nie ma żadnego uszkodzenia, być może Forest mógł ja kopnąć nawet nieświadomie na szczęście była cała. Zaczęła powoli odzyskiwać przytomność.
- Halo? Słyszysz mnie? – Spojrzałem na nią. – Możesz mi powiedzieć, co się stało?
- Tak… - szepnęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałem. – Chyba zemdlałam, ale już wszystko dobrze. – Powiedziała teraz już wyraźniej.
- Boli cię coś?
- Niee, jestem zmęczona. To pewnie dlatego. Nie mogę spać od paru dni…
Zdjąłem z siebie bluzę i położyłem ją na dziewczynie dokładnie ją owijając. Wziąłem blondynkę powoli na ręce.
- Jakby coś cię bolało, krzycz. Mów do mnie cały czas. Jak masz na imię?
Powoli opuściliśmy boks, a następnie wyszliśmy ze stajni. Całe szczęście noc była ciepła i nie padało inaczej musielibyśmy zostać w stajni, a nie chciałem by dziewczynie było zimno dlatego szybko chciałem ją zanieść do swojego pokoju by mogła się spokojnie położyć na łóżku i zasnąć.
- Mam na imię Pamela. – Powiedziała już w miarę głośno.
- Bierzesz jakieś tabletki nasenne?
- Po co tabletki… - Jęknęła. Doszliśmy do mojego pokoju. Kopnąłem drzwi nogą by się zamknęły, a Pamelę położyłem na swoim łóżku i przykryłem ją ciepłym kocem. Przyniosłem jej również szklankę wody, a ona wzięła ją i wzięła łyk po czym odłożyła naczynie na szafkę nocna, która znajdowała się obok łóżka. Następnie położyła się i zasnęła. Przez bardzo długi czas niespokojnie wierciła się po łóżku. Postanowiłem lekko chwycić ją za rękę, a problem powoli sam mijał. W końcu sam lekko przysnąłem, ale co 15 minut budziłem się by sprawdzić jak się ma blondynka, cały czas sprawdzałem jej oddech i kontrolowałem, czy nie ma gorączki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz