niedziela, 19 marca 2017

Od Andy'ego cd. Juliet

Na śniadanie zdążyłem w ostatniej chwili, bo oczywiście zamiast od razu pójść, wolałem trochę sobie pośpiewać. Zacząłem pracę nad kilkoma utworami, z tego jeden jest w całości stworzony przeze mnie. Kilka innych zaczęliśmy jeszcze sporo przed moim wyjazdem, a wczoraj Ashley wysłał mi nowy tekst, z którym jeszcze nie zdążyłem za bardzo się zapoznać. No właśnie, Ashley!
Wychodząc ze stołówki, wysięgnik z kieszeni telefon i wybrałem numer do przyjaciela. Purdy jak zwykle, odebrał zaraz po trzecim sygnale.
- No proszę, proszę. Pan Biersack sobie o mnie przypomniał?! - Usłyszałem jego śmiech.
- Ashley? Cholera, miałem zadzwonić do mamy.
- Nie rób sobie jaj, wiem, że tęskniłeś! - zawołał.
- Być może - zaśmiałem się.
Zespół, był dla mnie jak druga rodzina. To właśnie przy nich byłem bardziej.. hm.. nie wiem jak to ująć, uznajmy, że wyluzowany. Nie zachowywałem takiej powagi, jak teraz, bo przy tych idiotach nawet nie można było być poważnym.
- Odwiedzimy cię niedługo - zagadnął Ashley, po czym znowu zaczął się śmiać - Tylko pod warunkiem, że nauczysz mnie jeździć.
- Zabawne - mruknąłem pod nosem, kierując się w stronę stajni - Chociaż.. to mogłoby wyglądać dość zabawnie.
- Jasne, nawet bym nie wsiadł na tą diabelską istotę.
- Hephaestus nie jest bardziej diabelski niż ty. Nie będę wspomniał, kto ostatnio..
- Okej! Nie musisz mi przypominać! Raz za dużo wypiłem, a wszyscy mi to wypominają - przerwał mi szybko - Dobra, muszę kończyć, przyjechał nasz menadżer. Do zobaczenia, Andy!
- Cześć, Ashley.
Rozłączyłem się akurat w momencie, gdy znalazłem się przed boksem Hephaestus'a.
- Wcale nie jesteś diabelski, prawda? - Uśmiechnąłem się, głaszcząc ogiera po głowie.
Hephaestus zarżał głośno, jednocześnie machając wysoko głową.
- Dokładnie, też tak uważam - odezwałem się i ruszyłem w stronę siodlarni.
Gdy tylko wszedłem do pomieszczenia, od razu rzucił mi się w oczy rząd skrzynek, ze sprzętem do czyszczenia. Każda z nich była przypasowana do odpowiedniego konia. Szybko odszukałem taką, na której widniało imię mojego ogiera i udałem się z powrotem do boksu mojego ogiera.
Hephaestus przebierał nerwowo kopytami i na pierwszy rzut oka, było już widać, że ma ochotę na jazdę.
- Może po obiedzie pójdziemy na tor wyścigowy, co ty na to? - spytałem, wyjmując zgrzebło ze skrzynki.
Ogier zarżał i kilkukrotnie poderwał przednie kończyny do góry. Coś czuję, że mimo wolnego czwartku, czeka nas ostry trening.
Szczotkowanie konia, łącznie z wyczyszczeniem kopyt, za czym Hephaestus raczej nie przepada za kopystką i na jej widok od razu zaczyna się denerwować i próbuje mi ją zabrać. Gorzej jest, jak nie trafi i chwyci zębami za moją dłoń, jednak szybko się orientuje i spuszcza głowę, na znak, że nie chciał.
Spakowałem wszystko do skrzynki i opuściłem boks ogiera, kierując się w stronę siodlarni. Odłożyłem własność na miejsce i gdy już miałem wychodzić, do pomieszczenia weszła Juliet z ogłowiem na ramieniu i siodłem w ręce.
- Gdzie to się tak wcześnie było, panno Simms? - spytałem, opierając się o ścianę.
- Na przejażdżce, a czy coś panu nie odpowiada, panie Biersack? - Uniosła brwi, odkładając sprzęt na miejsce.
- Tylko pytam. - Uniosłem ręce w geście obronnym.
Chciałem jeszcze o coś zapytać, ale w tym samym momencie usłyszałem dźwięk telefonu, oznaczający nową wiadomość. Wyjąłem komórkę z kieszeni i zaraz zobaczyłem, że to od Ashley'a.
Napisał, że mam mu później wszystko powiedzieć i przy najbliżej okazji wyjaśni, że zespół nie jest zawieszony. Kliknąłem w link, który mi przesłał.
Tytuł artykułu brzmiał dokładnie tak:
Andy Biersack z nową dziewczyną. Czy to ona była powodem jego wyjazdu? Czy to dla niej wokalista postanowił na jakiś czas zawiesić zespół?
Nawet nie męczyłem się, żeby przeczytać resztę, nie lubię czytać takich zmyślonych historyjek, bo niczym innym nie można tego nazwać. Czym innym jest wywiad, a czym innym takie domysły "dziennikarzy".
- Jeszcze kilka dni i ogłoszą cię panią Biersack. - Uśmiechnąłem się w stronę Juliet, jednocześnie wskazując na artykuł.
Juliet?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz