czwartek, 16 marca 2017

Od Ylenii CD Valeriyi

Po pożegnaniu się z nowo poznaną dziewczyną, wróciłam do swojego pokoju. Po otwarciu drzwi, czekały na mnie walizki pozostawione na środku. Jak sobie o tym przypomniałam? Potykając się o nie. Szybko zaliczyłam bliskie spotkanie z podłogą. Podniosłam się z nieco obolałą kostką. Na szczęście wyszła z tego bez szwanku, jak reszta mnie. Nie wyglądała na skręconą. Aby więcej nie zaliczyć takiego wypadku, od razu wzięłam się do rozpakowania wszystkiego i ułożenia na swoje nowe miejsca. Pokój był całkiem ładnie urządzony, jednak wprowadziłabym kilka swoich poprawek. Coś bardziej w "moim" stylu. Jednak zajmę się tym później. Było tego trochę. Potem jeszcze poukładać rzeczy Smiley'a, to dopiero będzie zabawa. Podczas dalszego układania tych wszystkich drobiazgów, które jako ostatnie zostały, usłyszałam pukanie do drzwi. Trochę mnie to zaskoczyło. Zanim jednak do nich podeszłam, szybko odsunęłam walizki gdzieś na bok. Dopiero po zrobieniu tego mogłam otworzyć. Nie chciałam żeby historia z wypadkiem powtórzyła się. Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam za nimi Valeriyę. Stała trochę skruszona, w różowych kapciach, które moim zdaniem pasowały do jej urody. 
- Przepraszam, że ci przeszkadzam... Ale...- tutaj pokazała swój palec we krwi- Wiem wiem, niezdara ze mnie...
- No coś ty! Nic się nie stało. Wchodź. Nie mam wody utlenionej, ale zaraz poszukam jakichś plastrów w plecaku. W tym czasie opłucz ranę wodą- poleciłam jej, idąc już w stronę plecaka.
Valeriya skinęłam głową i podreptała do łazienki. Chwilę potem usłyszałam szum wody. Po przeszukaniu plecaka znalazłam opakowanie plastrów. Były to takie dla dzieci, z motywem Myszki Mickey, kupione na szybko. Wyciągnęłam jeden i poszłam do dziewczyny. Woda zmywała krew. Chwyciłam delikatnie za jej nadgarstek i przybliżyłam do siebie. Zakleiłam jej ranę niczym profesjonalista. 
- No i proszę. Za kilka dni nie będzie ani śladu- uśmiechnęłam się promiennie.
- Dziękuję- odwzajemniła uśmiech. Zauważyłam, że mój plaster z motywem tej słynnej myszy spodobał się jej.  
- Jeśli chcesz, to dam ci komplet. Tak na wszelki wypadek i to naprawdę nic takiego- podałam jej listek (?) plastrów.
Zanim zdążyła zaprotestować, włożyłam je Valeriyi do ręki. Widziałam wtedy, jak się rumieni. Mogłam zaliczyć ją do tych bardziej nieśmiałych, ale nie przeszkadzało mi to. 

Minęło kilka dni. Przez ten czas razem z moją nową koleżanką poznawałam lepiej okolicę, kadrę i innych uczniów. W końcu przyjechała moja dwójka uroczych chłopców. Mowa tu o Bailey'u i Victory Smile. Będę mogła się nareszcie na nim przejechać, ale niech najpierw odpocznie. Szczeniak, w przeciwieństwie do ogiera niemal fruwał z radości, gdy mnie ujrzał. Natychmiast zaczął mnie obskakiwać. Ogier ograniczył się tylko do parsknięcia i zarzucenia łbem. Odprowadziłam go do boksu, żeby odpoczął. Sama jakoś starałam się cały jego sprzęt zanieść do siodlarni. Usiadłam na podłodze, a wokół mnie biegał radośnie Bailey. Podczas gdy ja układałam wszystko na miejsce, on zajął się gryzieniem gumowej piłeczki. Nagle przestał i zaczął szczekać tym swoim uroczym głosikiem, który tak uwielbiałam. Po odwróceniu głowy zauważyłam w drzwiach Valeriyę, która niepewnie patrzyła na tego blondynka.
- Może ci... Pomóc...?- zaproponowała, nadal patrząc na skaczącego szczeniaka.
- Jeśli akurat nie jesteś zajęta, to chętnie skorzystam z pomocy, bo trochę tego jest- spojrzałam na Bailey'a- Nie przejmuj się nim. Nie gryzie, jedyne co, to tylko cię obwącha i będzie domagał się pieszczot- zaśmiałam się.

<Valeriya? On nie gryzie xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz