niedziela, 19 marca 2017

Od Carmen C.D. Jonatana

Chwilę się zawahałam. Jednak uznałam że pomoc się przyda. Raffaele na pewno ma tysiąc innych zajęć, takich jak... No w sumie to nie wiem, ale póki co chcę odpocząć od jego towarzystwa. Taa... I to jest właśnie najdziwniejsze.
-Jasne - powiedziałam i zabrałam się za otwieranie drzwi.
W środku pokoju, panował porządek. Mendoza ciekawsko wystawiła pyszczek zza domku dla królików. Szczeniak od razu podbiegł do klatki, a ja otwarłam drzwiczki żeby zwierzęta się zapoznały i nie pozabijały jak mnie nie będzie. Wkroczyłam do łazięki i odkręciłam wodę. Voice na nowy dźwięk, od razu wskoczył pod prysznic. Gdy polałam go wodą, uskoczyła w bok i zawarczał na słuchawkę od prysznica z której leciała owa woda. Jonatan po rozejrzeniu się po pokoju, postanowił wejść i mi pomóc. Przytrzymał pieska i namydlał podczas gdy ja polewałam go wodą. Kiedy Voice był dostatecznie biały i mokry, zakręciłam wodę, a piesek się otrzepał. Otarłam oczy z wody.
-Oj, zapamiętaj sobie że tak właśnie nie wolno młody psiaku - przykazałam mu.
Pies chciał już iść, ale przed tym musieliśmy go wysuszyć. Wczoraj dałam suszarkę bratu, żeby mógł wysuszyć swoje buty do jazdy konnej przed rannym treningiem, bo Suprise wrzuciła go w błoto. Przy kolacji, Mara twierdziła że wyglądało to komicznie i że musi poprosić Daily o powtórkę z rozrywki.
-Zaczekajcie tutaj... Muszę iść do kogoś po sprzęt - mruknęłam i zostawiłam psa oraz chłopaka, samych.
Zapukałam do pokoju numer 23. Po chwili drzwi ustąpiły i stanął w nich Raf.
-Dasz mi tą suszarkę? - zapytałam - Muszę wysuszyć psa.
Chłopak był zdziwiony, więc dał mi ją gdy upewnił się iż może pójść ze mną. Wróciłam do psa i chłopaka, tym razem w towarzystwie brata. Raffaele krytycznym spojrzeniem przywitał się z... No nadal nie znam jego imienia. Podczas gdy ja suszyłam psa, Raffe go trzymał, a chłopak nudził.
-A teraz jesteś śnieżny - szepnęłam do pieska, a ten zamerdał ogonem.
Ciekawe jak na jego towarzystwo zareaguje Quintano. I czy mój brat kiedykolwiek sobie pójdzie i
zostawi mnie w spokoju. Chociaż... Okej. Sama chciałam tu za nim jechać.
-To jest mój brat, Raffaele, a to jest ...
-Jonatan - przerwał mi chłopak.
-No właśnie - dodałam.
Raphael uniósł brwi.
-Miło cię poznać Jonatanie - powiedział po czym przeniósł wzrok na mnie - Cama... Jest taka sprawa. Pomożesz mi Marze i Cole'owi rozłożyć parkur?
Kiwnęłam głową. Chłopak także postanowił wyjść. W końcu to mój pokój.
***
-Czemu zawsze jesteś taki niemiły w stosunku do obcych, Ra? - zatrzymałam brata.
Blondyn westchnął i popatrzył na mnie.
-Bo są obcy.
Przewróciłam oczami. Bez słowa ruszyłam dalej, w kierunku parkuru. Rzeczywiście ujrzałam tam już
Marę i Cole'a. Ustawiali okser o wysokości 130 cm. Na nasz widok, Mara szepnęła coś do bruneta i podeszła do nas machając. Jak zwykle była uśmiechnięta. Nie wiem jakie przygody przeżyła w MU, ale większość z pewnością musiała być dla niej radosna. Jedna z dwóch klaczy kruczowłosej, Cinquechenta, stała grzecznie obok New Day'a, drugiego konia Cole'a. Podobno mają jechać jeszcze na tor w Belmont, po trzeciego konia dla Mary. Zgłosiłam się do pomocy. Raffaele odwzajemnił uśmiech starej przyjaciółki, zupełnie jakbyśmy wcześniej nie rozmawiali o jego podejściu do obcych ludzi.
-Możecie rozstawić szereg? Zacznijcie od 100 cm. Cinque woli western - poleciła Mara.
Zabraliśmy się do roboty.
***
Po pięknym pokazie umiejętności Mary i Cole'a, postanowiłam jak najszybciej wrócić do pokoju. Voice niekoniecznie był kimś godnym zaufania, szczególnie że znalazłam go w lesie kilka godzin temu. Raffe powiedział, że poćwiczy jeszcze na czworoboku z Daily Suprise. Z braku pomysłu na to co mogłabym dalej robić, włączyłam laptopa i zaczęłam oglądać Gwiazd naszych wina. Szczeniak po tym jak przez dobre 15 minut ganiał za Mendozą, usiadł obok mnie i patrzył w ekran. Zerknęłam kątem oka na drzwi. Ktoś zapukał. Zdziwiona podeszłam aby otworzyć i zastałam tam... Jonatana.

Jonatan? Znowu bez gifów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz