wtorek, 21 marca 2017

Od Andy'ego cd. Juliet

Bez słowa odpaliłem silnik i włączyłem się do ruchu. O tej porze na ulicy panował spokój, przerywany tylko pojedynczymi pojazdami, kierującymi się w przeciwną stronę niż my. Pomiędzy mną, a Juliet panowała cisza i napięta atmosfera, której nikt nie odważył się przerwać. Wyjąłem z kieszeni paczkę Marlboro i wyjąłem jednego papierosa ze środka. Trochę czasu zajęło mi odnalezienie zapalniczki, jednak gdy już miałem w dłoni małe urządzenie, włożyłem papierosa do ust i zapaliłem, jednocześnie mocno wciągając dym do płuc. Uchyliłem delikatnie okno i wypuściłem dym w jego stronę.
Gdy tylko przekroczyliśmy bramę Morgan University, Ares zerwał się z miejsca, wyczuwając, że znajdujemy się już blisko domu i zaczął szczekać.
- Ciszej, wszyscy śpią - odezwałem się do psa, który od razu wysłuchał komendy.
Juliet zerknęła na zegarek, widniejący na jej nadgarstku, jednak nie była w stanie do końca odczytać znajdujących się na nim cyfr.
- Jest już po północy, musimy wejść cicho - powiedziałem, gasząc światła i parkując blisko akademika. - MusiMY? Ja muszę, ty musisz, Ares musi, nic nie musimy - powiedziała poważnie, dopiero po chwili zaczynając zastanawiać się nad sensem swojej wypowiedzi.
- Myślisz, że w takim stanie dasz radę cicho wejść na piętro i dotrzeć do swojego pokoju? - Uniosłem brwi. - Tak, tak myślę - odpowiedziała pewnie i otworzyła drzwi.
Ściągnęła szpilki z nóg i biorąc je w rękę, niezbyt pewnym krokiem udała się w stronę wejścia.
- Chodź Ares - cmoknąłem do psa, który od razu ruszył za mną - Jesteś pewna, że wejdziesz po schodach.
- Oczywiście, a czemu miałabym nie dać sobie rady? - Zmarszczyła brwi, jednocześnie niebezpiecznie machając butami.
- Bo jeszcze nie wytrzeźwiałaś.
Juliet wzruszyła ramionami i odwróciła się na pięcie, twardo dzierżąc szpilki w dłoni. Kilka razy zachwiała się, tłumacząc, że to dziura w chodniku, albo jakiś kamień wpadł jej pod nogę. Zaciągnąłem się jeszcze kilka razy i wyrzuciłem niedopałek papierosa do kosza.
Zanim Juliet zdążyła wejść do środka, musiałem zorientować się, czy przypadkiem nikt z pracowników, lub co gorsza, właścicieli nie jest obecny na głównym holu akademika. Na szczęście nic na to nie wskazywało, jednak wciąż trzeba było zachować ostrożność, bo nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie wyjdzie z sekretariatu.
- Juliet, zaczekaj, nie wchodź po schodach - mój szept-krzyk był chyba trochę za głośny, jednak miałem nadzieję, że nikt go nie usłyszał. 
Dziewczyna, mimo, że chciała zgrywać silną i niezależną, nie miała wyjścia i musiała na mnie zaczekać. Wejście po schodach z taką ilością alkoholu we krwi byłoby sporym wyzwaniem.
- Nie myśl sobie, że ciebie potrzebuje. - Uniosła palec do góry - To znaczy, w tym momencie tak, ale ogólnie to nie.
Wywróciłem oczami i bez zbędnego gadania wziąłem Juliet na ręce. Dziewczyna nie opierała się, chociaż byłem przekonany, że za wszelką cenę próbowała.
- Gdzie masz klucz? - spytałem, gdy zatrzymałem się przy jej drzwiach.
- Em.. w torebce.
- A gdzie masz torebkę?
Juliet uniosła wzrok i zaczęła uważnie się rozglądać.
- Nie wiem, chyba zostawiłam w samochodzie. - Wzruszyła ramionami.
Wziąłem głęboki wdech, postawiłem Ju na podłodze i zacząłem szukać swojego klucza po kieszeniach. Znalazłem go dopiero w kurtce, gdzie zazwyczaj go nie chowam, się tym razem widocznie musiałem zmienić upodobania.
- Idę po swój klucz - mruknęła pod nosem.
- Nie po to wnosiłem cię po schodach, żebyś teraz się po nich stoczyła.
Dziewczyna burknęła coś niezrozumiałego pod nosem, a ja za rękę wyciągnąłem ją do pokoju.
- Ale ja chcę do siebie - jęknęła.
- Musisz się przemęczyć - westchnąłem zdejmując buty i kurtkę.
Juliet usiadła na łóżku z naburmuszoną miną, jednak po chwili, gdy zdjęła swoją kurtkę, opadła bezwładnie na łóżko. Udałem się do łazienki, by chociaż względnie się ogarnąć, a gdy wróciłem do pokoju, dziewczyna już spała. Podszedłem bliżej i chwytając krańce kołdry, przykryłem ją po samą szyję.
- Dobranoc Ju - powiedziałem cicho, odgarniając włosy z jej twarzy.
Dziewczyna mruknęła coś pod nosem i przekręciła się na drugi bok. Westchnąłem ciężko i zaraz po tym, usiadłem na fotelu.
~~*~~*~~ 
Miałem mały mętlik w głowie, to co się wczoraj wydarzyło, nie powinno w ogóle mieć miejsca. Zastanawiało mnie tylko, czy Juliet będzie wszystko pamiętać, czy może zginie jej kilka szczegółów, ale i tak nie mógłbym jej okłamywać, że nic się nie stało. Zrzuciłem z siebie koc i odłożyłem go obok biurka. Podszedłem do szafki, w celu znalezienia czegoś przeciwbólowego, bo jestem wręcz pewny, że będzie dokuczał jej kac. Udało mi się znaleźć jakieś tabletki, zabrałem z biurka butelkę wody i postawiłem na szafce nocnej, stojącej obok łóżka. Ares jak zwykle o tej porze czekał już przy drzwiach, żeby wyjść na krótki spacer, a ja postanowiłem nie przerywać snu Juliet i po cichu wyszedłem ze zwierzęciem na zewnątrz.
~~*~~*~~
Gdy wróciłem Juliet nie było w pokoju, a zauważając zamknięte drzwi od łazienki, domyśliłem się, że tam właśnie jest. Odpiąłem Aresowi smycz, a ten od razu wskoczył na łóżko. Siadłem przy biurku, czekając aż wróci Juliet, bo chyba musimy sobie trochę wyjaśnić, wczoraj zbyt dużo się wydarzyło, żeby to przemilczeć. To nie chodzi o to, że Juliet mi się nie podoba, czy coś, wręcz przeciwnie, jednak wiedziałem, że teraz liczy się dla mnie przede wszystkim zespół i nie chciałem w żaden sposób go zaniedbać. Wystarczający jest fakt, że wyjechałem do uniwersytetu, co i tak bardzo utrudnia nam pracę. Po chwili drzwi od łazienki zaskrzypiały i pojawiła się w nich Juliet.
- Em.. możesz przynieść mi moją torebkę? - spytała, spuszczając wzrok na swoje nogi. 
- Zaraz ci ją przyniosę, możemy najpierw pogadać? 
- A mamy o czym? - Zmarszczyła brwi 
- Tak, o wczorajszym dniu - odpowiedziałem krótko
- Odpieprz się, mam dość, chcę iść do siebie i po prostu odpocząć.
- Nie przyniosę ci tej torebki dopóki nie porozmawiamy.
- To sama po nią pójdę!
- Nie otworzę ci samochodu.
- Wybiję szybę. - Wzruszyła ramionami.
- Ym.. o tym nie pomyślałem. - Zmarszczyłem brwi.
- Co sobie pomyślą dziennikarze, fani? Ich idol, Andy Biersack jest kobieciarzem, nie lubiącym okazywać uczuć? Na dodatek zdradza swoją dziewczynę! 
- Po pierwsze, wszystko co powiedziałaś nie jest prawdą, a po drugie oni nie muszą nas rozumieć.
Przepraszam, jeżeli w jakiś sposób cię uraziłem, naprawdę nie chciałem. - dodałem, po czym podniosłem się z miejsca i podszedłem do dziewczyny - Wybaczysz mi? - spytałem unosząc jej podbródek, by spojrzała mi w oczy.



Juliet? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz