niedziela, 12 marca 2017

Od Charlotte do Nialla

Podciągnęłam kolana pod brodę, opierając czoło o chłodną szybę i obserwując spadające na nią krople. Na zewnątrz padało od piętnastu minut i czterdziestu dwóch sekund. Czterdziestu trzech. Czterdziestu czterech.
Nie miałam najmniejszej ochoty zabrać się za odrabianie lekcji, zwyczajnie nie potrafiłabym się skupić. Te wszystkie mitochondria i aparaty Golgiego zdawały się być niezrozumiałym dla mojego mózgu językiem, którego nawet nie starałam się zrozumieć.
Do Nialla również nie mogłam zadzwonić, bo... po prostu nie. Horan dostatecznie wyraźnie pokazał, że nie potrzebuje mojego towarzystwa.
Nie rozumiem jak mogłam być taka głupia i uwierzyć, że w końcu kogoś zainteresowało moje życie. Że ktokolwiek będzie chciał słuchać mojego paplania. Kogoś, komu w końcu będzie na mnie zależeć. Choć odrobinę. Z trudem powstrzymałam szloch na samą myśl o tym.
Myślałam, że już zaczyna mi się układać. Zdawało mi się, że moje życie wraca do normy, że niedługo wszystkie moje wspomnienia z dzieciństwa znikną. Albo chociaż przynajmniej osłabną.
Po jaką cholerę ja się tak oszukiwałam?
Byłam i jestem największym gównem chodzącym po tym świecie,
Nic nie znaczę.
Tym razem nie powstrzymywałam łez, które bezgłośnie zaczęły spływać po moich policzkach. Słony potok drążył niewidzialne koryto w mojej skórze, a kiedy poczułam jego smak na ustach, szybkim ruchem wytarłam twarz. Z czarnej plamy na rękawie mojej bluzy wywnioskowałam, że mój tusz do rzęs popłynął razem z łzami. Do niedawna popędziłabym do łazienki by doprowadzić się do porządku. Teraz miałam to wszystko gdzieś.
Elbise i Jeffrey ułożyły się u moich stóp, a ich miarowe oddechy pozwoliły mi się w końcu uspokoić. Ciszę przerywały jedynie moje głośne pociągnięcia nosem.
Nie rozumiałam co się ze mną dzieje, bo jeszcze nigdy nie miałam takiego dupnego nastroju z powodu zwykłego chłopaka. Ba, nawet nie wiedziałam dlaczego tak zależy mi na jego towarzystwie.
Może dlatego, że lubiłam spędzać z nim czas. A może, bo to był Niall.
Niall...

Gryząc z nudów gumkę od ołówka, przeskakiwałam wzrokiem od jednego ucznia do drugiego. Wśród studentów panowało poruszenie, bowiem Luke Hemmings właśnie rozdawał bilety na nadchodzący koncert swojego zespołu. Szczerze powiedziawszy nie słuchałam ich muzyki, ale skoro tyle osób zgromadziło się wokół piosenkarza, nie mogli być najgorsi.
Kiedy już miałam wstać i wrócić do swojego pokoju, zostałam zatrzymana przez blondyna, który pozbywszy się tłumu, podszedł do mojego stolika.
- Charlotte - uniosłam brew, jakby w wyrazie zaskoczenia.
Przechyliłam lekko głowę.
- O, cóż za zaszczyt. W czym mogę służyć? - nie potrafiłam powstrzymać się przed użyciem sarkazmu. Kiepski humor plus wrodzona złośliwość równa się... no tak, ironia. - Sorry, mam gorszy dzień.
Jasnowłosy potarł brodę, krzyżując ręce.
- Jak pewnie słyszałaś niedługo dajemy koncert, a Niall gościnnie na nim wystąpi - podniosłam wzrok, marszcząc czoło. - Chciałbym cię na niego zaprosić, jesteście w końcu przyjaciółmi.
Słysząc jego ostatnie słowa, skrzywiłam się.
- Spóźniłeś się, byliśmy. Nie gadamy ze sobą, Horan wyraźnie pokazał, że ma mnie dość, także... - podniosłam się, chcąc zakończyć ten temat. Nie wytrzymałabym dłuższej rozmowy o Irlandczyku.
- Nie będę cię zmuszał, ale... zastanów się chociaż - Luke wyciągnął w moją stronę wejściówkę, którą po dłuższej chwili wahania przyjęłam.

W dzień koncertu nie mogłam się uspokoić. Z jednej strony miałam wielką ochotę na niego pójść i zobaczyć śpiewającego Nialla. Blondyn kochał muzykę, więc nic dziwnego, że udało mu się - z pomocą 5SOS - załatwić sobie występ.
Ciekawość jak zwykle zwyciężyła i po przebraniu się w lepsze ciuchy pobiegłam na przystanek, mając nadzieję, że nie spóźnię się na imprezę. I nie wiem jakim cudem, ale udało mi się. Po półgodzinnej jeździe autobusem i ośmiu minutach biegu byłam na miejscu. Zmachana, ale zadowolona podeszłam do stanowiska, gdzie ludzie z obsługi sprawdzają bilety i wyciągnęłam z torby papierek.
Ochroniarz przez dłuższy czas oglądał bilet, aż w końcu wykonał telefon, po którym mnie wpuścił. Dość dziwne, przecież wejściówka to wejściówka. Dopiero po chwili zauważyłam, że osiłek prowadzi mnie za kulisy, gdzie najprawdopodobniej zebrali się najbliżsi przyjaciele członków zespołu.
Dotarłszy na miejsce zdałam sobie sprawę, że 5SOS kończą właśnie jedną ze swoich piosenek, a na scenę ma zaraz wyjść Niall. Dostrzegłam go w pobliżu głośników, ale nie zdążyłabym się przepchać przez stojący między nami tłumek. Nie dałabym rady.
Po krótkiej mowie Luke'a, Horan złapał swoją gitarę i ruszył w kierunku stojącego na środku podwyższenia, zaciskając dłonie na gryfie.
Denerwował się.
- Swoją piosenkę dedykuję dziewczynie, której wiecznie zachmurzona twarz, zawsze rozświetla mój dzień - powiedział do mikrofonu, co wywołało jeszcze większą falę aplauzu.
Uśmiechnęłam się lekko, ciekawa co zaśpiewa. Podobno napisał własny utwór.
And I want to tell you everything
The words I never got to say the first time around.
And I remember everything
From when we were the children playing in this fairground.
Wish I was there with you now.
Nawet nie wiem, kiedy po mojej twarzy zaczęły bezgłośnie spływać łzy. Chociaż co chwilę wycierałam twarz, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że moje oczy produkują coraz to nowsze słone krople. Dopiero głęboki wdech pomógł mi się trochę uspokoić.
Końcówkę zaśpiewał cicho, bez akompaniamentu gitary, dodając piosence jeszcze więcej uroku.
Tak jak się spodziewałam, został nagrodzony ogromną ilością braw, które zdawały się nie mieć końca i trwały dobre kilka minut. Następnie Niall skierował się w stronę kulis, a na scenę znowu weszli 5SOS. Kilka osób skinęło w jego stronę głowami, w wyrazie aprobaty. Chłopak przystanął kilka metrów ode mnie, rzucając mi zaskoczone spojrzenie.
- Niall - splotłam palce, nie wiedząc co z nimi zrobić. Dosłownie czułam, jak na moje policzki wpełza wściekle czerwony rumieniec. - Ja...
Nie dane było mi dokończyć.
- NIALL! - szatynka dosłownie rzuciła się na Irlandczyka, chowając twarz w jego szyi. Poczułam jak coś ściska moje serce, a nieprzyjemne uczucie wypełnia mnie jak balon. Przegryzłam wargę, siląc się na słaby uśmiech. - To było takie słodkie! Nie mogę uwierzyć, że napisałeś o mnie piosenkę!
No tak, ona.
Jakim cudem mogło mi przejść przez myśl, że to o mnie.
Spojrzałam na chłopaka, przekazując mu bezgłośne "Pogadamy później".
Miałam zamiar wrócić do akademii i się napić.


Siedziałam na łóżku, co jakiś czas pociągając łyk piwa z butelki. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło, ale sądząc z opinii publicznej i twierdzenia, że alkohol pomaga się zrelaksować, sięgnęłam po ten popularny złoty trunek. W sumie, nie smakował najgorzej, ale nie mogłam również powiedzieć, że jest dobry. Ot trochę bąbelków.
Nie zamierzałam się upijać, stwierdziłam, że jedna butelka dostatecznie mi wystarczy i po skończeniu jej, usiadłam przy laptopie. Na facebooku roiło się od zdjęć z koncertu i mimowolnie zaczęłam je przeglądać. Niall, Luke, zdjęcie z fanami, Callum.
Co zdjęcie to inna, uśmiechnięta twarz.
- Charlie? - nawet nie zauważyłam, gdy do mojego pokoju wszedł Irlandczyk. Wow, co ten alkohol robi z ludźmi.
- Hej - szybkim ruchem zamknęłam komputer, zerkając na śpiące pod biurkiem psy.
- W porządku? - przysiadł obok mnie, co wydało mi się zaskakujące, zważywszy na to, że przez kilka dni w ogóle nie rozmawialiśmy.
Po raz kolejny tego dnia przegryzłam wargę, teraz już suchą i popękaną. Nic dziwnego, gryzłam ją odkąd tylko pamiętam.
Spojrzałam na Nialla, który wbijał we mnie spojrzenie swoich jasnych oczu. Tęskniłam za jego widokiem, nawet nie wiem dlaczego. Po prostu.
- Nic nie jest w porządku - mruknęłam, czując napływające do oczy łzy. - Nie odzywamy się do siebie, później grasz na koncercie piosenkę o Marie, a teraz przychodzisz do mnie. Nie rozumiem co się dzieje, Horan - niewiele myśląc niemal staranowałam chłopaka, obejmując go mocno. Okropnie mi go brakowało. Skuliłam się niczym małe dziecko, pozwalając by oparł brodę na moim ramieniu i mnie przytulał. Wtuliłam się w bluzę blondyna, wdychając jego zapach. Pozwalał mi się zrelaksować, był czymś znajomym. 
Z każdą chwilę mój oddech się uspokajał, a łzy powoli przestawały lecieć.

Niall?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz