sobota, 25 marca 2017

Od Andy'ego cd. Juliet

- Mówiłam - zachichotała, gdy pocałowałem ją w czoło.
- Czy wy, kobiety, zawsze musicie mieć rację? - Zmarszczyłem brwi, kładąc dłonie na jej talii.
- Być może - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
W tym momencie Ares podbiegł bliżej i wcisnął się między nasze nogi, rozdzielając nas i głośno szczekając zaczął podskakiwać na dwóch łapach. Nasz spacer był dość krótki i tylko dla fizjologicznych potrzeb psa, więc nawet nie zdążył się wybiegać. Podszedł teraz do pustej miski na jego psie chrupki i przypomniałem sobie, że miałem mu kupić wczoraj karmę, bo tamta się już skończyła. Przy okazji muszę zrobić jakieś zakupy, mój cały zapas słodyczy został pochłonięty przez Nialla, dodatkowo lubię mieć zawsze jakąś wodę przy sobie.
- Cholera - mruknąłem pod nosem - Pojedziesz ze mną do miasta? - Spytałem zerkając na Ju.
- Teraz? - spytała, na co kiwnąłem głową - Po co?
- Muszę zrobić małe zakupy i możemy zajść na jakąś kawę. - Uśmiechnąłem się delikatnie.
- W sumie, czemu nie? Chętnie dotrzymam ci towarzystwa, panie Biersack. 
- Lubię jak tak mówisz, pani Simms - zaśmiałem się - Ale zanim pojedziemy, musisz wysuszyć włosy, jest jeszcze za zimno, żebyś mogła tak wyjść. 
- Okej, daj mi dziesięć minut - westchnęła zakładając ręce na piersi. 
Dziewczyna ze zwieszonymi rękoma wyszła z mojego pokoju i udała się prosto do siebie, a ja w tym czasie wyjąłem z szafki kilka psich przysmaków, które tak bardzo uwielbia Ares. Pies, gdy tylko usłyszał szelest otwieranego opakowania, uniósł głowę i uważnie mi się przyjrzał. Wyjąłem z paczki kilka smakołyków, a ten od razu podbiegł i usiadł kawałek przede mną. Nauczył się, że dla nich zawsze musi zrobić jakieś sztuczki, jednak z faktu, że nie miałem dziś zbytniej ochoty, postawiłem jedynie na proste komendy typu siad, leżeć, obkręć się i daj łapę, które wykonał bez żadnego problemu. 
Podrapałem Aresa za uchem, a ten wyciągnął głowę do przodu.
- Zostajesz, czy też jedziesz? - Spytałem pupila, na co ten szczeknął i podbiegł do biurka.
Podskoczył do blatu i ściągnął z niego smycz, od razu przybiegając do mnie. Położył swoją zdobycz przy moich nogach, a sam zaczął radośnie szczekać. Podniosłem smycz z podłogi i przyczepiłem do jego obroży. Zarzuciłem na siebie lekką kurtkę oraz glany i wyszedłem z pokoju, dokładnie w tym samym czasie co Juliet. 
- Wracaj po kurtkę - powiedziałem, widząc, że ma na sobie jedynie bluzę na długi rękaw. 
- Przecież dzisiaj jest już ciepło. - Wywróciła oczami. 
- Nie jest aż tak ciepło, żebyś mogła chodzić bez kurtki - westchnąłem, kiwając głową na drzwi jej pokoju - Już, idź po kurtkę. 
- Dobrze, mamo - burknęła, ale i tak wróciła do pokoju.
Uśmiechnąłem się pod nosem, a po krótkiej chwili Juliet wyszła z założonymi na piersi rękoma i tym razem ubrana już w kurtkę. 
- Tak ciężko było? - Uniosłem brwi. 
- Być może. - Wystawiła język w moją stronę. - Idziemy? 
- Oczywiście - odpowiedziałem, gestem dłoni wskazując by szła pierwsza. 
Udaliśmy się w stronę schodów, a Ares posłusznie podążał obok mnie, ani na chwilę nie próbując wyrwać się do przodu. Gdy byliśmy już na dole, wyprzedziłem Juliet, żeby móc otworzyć jej drzwi, przy czym teatralnie się ukłoniłem.
- Panno Simms. 
- Panie Biersack.
- Zabrzmiało trochę jak w Greyu. - Zmarszczyłem brwi. 
- Tam była winda, a poza tym.. nie wyobrażaj sobie za dużo - powiedziała poważnie, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać. 
Doszliśmy na parking, a Ares od razu zajął wygodne miejsce na tylnych siedzeniach, w momencie, gdy my usiedliśmy z przodu. Juliet od razu zaczęła przeszukiwać całą masę przeróżnych płyt, które znajdowały się w schowku w celu znalezienia czegoś, co by ją zainteresowało. 
- Idziesz ze mną, czy czekasz? - Spytałem, parkując przy sklepie zoologicznym. 
- Długo ci to zajmie? 
- Kupię karmę i wychodzę, będę za jakieś pięć minut. - Wzruszyłem ramionami i wysiadłem z samochodu. 
Podszedłem do wejścia, a gdy pchnąłem drzwi, rozbrzmiał dźwięczny dźwięk dzwoneczków, wiszących nad nimi. 
- Andy! - Usłyszałem radosny i dobrze znany mi głos.
Za ladą stal Jeff, mój stary przyjaciel, zawsze zajmował się Aresem, gdy my wyjeżdżaliśmy w trasę. Często odwiedzałem jego sklep. 
- Cześć Jeff, co słychać? - Uśmiechnąłem się. 
- W porządku, jakoś leci. To co zawsze? - spytał wychodząc zza lady i podszedł do stanowiska z psimi karmami, na co kiwnąłem głową - A u ciebie jak? 
- Ujdzie. - Wzruszyłem ramionami i skupiłem uwagę na biało-czarnym kocie, który właśnie przeszedł po ladzie. 
Podszedłem bliżej i pogłaskałem zwierzę po głowie, na co po chwili zaczęło mruczeć. 
- Przybłęda - odezwał się Jeff, stawiając opakowanie psiej karmy na stoliku - Nie chcesz może przygarnąć kota? - zagadnął z uśmiechem. 
Przyjrzałem się mu lepiej, a gdy tylko spojrzał na mnie dużymi zielonymi oczkami, wiedziałem, że już jestem na straconej pozycji. 
- Wiesz, że to wcale nie jest głupi pomysł?
~~*~~*~~
W jednej ręce trzymałem karmę dla Aresa, a w drugiej karmę dla kota, plus jeszcze różne smakołyki dla obu. Miałem tylko nadzieję, że pies szybko przyzwyczai się do jego obecności, tym bardziej, że moi rodzice również mieli kota i nigdy nie było problemu z zaakceptowaniem go przez Aresa. Otworzyłem bagażnik i włożyłem zakupy do środka, a po zamknięciu go, wziąłem kota na ręce i wsiadłem do auta.
- Andy? Dlaczego ty masz kota? - Zmarszczyła brwi.
- To nowy członek rodziny. - Uśmiechnąłem się.



Juliet?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz