poniedziałek, 20 marca 2017

Od Andy'ego cd. Juliet

Chcąc, czy nie chcąc i tak przeczytałem ten artykuł. Od razu rzuciło mi się w oczy imię Mirandy i już wiedziałem, jak bardzo przekłamany będzie ten tekst. Według nich zdradziłem właśnie Mirandę, która jest moją najlepszą przyjaciółką i nigdy nie była dla mnie kimś więcej, z Juliet. Poniżej strony znalazł się odnośnik do innego artykułu, w którym rzekomo był mój wywiad, odnośnie związku z Mirandą, o którym mówiłem z uśmiechem. Szczerze? Nie przypominam sobie tego, nie mówiłem nigdy publicznie o naszym związku, którego tak naprawdę nawet nie było.
Ciekawość wzięła górę i jednak kliknąłem w link, a na nowej stronie od razu wyświetlił się filmik. Wcisnąłem start i po chwili usłyszałem już głos dziennikarza. Fakt, wypowiadałem się o Mirandzie, ale tylko jako przyjaciółce. Co prawda, łatwo było przerobić moje słowa, by wyglądało to tak, jakbym mówił o niej, jako swojej dziewczyny.
Zamknąłem laptop i odłożyłem go na szafkę nocną. Uznałem, że dobrze będzie zadzwonić do Mirandy, żeby spróbować coś odkręcić, nie lubimy takich plotek, jednak w momencie, gdy wziąłem komórkę do ręki, wyświetliło się nadchodzące połączenie od Juliet. Przez chwilę zamyślony wpatrywałem się w ekran telefonu, ale zaraz wcisnąłem zieloną słuchawkę.
- Halo? - odezwałem się, słysząc głośną muzykę po drugiej stronie.
- Cześć Andy! - krzyknęła wesoło Juliet - Czemu się nie bawisz?!
- Gdzie jesteś?
Podejrzewałem, że dziewczyna mogła trochę przesadzić z ilością alkoholu i niekoniecznie wyszła właśnie z koleżanką, o której wcześniej mówiła.
- No z koleżanką, przecież ci mówiłam - odpowiedziała, jednak coraz słabiej ją słyszałem.
- Gdzie jesteś z tą koleżanka?
- W klubie - zaśmiała się.
- A jak nazywa się ten klub?
- Hm.. nie wiem. Viki! Jak nazywa się ten klub? O.. okej... ym.. Wild Rose.
- Zaraz po ciebie przyjadę, nie wychodź stamtąd - westchnąłem.
- Ale po co? Też chcesz się bawić?
- Po prostu zostań tam, gdzie jesteś - powiedziałem spokojnie i rozłączyłem się.
Wstałem z łóżka, naciągnąłem buty na nogi i zarzuciłem lekką kurtkę na wierzch. Ares od razu podbiegł do drzwi, więc postanowiłem, że wezmę go ze sobą. Schowałem klucze do kieszeni i wyszedłem z pokoju, zaraz po tym go zamykając. Miałem tylko nadzieję, że nikt nie zwróci zbytniej uwagi na psa biegającego bez smyczy i kagańca, bo już miałem wystarczającą ilość problemów przez niego. Zeszliśmy szybko po schodach i niezauważenie przemknęliśmy przez hol. Na zewnątrz panowała już ciemność, rozjaśniana jedynie pojedynczymi lampami, stojącymi przy chodniku. Odnalazłem szybko wzrokiem mój samochód, a Ares jako pierwszy znalazł się przy pojeździe. Otwierając przednie drzwi, wypuściłem najpierw psa, który wgramolił się i wygodnie wyłożył na tylnym siedzeniu. Włożyłem kluczyk do stacyjki i przekręciłem, odpalając silnik. Gdy tylko silnik zawarczał, rozległa się głośna muzyka, dokładniej piosenka zespołu Slipknot - Psychosocial.
~~*~~*~~
Droga do miasta zleciała mi bardzo szybko, jednak miałem mały problem ze znalezieniem jakiegoś miejsca parkingowego w okolicy Wild Rose.
- Zostań tutaj - odezwałem się do Aresa, gasząc silnik.
Pies posłusznie położył się na siedzeniu, a ja opuściłem pojazd. Już na zewnątrz widać było grupkę pijanych nastolatków, a w środku pewnie będzie jeszcze gorzej. Wziąłem głęboki wdech i cudem udało mi się przepchnąć do wejścia, kiedy nadeszła pora na najtrudniejsze zadanie. Muszę znaleźć w tym tłumie Juliet. 
Zacząłem poszukiwania obok baru z alkoholem, skąd był dobry widok na resztę sali i gdzie od razu zauważyłem Ju. Stała na środku parkietu i bawiła się w najlepsze, ledwo już utrzymując równowagę. Czy ona właśnie wchodzi na stolik? 
Jakiś chłopak pomógł jej utrzymać równowagę, jednak nie zrobił tego bezinteresownie, bo zaraz zaczął się do niej przystawiać, a jego ręce zaczęły błądzić po jej ciele.
Musiałem jakoś zareagować, bo nigdy nie wiadomo do czego by doszło. Co prawda, mogłem zrobić to w trochę inny sposób, ale.. no tak wyszło. 
- Przepraszam - powiedziałem odpychając jedną ręką chłopaka i po chwili poczułem jej miękkie usta na swoich.




Juliet?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz