poniedziałek, 13 marca 2017

Od Valeriyi

Po załatwieniu wszystkich formalności mój tatuś pożegnał się ze mną zostawiając zupełnie samą na parkingu. Od czasu rozwodu moich rodziców bardzo się z nim zżyłam, był dla mnie najlbliższą osobą. Gdy się żegnaliśmy oświadczył mi że zaraz przyjdzie ktoś kto pomoże mi z bagażami, do tego oczywiście kazał być grzeczną i nie robić za dużo problemów. Byłam zestresowana, patrzyłam się w ziemię, nerwowo ściskając brzeg różowej spódniczki. Dobrze, że przynajmniej ktoś mi zaniesie te bagaże sama nie potrafiłabym nawet unieść jednej walizki a jest ich tutaj sporo. Cieniutki głosik jakiegoś małego ptaszka zmusił mnie do podniesienia zestresowanej buźki i rozejrzenia się dookoła. Cały czas coś dręczyło mnie w środeczku, miałam wiele obaw co do tego miejsca zwłaszcza tych związanych z jazdą konną ,gdyż nie radziłam sobie jeszcze zbytnio dobrze a pozatym ta szkoła to nowe miejsce, nowi ludzie wszystko będzie nowe.
Okolica wyglądała bardzo pięknie a szczególnego klimatu i uroku temu widokowi nadawała młodziutka trawa która dopiero budziła się do życia po zimie. Ahh kochan naturę. Wszystko to było przyjemne dla oka, ale napewno nie tak interesujące jak niewielki motylek którego dostrzegłam odpoczywającego zaledwie kilka metrów odemnie.
- Och piękny motylku... - Zwróciłam się do niego cicho jednoczesnie włączając aparat w telefonie - Pozwolisz mi na jedno zdjęcie?
Normalnie zdjęcia wolę robić moim normalnym aparatem, no ale cóż, ten niestety leżał schowany głęboko w którejś z walizek. Bardzo ostrożnie zbliżyłam się do motylka, lecz widocznie nie zrobiłam tego na tyle ostrożnie by mnie nie zauważył. Zatrzepotał skrzydełkami i odfrunął kawałek dalej, westchnęłam i powtorzyłam czynność jeszcze ostrożniej, ale on widocznie chciał się pobawić w berka i odfruwał coraz dalej i dalej, więc ja szłam za nim coraz dalej i dalej a czynność ta pochłaniała mnie dosyć mocno. Po kilku minutach jego niedostępność zaczęła mnie nudzić i stopniowo traciłam ochotę zrobienia tego zdjęcia.
Oho motylek ma konkurencję, do tego taką która nie chce się droczyć i uciekać. Młode jeszcze nieco zaspane przebiśniegi, nieśmiało wystawiały białe główki z trawy. Uśmiechnęłam się i przykucnęłam by zrobić im zdjęcie. Pierwsze wiosenne kwiaty zawsze wprowadzają mnie w radosny nastrój. To takie potwierdzenie od wiosny, że już tutaj jest i że ma się dobrze. Wiosna nie jest moją ulubioną porą roku. Lubię wszystkie, każda z nich ma w sobie jakiś urok. 
Zupełnie nagle i niespodziewanie mój spokój oraz zaduma zostały brutalnie przerwane. Dźwięk ludzkiego głosu był rzeczą jakiej najmniej się spodziewałam w tym momencie. Z tego całego zaskoczenia straciłam równowagę i usiadłam na zimnej ziemi, wypuszczając telefon z dłoni Byłam zbyt zawstydzona by spojrzeć na daną osobę, więc wpatrywałam się w jej nogi. Czułam jak moje policzki powoli czerwienieją. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że ten człowiek zadał mi jakieś pytanie. Zebrałam się więc w sobie i odezwałam się cichym i łamiącym się głosem.
- Mówiłeś coś...  coś do mnie? 

<osóbko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz