wtorek, 14 marca 2017

Od Ylenii CD Valeriyi

Do przeprowadzki do akademii przygotowywałam się kilka dni. W końcu nie codziennie lata się tysiące kilometrów z jednego kontynentu na drugi. Rodzice starali się dopiąć wszystko na ostatni guzik, planując każdy najdrobniejszy szczegół podróży. Na kartce miałam wydrukowane gdzie wsiąść, gdzie wysiąść, w którą stronę iść. Z jednej strony nie dziwiłam im się. Ich troska była uzasadniona tym, że nie chcieli abym miała jakieś komplikacje podczas podróży. Z drugiej, było to trochę nadopiekuńcze. Miałam już w końcu dziewiętnaście lat i byłam w stanie sobie poradzić. Zdałam prawo jazdy, dotychczasowe szkoły skończyłam z dobrym wynikiem. Można by rzec, byłam gotowa na chyba wszystko. Pobudkę miałam zaplanowaną bardzo wcześnie ze względu na odlot samolotu do Londynu. Ah, Londyn. Te piękne, deszczowe miasto. Może będę miała okazję trochę pozwiedzać? Chociażby London Eye. Rodzice na pewno się nie zdenerwują. 
A przynajmniej mam taką nadzieję...
Walizki były spakowane już dzień wcześniej. Na do widzenia ucałowałam Virginię w czoło, bo jeszcze spała o tej porze. Natomiast Alessander sprawdzał jeszcze z ojcem samochód. Będę tęsknić za tym głupkiem. Nic nas nie uszczęśliwiało tak, jak denerwowanie siebie nawzajem. Ale od czego są telefony? 
Zanim weszłam do samolotu, pożegnałam się ciepło z rodzicami. Mama, tak jak się tego spodziewałam, uroniła kilka łez. 
- Mamo, ja nie wyjeżdżam tam na całe wieki. Odwiedzę was na święta i przyjadę w wakacje- uśmiechnęłam się jak najszerzej tylko potrafiłam.
- Oj no przecież wiem- przytuliła mnie razem z ojcem.
- Nasza córeczka. Taka dorosła, że nie boi się sama latać samolotem na drugi koniec świata- powiedział tata, starając się jakoś rozluźnić sytuację. 
Potem zostało mi już tylko wejście na pokład samolotu i zajęcie miejsca. Usiadłam przy oknie, licząc na ładne widoki, kiedy będziemy lecieć. Moim tymczasowym towarzyszem podróży okazał się jakiś pan, który pomimo garnituru i stwarzanego pozoru "pana biznesmena" był naprawdę miły. Rozmawiałam z nim dopóki znużona lotem nie zasnęłam.
Jak się okazało, to właśnie ten miły pan obudził mnie, gdy byliśmy już na lotnisku. Wszystko na razie mijało bezproblemowo. Odebrałam swój bagaż i złapałam pierwszą taksówkę, jaka tylko mi się natrafiła. Ich styl był dosyć specyficzny, ale jednocześnie oryginalny i podobał mi się. Obrałam kurs na dworzec, żeby potem już jechać prosto do celu. 
Tak jak myślałam, akademia była na uboczach. Wokół niej rozdzierały się malownicze tereny, które aż się prosiły, żeby je odkryć. Zmuszona byłam jednak zaczekać z tym wszystkim, dopóki za kilka dni nie przyjedzie Victory Smile. Biedak. On niestety zmuszony był płynąć statkiem. Nieco się wzdrygnęłam na myśl, co mogłoby mu się przez ten czas stać, ale grunt to myśleć pozytywnie. Musiałam się czymś zająć. Obrałam więc za cel rozpakowanie dwóch walizek i plecaka, które miałam ze sobą. Rzeczy ogiera jechały z nim. Nie dałabym rady sama wszystkiego udźwignąć. Całkiem szybko udało mi się ogarnąć najpotrzebniejsze w tej chwili informacje, więc po dotarciu do swojego pokoju, po prostu zostawiłam tam rzeczy na środku pokoju. Sam widok tych walizek trochę mnie zniechęcał na myśl, że trochę mi zajmie rozpakowanie wszystkiego. Opuściłam więc je, udając się na małą wycieczkę krajoznawczą. Zdążyłam w pół godziny obejść dosyć spory kawałek akademii, a wszystko to za sprawą mojego szybkiego tempa w tamtej chwili. Ta ekscytacja na myśl, że jestem w nowym miejscu nie dawała mi spokoju. Jak na razie nie miałam przyjemności nikogo poznać, ale szybko nadarzyła się ku temu okazja. Jakaś dziewczyna chciała zrobić zdjęcie przebiśniegom, które sama dopiero zauważyłam. Jednak na dźwięk mojego głosu chyba się wystraszyła i padła plackiem na ziemi. Natychmiast do niej podeszłam. Owa osóbka siedziała ze spuszczoną głową, a grzywka zakrywała jej rumieńce. 
- Mówiłeś coś... coś do mnie?- spytała delikatnym głosem.
- Chciałam się tylko przywitać- kucnęłam, wyciągając w jej stronę rękę- Hej, jestem Ylenia- uśmiechnęłam się ciepło, przechylając głowę delikatnie w bok.

<Valeriya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz