wtorek, 21 marca 2017

Od Łucji cd. Christopher'a

Było mi cholernie głupio z tego powodu, że chłopak mnie niósł, jednak czułam, że moje nogi kompletnie odmówiły mi posłuszeństwa i nawet nie byłabym w stanie zrobić kilku samodzielnych kroków.
- Musisz mi teraz się wytłumaczyć - powiedział, zerkając na moje zabandażowane dłonie.
Nic mu nie powiem, nie mogę. Wspomnienia bolą, moja przeszłość nie jest ciekawa, wolałabym, żeby nikt zbyt dużo o niej nie wiedział. Nie chcę zrażać do siebie ludzi, a wiem, że w ten sposób jest to możliwe. Miałam kiedyś dobrą przyjaciółkę, której nie wspominałam nigdy o mojej chorobie i o dość częstych nawrotach, jednak, gdy tylko się o tym dowiedziała, uznała, że woli nie utrzymywać ze mną kontaktu. Dlaczego? Bała się, że gdy się pokłócimy, coś sobie zrobię. Wystraszyła się moich dolegliwości i wolała po prostu odejść, czym sprawiła mi kolejny powód do smutku. Ludzie zaczynają mnie traktować inaczej, obchodzą się wtedy ze mną jak z małym motylkiem, którego trzymając w dłoni, bardzo łatwo skrzywdzić. Po części to prawda, łatwiej sprawić mi ból niż innym ludziom, jednak nie wyolbrzymiajmy sprawy, potrafię ( mniej-więcej ) radzić sobie z moimi problemami.
Chris położył mnie na łóżku, jednak ja od razu podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Chcesz coś do picia? - zapytał i po chwili podał mi szklankę z wodą.
Mój oddech stawał się wreszcie miarowy i spokojny, a dłonie powoli przestawały drżeć. Miałam już dość takiego życia, jednak ataki paniki i tak zdarzały mi się wyjątkowo rzadko i tym razem przeszłam go bardzo łagodnie, w porównaniu do tych początkowych. Spróbowałam na chwilę oderwać myśli od tego co złe i uniosłam wzrok, obserwując poczynania Christopher'a. Chłopak, po przemyciu rany alkoholem, usiadł obok na łóżku i podjął się próby owinięcia bandaża wokół swojej klatki piersiowej.
- Zaczekaj, pomogę ci - odezwałam się i powoli podniosłam z łóżka.
Musiałam odczekać chwilę, zanim zrobiłam kilka kroków w jego stronę, bo nagła zmiana położenia wywołała nieprzyjemne zawroty głowy.
- Nie musisz, dam radę. Chyba nie lubisz zbytnio widoku krwi. - Zmarszczył brwi, na co jedynie wzruszyłam ramionami i wzięłam od niego bandaż. W okolicy rozciętej skóry, starałam się przykładać go najdelikatniej jak umiałam, aczkolwiek i tak musiałam zawiązać go dość ciasno.
- Ta bransoletka aż tyle dla ciebie znaczy? - spytał po chwili ciszy.
- Mhm - mruknęłam cicho - Dostałam ją od ważnej dla mnie osoby, przypomina mi o pasji, której nie mogę porzucić.
- Dlaczego aż tak źle na to zareagowałaś? Rozumiem, że ci na niej zależy, ale świat się chyba na niej nie kończy.
- Dla mnie kończy. Kiedyś poważnie chorowałam i dzięki niej wiedziałam, że mam po co walczyć. - Wzruszyłam ramionami, starając się zabrzmieć obojętnie.
Wzięłam od chłopaka zapinkę do bandaża i przypięłam ją na zakończeniu.
- Nie jest za mocno?

Chris?
przepraszam za długość i jakość, ale sprawdzian z biologii wypłukał chwilowo moją wenę ;c
jejku, wstyd mi, że takie krótkie :CC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz