poniedziałek, 13 marca 2017

Od Carmen do Jonatana

Mara powiedziała mi że do Akademii codziennie (No prawie) ktoś przyjeżdża. Faktycznie. Co dzień widziałam nowych ludzi. Raffaele zdobywał coraz większe zaufanie Daily Suprise, a ja spadałem z Quinto za każdą próbą skoków. Zrezygnowana, zaczęłam spędzać więcej czasu w westernie. Nauczyłam się już spinów, rollbacków... i nadal się uczyłam. Marco Voccea był pod wrażeniem moich postępów. Dzisiejszy trening rozpoczął się zwyczajnie. Trener kazał nam jechać kłusem.
Quintano wyjątkowo posłuchał mego żądania i delikatnie ruszył. Następnie galop. Ogier odruchowo dał łeb do boku. Poklepałam go po szyi. Pan Voccea oznajmił że już jutro pojedziemy w teren, gdyż tam są idealne warunki do jazdy westernowej. Część grupy była pod wrażeniem tego ile nasz nauczyciel wie na temat tego stylu jazdy. Kiedy zrobiliśmy jakieś... sześć okrążeń trener zatrzymał swoją klacz i pokazał nam jak wykonać kółko na koniu, prawie że w miejscu. Cała grupa zaczęła go podziwiać.
-To kto jako pierwszy spróbuje powtórzyć? - zapytał mężczyzna, a odpowiedziała mu cisza - Może panna Carmen Valenciano? Dobrze ci ostatnio szło.
Czułam wielką kulę strachu w gardle i zaciskający się żołądek.
Jednak nie miałam wyboru. Popędziłam Q do galopu i zmusiłam do wykonania nagłego obrotu.
-Spróbuj szybciej, Carmen.
Trener bacznie obserwował moje poczynania. Ponownie spięłam konia i  spróbowałam wykonać ćwiczenie jeszcze raz. Tym razem wyszło mi lepiej. Trener aż zaklaskał z radości. Uśmiechnęłam się w duchu. Powoli, stępem wróciłam do reszty grupy. Marco Voccea wyznaczył kolejną osobę. Kolejni jeźdźcy wykonywali ćwiczenie.
***
Na obiad zaserwowano kochnię szwedzką. Jak zwykle, dosiadłam się do Mary, Cole'a i Raffaele'a. Oprócz nich siedziała tam jeszcze jakaś liliowowłosa dziewczyna, oraz czarnowłosy chłopak z dziewczyną z piegami i chłopak od psa i konia.
-Hej - uśmiechnęłam się i usiadłam między Marą i Raffe'm.
Brat także się uśmiechnął. Ja jadłam w milczeniu, przysłuchując się rozmową innych i w razie czego - przytakując. Nagle do jadalni wparował jakiś chłopak z irokezem. Charlotte, kuzynka Cole'a, zaśmiała się cicho i rzuciła coś w stylu "coraz dziwniejszych uczniów tu mamy". Zmarszczyłam brwi. Jezu... Lotta ma ogromną rację. Chłopak należy do dziwaków. Nie za bardzo miał z kim usiąść więc wybrał nasz ogromny stół. Usiadł obok Victorii i Niall'a. Wszyscy zerkaliśmy na niego spod oka. Jakby był czymś złym.
***
Po obiedzie mieliśmy chwilkę wolnego, a następnie kolejny trening. Jakiś z jazdy klasycznej. Rzuciłam się na łóżko i przypatrywałam Mendozie. Króliczka w spokoju jadła kawał marchwi. Nie przejmowała się praktycznie niczym. Uśmiechnęłam się. Włączyłam telefon, żeby dowiedzieć się iż trenerka się rozchorowała i trening został odwołany.
"Dzięki za info, Charlotte."
Odpowiedzi już nie dostałam. Bogu dzięki mamy więcej wolnego. Nie zapisałam się na żadne kółko, a więc czekają mnie dwa wybory: książka albo pianino. Lub: koń albo wycieczka do miasta na rowerze. Postanowiłam wybrać się po prostu na spacer. Co na pewno mi nie zaszkodzi. Ubrałam wygodne buty i narzuciłam na siebie kurtkę. Kiedy znalazłam się na zewnątrz, okazało się że zapomniałam telefonu. Jednak było już za późno aby po niego wracać. Udałam się na spacer do lasu, który zdążyłam już doskonale poznać gdy Quintano wywoził mnie poza tor do cross'u. Zagłębiłam się w drzewa. Myślałam o osobach które spotkałam w Morgan. Większość od razu polubiłam. Moje rozmyślania przerwał głośny pisk. Zdziwiona, ruszyłam w tamtą stronę i natknęłam się na ślicznego, białego husky'ego.
-Co tu robisz młody? - mruknęłam łagodnie.
Pies był przywiązany do drzewa. Czyżbym zbliżyłamsię za bardzo do miasta? Odwiązałam psa i zabrałam na ręce. Na oko miał jakiś rok. Zaczęłam zawracać do Akademii jednak zdobiło się ciemno. I... Chyba nieco zabłądziliśmy. Nagle usłyszałam szelest. Rzuciłam się na to co go wydawało. Owym czymś okazał się być chłopak z irokezem.
-Wystraszyłeś mnie - powiedziałam oschle.
Pies zaskamlał. Tak... Na imię dam mu Voice. Bo ma dość donośny głos.

Jonatan? Może być?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz