poniedziałek, 27 marca 2017

Od Naomi do Liama

No masz, Scar. akurat wybrałaś sobie teren, w nowym miejscu na nieobliczalnym ogierze. Tylko bić brawa...
- Widzę, że i ty nie oszczędzasz siebie i swojego wierzchowca pierwszego dnia- odparł Liam i zawiesił ogłowie na miejsce.
Lekko zmieszana i zawstydzona palnęłam tylko, że muszę już znikać i szybko uciekłam do boksu Mefista. Usiadłam na świeżej beli siana i westchnęłam, gdy kary rumak odwrócił łeb w moją stronę, leniwie przeżuwając swoje jedzenie. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki, zapewne był to Liam wychodzący ze stajni.
-Teren? - ogier natychmiast postawić uszy w moim kierunku i na chwilę przestał przeżuwać pokarm.
Każda taka reakcja mego wierzchowca wprawiała mnie w przyjemny nastrój. Od razu zabrałam się za oczyszczenie go ze słomy. Pobiegłam szybko do siodlarni po jego ogłowie z wędzidłem.
 Wyszłam z Fantastic'iem ze stajni. Powoli szłam w kierunku zielonych pól i lasu. Koń rozglądał się dookoła z postawionymi uszami. Z pomocą małego pieńka wspięłam się na grzbiet Mefista i ruszyliśmy stępem w stronę dzikich terenów.
Ogier z każdą chwilą bardziej ciągnął za wędzidło, powodując obtarcia na moich rękach. Miałam na sobie tylko bryczesy do jazdy. Nie przepadałam w terenach z siodłem. Zawsze w tych chwilach dawałam wierzchowcowi wolność. Lecz w przeciwieństwie do mnie, Mefisto wolał od razu galop bez opamiętania, a nie spokojną przejażdżkę. 
Ogier w ogóle nie zwracał uwagi na moje polecenia. Puścił się galopem, a mi zostało jedynie trzymać się na jego grzbiecie. W końcu dałam za wygraną. Oddałam całe wodze i wyciągnęłam ręce, jak ptak szybujący na niebie. Czułam chłodny wiatr we włosach. Bez żadnego zabezpieczenia pędziłam przez łąki i lasy.
Lecz nagle na horyzoncie zauważyłam przeszkody. Fantastic Dancer też je zauważył i podekscytowany nabierał coraz to większego rozpędu. Od przeszkody dzieli nas metr. Koń w idealnym momencie skoczył i jednym susem przeskoczył przeszkodę. Drugą, trzecią, czwartą. Dopiero po ostatniej przeszkodzie zorientowałam się, że przejechałam przez cały las i jestem na samym początku ścieżki crossowej.
Wracając powolnym krokiem przez wysokie trawy pól do stajni, teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak ssie mnie w żołądku. Wpuściłam ogiera do boksu, i po ściągnięciu ogłowia miałam zamiar wytrzeć pośpiesznie jego spocone ciało słomą, lecz wierzchowiec od razu zaczął tarzać się w słomie. Szalony Mefisto, pomyślałam.
                                                                    ***
Nie zważając na to, jak wyglądam ruszyłam na stołówkę. Był mniejszy tłok, niż myślałam. Zabrałam tacę z jedzeniem i ruszyłam na poszukiwanie wolnego miejsca. Stolik przy oknie, przez które rozciągał się widok na padoki i stajnie był częściowo wolny, ponieważ siedział już przy nim Liam. Podeszłam niepewnie i zapytałam:
- Mogę się dosiąść?- widać że wyrwałam go ze stanu zamyślenia,bo spojrzał na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- Jasne- odparł chłopak.- Jak tam jazda?
Zerknęłam na niego, lecz utopiłam wzrok w jego pięknych, głębokich oczach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak on na mnie działa.
- Mają świetny tor crossowy i rozległe tereny poza akademią- uśmiechnęłam się i zaczęłam spożywać kanapkę.
Nastała niezręczna cisza pomiędzy nami. Nasz spojrzenia się zetknęły, lecz po chwili spuściłam wzrok, a moje policzki pokryły się rumieńcami. Lekko zawstydzona wstałam i powiedziałam ciche "Do zobaczenia jutro". Uciekłam szybko do swojego pokoju. Zmęczona wzięłam szybki prysznic i przebrana w piżamę, usiadłam na parapecie wielkiego okna, z którego mogłam podziwiać przepiękny zachód słońca. Patrząc tak, rozmyślałam o dzisiejszym terenie, którego chciałabym spędzić z Liam'em, o niezręcznej sytuacji w siodlarni, przy której ośmieszyłam się przed Liam'em. Cały czas myślę tylko o nim i nie mogę przestać. Co się ze mną dzieje?
***
Obudziłam się otoczona promieniami słońca. Jednak gdy ogarnięta wyszłam na zewnątrz, od razu przesiąknęło mnie chłodne powietrze, mimo że świeciło słońce. Pogoda popsuła moje plany na dzisiaj, więc jedynie mogłam  zabrać Mefista na drugą spokojną przejażdżkę, ale z siodłem. Nie raz spotkałam się z sytuacją, w której przejażdżka bez siodła była przyjemna, lecz w siodle w terenie czy na parkurze nie było mowy o niezaliczeniu gleby. I to za sprawą Dancer'a. Więc wolałam  poświęcić trochę czasu na przechadzki otoczenio-poznawcze. Może nie oszczędzało to mojego czasu, lecz oszczędzało to niepotrzebnego bólu.
Gdy otworzyłam wrota stajni, na powitanie zabrzmiało głośne rżenie, oczywiście dochodzące z boksu Fantastic'a. Przechodząc obok boksu ogiera, pogłaskałam go czule po pysku i poszłam do siodlarni po sprzęt. Wróciłam do ogiera z czarnym siodłem, granatowym czaprakiem, owijkami w tym samym kolorze w rękach oraz z ogłowiem zawieszonym na ramieniu.

- Niestety dziś musisz nosić mnie w siodle -powiedziałam do konia, a ten spojrzał na mnie z wyrzutem w oczach.- Nie chcę zaliczać gleby na treningach, które zaczną się od jutra.
Strzepnęłam resztki słomy z jego grzbietu. O dziwo był w miarę czysty, więc od razu zabrałam się za siodłanie. Założyłam czaprak i siodło za jednym razem, podpięłam popręg i założyłam owijki. Na końcu wsunęłam ogierowi do pyska wędzidło i zaciągnęłam za uszy ogłowie. Z gotowym do jazdy wierzchowcem wyszłam na zewnątrz i skierowałam się ku torowi crossowemu, którego poprzedniego dnia korzystałam.
Popędziłam Mefista do kłusa. Jego rytmiczne kroki wyraźnie słychać było na żwirowej drodze. Dziś bardziej skupił się na jeździe. Bardziej słuchał moich poleceń, i z chęcią ruszył wolnym galopem w stronę toru. Zbliżaliśmy się do głównej ścieżki, na której ustawione były przeszkody. Z oddali usłyszałam stukot końskich kopyt, najwyraźniej ktoś wybrał sobie dzisiaj właśnie ten tor.
Będąc blisko zakrętu spodziewałam się, że zaraz przed sobą zobaczę galopującego konia z jeźdźcem na grzbiecie, lecz na drodze pustka.  Mefisto ruszył nagle kłusem. Zatrzymałam go, zanim wyjechał na główną ścieżkę. Przed najbliższą nam przeszkodą, a był to żywopłot, pojawił się kasztanowaty koń, a na jego grzbiecie siedział Liam. Chłopak przez chwilę wisiał wierzchowcowi na szyi. Widać przeszkodziłam im w skoku.
Liam usiadł w siodle i spojrzał w moim kierunku.
Milczałam. Mierzyliśmy się wzrokiem, a nasze konie próbowały się do siebie zbliżyć, zapominając o tym, że mają nas na swoich grzbietach. Liam swojego wierzchowca opanował, lecz Fantastic Dancer nie chciał poddać się mojej kontroli. Dawałam mu znaki, aby się wycofał, lecz ten stanął dęba. W ostatnim momencie zdążyłam uchwycić się jego grzywy.

Liam???  < nie chciałam tworzyć za Ciebie jego reakcji, bo może Ty widzisz to inaczej .v. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz