sobota, 25 marca 2017

Od Juliet CD Andy

Właśnie wpatrywałam się w widok za oknem, gdzie aktualnie znajdywała się dwójka  dzieci. Radośnie bawiąca się  najprawdopodobniej ze swoją mamą.  Ile bym dała, aby spędzić kilka chwil ze swoją. Cofnąć się w czasie i zamiast się buntować usiąść przy niej i cieszyć się jej bliskością. Czasem myślę, że gdybym inaczej się zachowywała to ona by żyła, a przede wszystkim miałabym brata. Niestety czasu nie cofnę i muszę żyć z ogromną ilością pytań co by było gdyby.
Usłyszałam otwierające się drzwi i odwróciłam się w stronę dźwięku. Andy z szerokim uśmiechem zajął swoje miejsce. Dostrzegłam  w jego ramionach biało-czarną kulkę.
-Andy? Dlaczego Ty masz kota?- zmarszczyłam brwi
-To nowy członek rodziny - uśmiechnął się jeszcze bardziej
- Proszę Cię powiedz, że żartujesz - zmrużyłam oczy
- Nie, czemu ?Jest słodka, po za tym szukał domu
- Masz Ares'a - szepnęłam zrezygnowana.. nie cierpię zwierząt, do psa już prawie przywyknęłam,ale kot to już za dużo - Chcesz się mnie pozbyć ?
- Co?! Oczywiście, że nie. Do niej też przywykniesz - powiedział podając mi zwierzaka na ręce.
- Powiedz, że już jedziemy - spojrzałam się na to coś i cicho jęknęłam. Śmierdzi - Powodzenia z umyciem go
- Śmieszna jesteś, pomożesz mi  -  zaśmiał się cwaniacko cofając samochód - Zajedziemy w jedno miejsce
- Musimy ?- zapięłam pas, kładąc kona na kolana. Ta od razu zwinęła się w kłębek i cicho murszała. Nie myśl, że cię polubię
- Tak,musimy. I weź ją pogłaszcz czy coś, nie bądź bez serca - pokręcił głową
- Mam serce, ale nie na to. Proszę Cię! - oparłam się o fotel.
Ares w tym czasie wychylił głowę z tyłu i zaczął mnie wąchać. Kiedy dotarł do kota znieruchomiał, a po kilku sekundach zaczął ją lizać. Oczywiście nie mógł pominąć mojej ręki, bo niby po co.  Chyba rodzi się nowa przyjaźń.
- Jesteś psem, powinieneś ją pogonić czy coś - zwróciłam się do psa głaszcząc go po głowie,
- Widzisz, tylko Ty jesteś przeciwna
- Ja to mam akurat mało do powiedzenia, to Ty będziesz z nimi spał. - Andy prychnął
- Jeżeli dobrze pamiętam to Ty z nami śpisz od dwóch dni. I pewnie na tym się nie skończył - położył dłoń na moim kolanie i delikatnie je ścisnął.
-Przypominam, że zostałam zmuszona - udałam, że kaszle
- Jasne, jasne - zatrzymałam samochód pod jakimś dużym budynkiem i od razu wysiadł. Wziął Ares'a  i chyba czekał aż wysiądę. Biorąc pod uwagę, że ten budynek jest dość wysoki,  a ja mam lęk wysokości zaczęłam się zastanawiać po co chcę mnie tam zabrać  - No dalej - stuknął w szybkę
Wzięłam głęboki wdech i stanęłam obok niego. Spojrzałam na kota, który dale spał i tym razem wypuściłam powietrze. Przecież jej nie zostawię.
- Dokąd idziemy?
 - Zobaczysz - kiwnął głową w stronę drzwi
- O nie, tym razem Ty idziesz pierwszy - poczekałam aż mnie wyprzedził i ruszyłam zaraz za nim.  Weszliśmy przez duże szklane drzwi i skierowaliśmy się w stronę windy. Andy wcisnął przycisk na ostatnie piętro  i spokojnie, aczkolwiek trochę pociły mi się ręce (ale to pewnie przez kota) czekaliśmy aż winda wyjedzie na samą górę. Tym razem Andy znów szedł pierwszy, wypuścił Ares'a, który zadowolony zaczął wszystko wąchać. Odstawiłam kota na ziemie i podeszłam kilka kroków do przodu. Nie ma mowy, że stanę przy barierkach,
 - Chodź, tu jest najlepszy widok - Andy uśmiechnął się pokazując miejsce obok niego
- Tu mi jest dobrze- powiedziałam zadowolona
Chłopak zaśmiał się podchodząc do mnie i zanim zdążyłam zareagować złapał mnie za talię podrzucając i łapiąc na pośladki.
https://em.wattpad.com/5d464e846d9e22cd7b45028fb87df6cd760ce047/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f514b54494b6c50662d66615759413d3d2d3338393636333931312e313461663330336333646332626634643930343236313334313036332e676966?s=fit&w=1280&h=1280
- Co Ty robisz? - pisnęłam łapiąc go za szyje
- Pomagam Ci dojść - szepnął - Nie! Zabrzmiało to dwu znacznie - zaczęliśmy się śmiać
Zeskoczyłam z niego, od razu łapiąc się za barierki. Niepewnie spojrzałam w górę i faktycznie, widok było niesamowity. Można było zobaczyć pół miasta i jeżeli dobrze się przyjrzysz to dostrzeżesz naszą akademię.
- Dobra miałeś rację - odwróciłam się do niego, okazało się, że stał za mną. I to tak centralnie za mną. Brakowało kilku centymetrów, abyśmy styknelibyśmy się ciałami.
-  Miło mi to słyszeć - objął mnie ramieniem, opierając się równocześnie o barierkę.
Wpatrywaliśmy się w widok przed sobą nic nie mówiąc, nie musieliśmy nic mówić. W tym momencie oboje wiedzieliśmy, że każdy z nas chce tu być i nie zamieniłby tego na nic innego. Atmosfer psuli trochę Ares i ten kot, bo co sekundę było słychać  szczekanie albo miauczenie.
- Chyba im się nudzi - szepnęłam do chłopaka wskazując na zwierzęta
- Na to wygląda, powinniśmy się zbierać - odparł odsuwając się ode mnie i nagle zrobiło mi się zimno i zdążyłam tęsknic za jego objęciem.
Zapiął psa na smyczy, a mi pozostało wziąć kota, który swoją drogą się rozbrykał. Musiałam zapędzić ją w róg, bo inaczej bym jej nie złapałam. Już Cię nie lubię9
Weszliśmy do pokoju chłopka, zmęczona opadłam na fotel. Andy zdjął kurtkę, wieszając ją w szafie. Wyjął jedzenie dla zwierząt i wsypał trochę dla każdego z osobna.
- Pójdę zrobić wodę, dla nowego osobnika - szepnęłam wstając
- Będzie traktował Cię jak mamę - zaśmiał się
- A Ciebie jak tatusia- wystawiłam mu język
Odkręciłam korek i ustawiłam odpowiednio ciepłą wodę. Poczekałam chwilę, aby prysznic trochę się zapełnił. Rozejrzałam się dookoła szukając jakiegoś płynu, ale oczywiście go nie było.  Wytarłam ręce w ręcznik i wychyliłam się z łazienki.
- Andy! - spojrzał na mnie - Płyn 
- A tak już - podszedł do zakupów, wyciągnął niebieską butelkę po czym mi ją podał. Nalałam odrobinę na zakrętkę i rozprowadziłam po wodzie.
- Dobra, dawaj sierściucha! -krzyknęłam, o dziwo kot sam do mnie przyszedł - Bez jaj
- Mówiłem, mamuśko - spiorunowałam go wzrokiem.
Wzięłam kota i położyłam w wodzie, na co wystrzelił jak torpeda i musiałam przymknąć prysznic.
- Na co czekasz? Jest Twój - machnęłam rękami
Andy podszedł i przykucnął przy mnie. Otworzył drzwiczki i chwycił go, powstrzymując przed jakimikolwiek ruchami. W tym czasie ochlapałam ją w wodą i zaczęłam szorować. Ares bacznie się temu przyglądał, był czujny. Chyba sprawdzał czy nie robimy krzywdy jego nowej przyjaciółce. Kilka raz mnie podrapała, ale starałam się na to nie zważać i dalej ją myłam.
- Chyba nie będzie miłośniczką wody - jęknął chłopak wycierając swoje dłonie
- Czyli nie będzie z niej Amfitryty - szepnęłam
- Czego ?
- Amfitryta to Bogini morza mój drogi. Powinieneś wiedzieć co nieco skoro nazwałeś psa Ares. - puściłam mu oczko
- Aż tak się tym nie interesuje - wziął ręcznik i dokładnie opatulił kotkę. Podeszłam do nich i powoli wytarłam jej głowę.  Z pokoju  zaczęłam lecieć muzyka,co oznaczyło, że ktoś chce porozmawiać z chłopakiem.
- Daj - wyciągnęłam ręce po Amfitrytane - od razu mi ją przekazał i szybkim krokiem poszedł po telefon.  Ja w tym czasie ją wysuszyłam i puściłam wolno do zabawy z Ares'em. Powiesiłam ręcznik na kaloryfer i obmyłam prysznic, dopiero wtedy wyszłam z łazienki. Andy dalej rozmawiał przez telefon, a że chciałam dam mu chwilę prywatności szepnęłam, że idę do siebie i może później wpadnę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zamknęłam drzwi rzucając się na łóżko. Pierwszy raz od mojego przyjazdu tutaj poczułam się samotna. Może dlatego, że przez większość czasu jestem z Andy'em. Dzięki temu , że byłam zajęta nie myślałam o urodzinach mamy, które są dzisiaj.  A teraz kiedy  pierwszy raz jestem sama.  Mogłam o niej pomyśleć. Spojrzałam na biurko, gdzie znajdowało się moje zdjęcie z rodzicami. Zostało zrobione po moich 17 urodzinach  i krótko po tym powiadomili mnie o ciąży. Wtedy pierwszy raz widziałam ich zawiedzione miny. Spowodowanie moją totalną olewką i nie wykazaniem jakiegokolwiek zainteresowania. Co mogłam poradzić, że nie chciałam rodzeństwa. Każdy w moim wieku by nie chciał. Rodzice powoli dobijali do 40, a ja byłam prawie dorosła. Dziecko niczego by nie poprawiło, wręcz przeciwnie.
Mama w połowie 4 miesiąca zaczęłam się gorzej czuć, przez co coraz więcej czasu spędzała w szpitalach
https://em.wattpad.com/264a88a2254bbaf98371ed41e53bf127b2628044/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f49415a435f3556375743397367673d3d2d3338393636333931312e313461663333633132343636336161633736323336393938393939332e676966?s=fit&w=1280&h=1280
Mama w połowie 4 miesiąca zaczęłam się gorzej czuć, przez co coraz więcej czasu spędzała w szpitalach. W tamtych momentach zaczęłam dużo imprezować i zdarzało się, że nie wracałam do domu przez kilka dni. A mama mimo wszystko witała mnie z uśmiechem i otwartymi ramionami.  A ja potrafiłam krzyczeń na nią z byle powodu. Raz zdarzyło się, że podczas naszej/ w sumie mojej szarpaniny popchnęłam ją i spadła ze schodów. Od tamtej pory leżała w szpitalu i miała tam pozostać do rozwiązania ciąży. Nie odwiedziłam   jej ani raz, nie poświęciłam ani chwili by posiedzieć z kobietą, która wszystko mi dała. Jakby jestem człowiekiem, żeby tak traktować rodzinę. Zebrałam w sobie siły dopiero wtedy kiedy lekarze zdecydowali się nie cesarkę. Tylko po to żeby powiedzieć, że chcę się wyprowadzić i  zacząć swoje życie. Sama, daleko od kogokolwiek. Jej wyraz twarzy zawsze pozostanie w mojej pamięci. Nie było w nim gniewu czy rozczarowania, był sam smutek i rozpacz.  Czekałam z ojcem w jej sali, prowadziliśmy "rozmowę" on gadał  ja patrzyłam w podłogę i udawałam, że słucham.  W połowie przeszedł lekarz by powiedzieć, że coś się wydarzyło i nie jest najlepiej. Pierwszy raz tak szybko biegłam do swojej matki.  Wtuliłam się w jej blade dłonie i wylewałam litry łez. Dopiero w takiej chwile zdajesz sobie sprawę jak bardzo zawiodłaś siebie, że mogłaś spędzać każdą możliwą chwilę... Przepraszałam ją tak długo póki jej oczy nie zaczęły się zamykać, a kiedy miała już się poddać powiedział: Dziękuje za każdą chwilę, nawet za te w których się kłóciliśmy.  Jesteś moją córeczką i teraz Ty musisz opiekować się ojcem. Kocham się Ju.  Wtedy ostatni raz ktoś powiedział do mnie Ju, aż nie spotkałam Andy'ego. Godzinę po niej zmarł mój brat i zostałam sama z ojcem, który nie mógł na mnie patrzeć. W 18 urodziny wysłał mnie do babci, żebym trochę odpoczęłam, ale prawda była taka, że to on chciał. Nasze relacje nie wyglądając tak samo ,ale co mu się dziwić. Zostałam mu ja, sama nie chciałabym mieć ze sobą do czynienia.  Dlatego nie dziwnie się, że bez żadnego gadania wysłał mnie do szkoły z internatem. Musiałam tylko  ją wybrać.
Nawet nie zauważyłam,  kiedy drzwi do mojego pokoju się otworzyły a w nich stał wesoły Andy. - Pukałem, ale nie odpowiadałaś.Idę z nimi na spacer i pomyślałem...- wszedł do pokoju i dopiero na mnie spojrzał - Ju? Coś się stało ?

https://em.wattpad.com/48da53e2dbe3c96feddf03b38809d2fa48518e0d/68747470733a2f2f73332e616d617a6f6e6177732e636f6d2f776174747061642d6d656469612d736572766963652f53746f7279496d6167652f3745547336397947594e68317a673d3d2d3338393636333931312e313461663335326564653261326437323130373339343739333835332e676966

- Jest okej - szepnęłam wycierając łzy, które i tak dalej płynęły


Andy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz