środa, 1 marca 2017

Od Andy'ego cd. Pameli

Zaniosłem do siodlarni nowe siodło Hephaestus'a i wziąłem się za czyszczenie sprzętu. Zajęło mi to sporo czasu, bo skończyłem pracę dopiero o czwartej. Odłożyłem wszystko na miejsce, a wychodząc z siodlarni od razu podłączyłem słuchawki do telefonu. Ares krzątał się wokół moich nóg, a ja dzisiaj zebrałem kolejny opieprz za to, że nie zakładam mu kagańca oraz o to, że nie chodzi na smyczy. Oczywiście, wysłuchałem wszystkiego bardzo uważnie, jednak i tak nie mam zamiaru nic zmieniać. Albo smycz, albo kaganiec, nie będę go męczył jednym i drugim, tym bardziej, że nie jest do tego przyzwyczajony i po prostu za tym nie przepada. Gdyby nie fakt, że wróciłem się po ten przeklęty kaganiec, to właściciel nie wypuściłby mnie nawet z akademika. Ares może i wygląda groźne, jednak.. zazwyczaj jest bardzo posłuszny.
Włączyłem piosenkę Alkaline Trio - "This Addiction", jednego z moich ulubionych zespołów i ruszyłem spokojnym krokiem w stronę akademika. Pies wybiegł do przodu, jednak zbytnio się tym nie przejąłem, nie pobiegnie dalej, niż właśnie do tego budynku. Dopiero teraz zauważyłem kilka walizek rozstawionych przy schodach, pomiędzy którymi ukrywała się jasnowłosa dziewczyna. Ares zaciekawiony podszedł bliżej i widocznie wystraszył, jak mniemam, nową uczennicę, która odskoczyła od niego jak poparzona, potykając się jednocześnie o własne walizki. Dziewczyna coś krzyknęła, jednak przez głośną muzykę, nie byłem w stanie tego usłyszeć. Podszedłem do niej, jednocześnie ściągając słuchawki z uszu.
- W porządku? - spytałem.
- Będzie w porządku, kiedy go weźmiesz - odezwała się cicho, unikając kontaktu wzrokowego.
Bacznie obserwowała Aresa, który nie miał nawet najmniejszej ochoty, żeby coś jej zrobić. Trzymał się na dystans, spoglądając co chwila na jasnowłosą.
- Ares! - zawołałem zwierzę, które po chwili posłusznie znalazło się zaraz przy mojej nodze - Nie jest groźny.
Wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny, a ta wciąż nie podnosząc na mnie wzroku, podała mi dłoń, jednocześnie podnosząc się z walizek.
- Um... dzięki - odezwała się lekko zakłopotana.
- W porządku - mruknąłem, ściskając delikatnie jej dłoń - Jestem Andy.
- Tak, wiem kim jesteś. Uwielbiam waszą muzykę. - Uśmiechnęła się nieśmiało, podnosząc na chwilę wzrok.
- Dzięki, miło mi. - Posłałem jej delikatny uśmiech - A ty? Jak masz na imię?
- Um.. no tak. Pamela, miło mi.
Tym razem jej uśmiech stał się trochę pewniejszy, a w oczach jasnowłosej paliły się małe ogniki. Ares posłusznie stał kilka metrów za mną i podejrzewam, że nie ruszyłby się z miejsca bez mojej zgody. Spojrzałem na dziewczynę, zastanawiając się, czemu aż tak się go bała.
- Dlaczego siedzisz tutaj? - spytałem marszcząc brwi.
- Byłam w sekretariacie, jednak nikogo tam nie zastałam. Nie mam nawet kluczy do pokoju, ani nic, więc postanowiłam, że tu poczekam.
- Ktoś z właścicieli pewnie jest w świetlicy, albo na stołówce. Możemy sprawdzić. - Wzruszyłem ramionami.
Dziewczyna rozpromieniła się odrobinę i kiwnęła głową. Weszliśmy po schodach, a ja jak przystało na prawdziwego dżentelmena, którym gwoli ścisłości nie jestem, otworzyłem dziewczynie drzwi. Na holu jak zwykle panował spokój i ta sama nieznośna cisza, przerywana jedynie odgłosem moich glanów, uderzających o drewniany parkiet. Od razu skierowałem się w stronę świetlicy, gdzie wciąż trwały prace remontowe i gdzie często można było spotkać właścicieli. Wchodząc do środka od razu uderzył nas silny zapach farby, który nie sposób było ignorować i który też nie należał do moich ulubionych.
- Dzień dobry - mruknąłem pod nosem, zauważając panią Ruby.
Kobieto oderwała wzrok od świeżo pomalowanej ściany i spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem.
- O, witaj Andy. Coś się stało, potrzebujesz czegoś? 
- Ja nie, ale przyjechała nowa uczennica, a w sekretariacie nikogo nie było. - Wzruszyłem ramionami.
- Ojejku, naprawdę? - zmartwiła się pani Ruby, zerkając za mnie i zauważając jednocześnie Pamelę - Pewnie jesteś Pamela, prawda? Przepraszam skarbie, ale mamy tutaj dużo pracy.. już możemy iść do sekretariatu. - Uśmiechnęła się wychodząc z pomieszczenia i ciągnąc dziewczynę za sobą, udała się w stronę biura.
Ares grzecznie siedział przy jednej z kanap, znajdujących się na holu i nawet nie miał zbytniej ochoty się stamtąd ruszać. Zająłem miejsce obok niego i postanowiłem poczekać chwilę na dziewczynę. Być może będzie potrzebowała pomocy z walizkami, czy coś, a ja.. w sumie i tak nie miałem nic do roboty. Uznałem, że odprowadzenie wcześniej psa do pokoju, będzie bardzo dobrym pomysłem, więc  i  tak zrobiłem.
Gdy wróciłem na hol, dziewczyna wraz z panią Ruby opuściła sekretariat. Westchnąłem i podszedłem bliżej, wysilając się na delikatny uśmiech, którego wiecznie mi brakowało, o ile nie liczyć tego charakterystycznego uśmieszku goszczącego na mojej twarzy. 
- Pomóc ci z walizkami? - spytałem, łapiąc z Pamelą kontakt wzrokowy.

Pamela? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz