wtorek, 7 marca 2017

Od Anastazji Cd Cole'a

Zawróciłam Nehalennię i stanęłam naprzeciwko chłopaka siedzącego na koniu.
- Ten wyścig nie został rozstrzygnięty, pamiętaj o tym. – Zaśmiałam się i zeskoczyłam z klaczy by trochę odpoczęła od mojego ciężaru. Ruszyłam z klaczą w stronę trawy rosnącej na polance i rozsiodłałam ją. Położyłam się na trawie. Puściłam Nah, wiedziałam, że beze mnie i tak daleko nie pójdzie, a ona tylko odwróciła się lekko w lewą stronę i ruszyła stępem przed siebie. Kiedy stwierdziła, że to miejsce dla niej schyliła swoją długą, zgrabna szyję i zaczęła skubać zielsko.
- Nie chce wracać do Morgan University. – Spojrzałam na Cole’a. Tak bardzo jak tylko się dało zawsze starałam się trzymać z daleka od ludzi, dzieciństwo spędziłam ze zwierzętami w schronisku wyprowadzając je na spacer, pomagając w opiece nad nimi. Moja mama zawsze była z tego dumna. Zamknęłam oczy i zaczęłam wspominać dzień, w którym mama powiedziała, że ma dla mnie n niespodziankę. Była to właśnie Nehalennia, zawsze marzyłam o koniu, ale mój tata nigdy się na to nie zgadzał. Kiedy dowiedział się, że mama bez jego zgody kupiła dla mnie siwkę bardzo się na nią wściekł, pokłócili się. Tego samego dnia mama miała ważny wyjazd, z którego już nie wróciła… Po moim policzku mimowolnie spłynęła łza. Nabrałam powietrza do płuc i otwierając oczy spojrzałam na klacz. Podeszłam do niej i przytuliłam się do jej szyi. Spojrzałam na zegarek.
- O kurcze! – Wrzasnęłam. – Cole! Spóźnimy się na obiad, za pół godziny zamykają stołówkę!
Chwyciłam szybko siodło i zarzuciłam je na Nah zapinając szybko popręg. Klacz była zdziwiona moja nagłą reakcją.
- Jak to obiad? – Zapytał zdziwiony Cole i spojrzał na zegarek.
- Musimy się spieszyć. Nie jadłam śniadania.

I teraz wyszło, że znowu ja nie mam weny, wybacz, ale jak to zawsze u mnie w tygodniu bywa, masz przynajmniej swój obiad :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz