Nigdy nie lubiłem składać zamówień, ani samemu załatwiać spraw w urzędach, ale cóż. Życie jest okrutne. Wstałem z miejsca i spojrzałem na moich towarzyszy.
- Które? - Westchnąłem ciężko.
Wszyscy spojrzeli do karty i po chwili otrzymałem kilka numerów i wielkości, które musiałem zapamiętać. Podszedłem do lady i z pamięci spróbowałem wymienić wszystko kelnerce, która jedynie kiwnęła głową i zapisała wszystko w notesie.
- Czas oczekiwania: do pół godziny. - Uśmiechnęła się serdecznie.
Odwzajemniłem uśmiech, podziękowałem i wróciłem do stolika.
- Wziąłeś numer? - zaśmiał się Luke.
- Jaki numer? - Zmarszczyłem brwi.
- No do kelnerki.
Wywróciłem jedynie oczami i kopnąłem Luke'a pod stołem. Chciałem mu coś odpowiedzieć, jednak zauważyłem trzy nieodebrane połączenia. Były od siostry.
- Przepraszam was na chwilę, zaraz wrócę - mruknąłem odchodząc od stolika.
Gdy zorientowałem się, że to połączenia od mojej siostry, zamarłem. Zawsze bałem się, że chodzi o mamę, co było bardzo możliwe zważywszy na jej stan w ostatnim czasie.
Odszedłem kawałek i wybrałem numer Scarlett, która niemal natychmiast odebrała.
- Co jest? - Zadałem najstotniejsze pytanie w tym momencie.
- Mama jest w szpitalu, lekarze chcą dać jej kolejną partię chemii. Jej stan ogólnie jest w porządku, jednak pogarsza się.
Cholera.
Od razu uderzyło we mnie poczucie winy. Mogłem jej nie zostawiać.
- Nie chciała, żebym do ciebie dzwoniła, ale uznałam, że powinnam.
- Mogę z nią pogadać?
- Później. Teraz ja jestem w domu, przyjechałam tylko po jej rzeczy. Odezwę się jak u niej będę.
Mruknąłem ciche okej, a Scarlett rozłączyła się.
Nie mogę do nich wrócić. Nie potrafię tak po prostu tam pójść i spędzić z nimi czas, gdy wiem, że moja mama leży właśnie w szpitalu. Wziąłem głęboki wdech i skierowałem się w stronę pizzeri. Wszyscy siedzieli przy stoliku i z szerokimi uśmiechami prowadzili zaciętą rozmowę.
- Ym.. przepraszam was, ale muszę już wracać.
Sherie?
to jest tak słabe.. przepraszam, ale zimowisko wypłukało ze mnie całą wenę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz