poniedziałek, 27 lutego 2017

Od Nialla cd. Charlotte

Rano obudził mnie głośny dzwonek mojego telefonu, sygnalizujący nową wiadomość. Przetarłem twarz dłonią i dopiero w tym momencie, poczułem tępy ból głowy i o wiele silniejszy ból nosa.
Cholera, przejebałem.
Zmarszczyłem brwi i sięgnąłem po komórkę, leżącą na szafce nocnej. Dwie wiadomości od Luke'a i jedno nieodebrane połączenie. Westchnąłem ciężko i kliknąłem ikonkę wiadomości, otwierając jednocześnie jedną z nich.
"Przejebałeś stary"
Brawo Luke, dokonałeś odkrycia roku. Doskonale wiem, że przejebałem i to po całej linii. Otworzyłem drugiego SMSa, który również był od Hemmingsa.
"Mam nadzieję, że dobrze wiesz, co powinieneś teraz zrobić. A twój samochód stoi już na parkingu przy akademiku."
Wziąłem głęboki wdech i odpisałem mu jedynie wiem, dzięki. nie było mnie stać na nic więcej. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał właśnie godzinę siódmą i zrozumiałem, że nie mam zbyt dużo czasu. Od razu zerwałem się z łóżka i poszedłem umyć zęby. Po kilkunastu minutach byłem już gotowy do wyjścia, zawiązałem sznurówki, a gdy opuściłem już swój pokój zastałem na korytarzu Luke'a.
- Na kacu nie pojedziesz sam - mruknął i udał się w stronę schodów.
- Nie mam kaca - jęknąłem niechętnie podążając za nim.
Szybko znaleźliśmy się w samochodzie, a jakiś kwadrans później byliśmy już na obrzeżach miasta. Dokładnie pokierowałem Luke'a do kwiaciarni, w której byłem ostatnio, a jego poprosiłem o kupno czekoladek, bo byłem wręcz pewny, że nie wrócimy do akademika na czas.
- Jakie?
- No czekoladki, po prostu.
- Ale jakie? Mleczne, gorzkie, z nadzieniem, bez nadzienia, z alkoholem..
- Bezalkoholowe - przerwałem mu - Dobra, czekaj, lepiej sam wybiorę.
Wszedłem do kwiaciarni, a starsza kobieta stojąca za ladą od razu posłała mi szeroki uśmiech.
- W czym mogę pomóc?
- Potrzebuje bukiet, musi być piękny i duży.
- Przeprosiny? - spytała, mimo, że chyba od razu była tego pewna.
- Dokładnie - odpowiedziałem.
- Zaraz znajdziemy coś idealnego. - Uśmiechnęła się przyjaźnie.
Kobieta przez długi czas oglądała i pokazywała mi różne kwiaty, opowiadając jednocześnie o ich znaczeniu. Wybrałem bukiet, który od razu wpadł mi w oko, składał się głównie z białych i różowych róż. Podziękowałem i zaraz po zapłaceniu, szybko pobiegłem po czekoladki, których oczywiście nie mogło zabraknąć!
~*~*~*~
Dotarliśmy do akademika spóźnieni, śniadanie zaczęło się jakieś 10 minut temu, więc nie tracąc czasu na powrót do pokoju, udaliśmy się od razu na stołówkę. Luke usiadł przy stoliku z Miraną, Theo i resztą "paczki", a ja od razu udałem się w stronę miejsca Charlotte. Dziewczyna właśnie skończyła jeść i przeglądała coś w swoim telefonie. Wiedziałem, że większość uczniów uważnie się przygląda, bo przecież koleś z bukietem kwiatów, czekoladkami i to nie w dzień walentynek, jest wielką sensacją. Gdy podszedłem bliżej jej stolika, dziewczyna uniosła wzrok, a widząc mnie miałem wrażenie, że ma ochotę zapaść się pod ziemię. 
- Przepraszam za wczoraj. - Skrzywiłem się i usiadłem naprzeciw niej.
- I myślisz, że jak kupisz kwiatki, to o wszystkim zapomnę? - Uniosła brwi.
- Niee.. ale mam też czekoladki. - Uśmiechnąłem się szeroko. 
Charlie wywróciła oczami i już chciała wstać od stołu, jednak ją zatrzymałem.
- Przestań, ludzie się patrzą - burknęła cicho. 
- No to niech sobie patrzą. - Wywróciłem oczami. - Charlieee, mam cię przepraszać na kolanach?
- Bardzo śmieszne.
Zignorowałem jej odpowiedź i wstałem z krzesła po to, aby zaraz uklęknąć na jedno kolano. Na twarzy Charlotte dało się dostrzec kilka emocji na raz, zaczynając od strachu, przez złość do solidnego wkurwienia.
- Niall, wstań - powiedziała ostro.
- Charlotte, przepraszam za wczoraj, nie chciałem żeby tak wyszło. Nawet nie podrywałem tej dziewczyny! 
- Głupi jesteś, wstawaj - powiedziała, pukając palcem w czoło.
- To ona do mnie przyszła i spytała, czy postawię jej drinka, a wtedy podszedł jej facet. Chciał się bić, a na trzeźwo bym tego nie zrobił. 
- Ja pierdole, zrobię wszystko tylko wstań, proszę cię.
Zauważyłem, jak na jej policzkach pojawia się delikatny rumieniec, który nie wydawał się być spowodowany złością. Od razu szeroko uśmiechnąłem się na jej reakcję.
- Wybaczysz mi? - Spytałem z nadzieją. 
- A możesz wreszcie wstać? 
- Odpowiadasz pytaniem na pytanie? 
- Tak.. nie... ym... tak, wybaczę ci, ale na litość boską wstań!
- Słodko wyglądasz jak się rumienisz. - Uśmiechnąłem się i wstałem dając jej kwiaty i czekoladki. Dziewczyna odwróciła wzrok mrucząc cicho coś w stylu "ludzie się patrzą", na co ponownie wywróciłem oczami. Charlie czasem za bardzo przejmowała się opinią innych, a raczej tym, że ją zauważają. To nie było tak, że nikt nie chciał się z nią zadawać, ona po prostu tego nie chciała. Bynajmniej coraz częściej zaczynałem odnosić takie wrażenie. Nie przeszkadzało mi to, że odrzuca od siebie ludzi, wręcz przeciwnie, była bardzo ciekawą osobą, którą, żeby poznać, trzeba się trochę bardziej postarać. Polubiłem ją, nawet bardzo i nie ukrywam tego, jestem jedną z nielicznych osób, z którymi Charlotte utrzymuje lepsze kontakty w MU i jestem z tego zadowolony. Okej, moja cholerna i upierdliwa upierdliwość, która w moim przypadku naprawdę istnieje spowodowała to, że ze sobą rozmawiamy, ale..  mniejsza z tym. Chciałem, żeby Charlie widziała we mnie przyjaciela, kogoś komu może zaufać, a nie tylko upierdliwego i durnego Nialla. Nie mam pojęcia, w którym momencie zaczęło mi zależeć na niej bardziej, niż tylko na koleżance. Dobra, okej, wiem dokładnie od którego momentu zaczęło mi zależeć na niej jeszcze bardziej, jednak wolę zatrzymać to dla siebie. Obawiam się, że Charlotte mogłaby źle to odebrać i puff. Z tego zamyślenia i chwilowego odpłynięcia, wyrwał mnie głos dziewczyny.
- Możemy już stąd wyjść? 
- Ym.. tak, jasne. 
Dziewczyna ominęła mnie i ruszyła w stronę wyjścia, a ja podążyłem zaraz za nią. 
- Niall? 
- Tak?
- Jak twój nos? - spytała, a w jej głosie można było usłyszeć troskę, którą chyba próbowała ukryć. 
Nie dziwię się jej, zasłużyłem na to i nie powinna się tym przejmować.
- Trochę boli, ale jest w porządku.
- Um.. to dobrze, wiesz co? Mam jeszcze jedno, ważne pytanie. - dramatyczna chwila ciszy - Wiesz, że do twojego pokoju idzie się w drugą stronę? - spytała, wskazując na korytarz. 
- Wiem, ale do twojego idzie się tam. - Wyszczerzyłem się, kiwając głową w odpowiednim kierunku. 
- Dzisiaj niedziela i jest cholernie wcześnie, a ja jeszcze nie zdążyłam się do końca ogarnąć.. - zaczęła, jednak po chwili jej przerwałem.
- Okej, nie ma problemu. W takim razie przyjdę za pół godziny, wierzę, że zdążysz - zaśmiałem się, zmieniając kierunek w dół schodów.
Charlotte spojrzała na mnie, jakby chciała powiedzieć coś w stylu...
- Jesteś niemożliwy Horan. - O! Dokładnie coś w takim stylu.
Charlie nie była w stanie ukryć delikatnego uśmiechu, który właśnie wkroczył na jej twarz.
Uśmiechnąłem się i puściłem jej oczko, a żadne z nas już się nie odezwało i oboje udaliśmy się w swoje strony.
W moim pokoju przywitało mnie głośne i radosne szczekanie Cory. Suczka podbiegła do mnie od razu prosząc o pieszczoty, a ja pogłaskałem ją po głowie. 
- Chociaż ty się wyspałaś - westchnąłem i zaraz potem opadłem na łóżko. 
Oczywiście nie mogłem teraz zasnąć, bo przecież za niecałe pół godziny miałem iść do Charlotte, aczkolwiek.. to chyba było silniejsze ode mnie. 
~*~*~*~
Gdy się obudziłem była już godzina pierwsza, czyli jednak minęło dużej niż tylko pół godziny. Podniosłem się leniwie z łóżka i poszedłem do łazienki poprawić włosy, bo przecież same się nie ułożą. 
W momencie, gdy już udało mi się to jakoś ogarnąć, naciągnąłem buty na nogi i wyszedłem z pokoju. Przez całą drogę, która przecież nie była aż tak długa, sporo myślałem, w sumie to o wszystkim. O tym jak układa się mojemu bratu z jego narzeczoną, kiedy wreszcie wezmą ślub, jak radzą sobie rodzice.. jednak moje myśli, szybko zeszły na tematy związane bezpośrednio ze mną i tym co dzieje się teraz. Nie zdążyłem już nic więcej przemyśleć, bo znalazłem się przed pokojem Charlie. Zapukałam kilkukrotnie do drzwi z jednak zamiast odpowiedzi usłyszałem śmiech dziewczyny. Wszedłem do środka, a Charlotte uniosła wzrok znad laptopa, wyjmując jedną słuchawkę z ucha.
- Rozmawiam, zaraz kończę, możesz poczekać jeśli chcesz - odezwała się i zaraz skoncentrowała swoją uwagę na laptopie.
Usiadłem przy biurku i lepiej przyjrzałem się Charlie. Wyglądała inaczej, co najpewniej było
spowodowane tym, że miała założone okulary, a ja pierwszy raz je zobaczyłem. Z czy bez i tak wyglądała pięknie, co nie podlegało żadnej dyskusji. Spróbowałem skupić swoją uwagę na Jeffreyu, który właśnie próbował stoczyć pojedynek z moją sznurówką, jednak chcąc, nie chcąc słyszałem jej rozmowę. 
- Nie wierzę, jak mogli przegrać ten mecz... dokładnie, jest świetnym zawodnikiem... tak, jasne, ty jesteś najlepszy - zaśmiała się - ... ja też tęsknię... nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przyjechać w odwiedziny... tak, pamiętam to... musimy to kiedyś powtórzyć... ja muszę już kończyć, buziaki, pa...
Po chwili wyjęła obie słuchawki z uszu, odłożyła laptopa, a zaraz potem zdjęła swoje okulary. 
- Z kim rozmawiałaś? - spytałem, biorąc szczeniaka na kolana.
- Czy to aż takie ważne? - Zmarszczyła brwi.
- Po prostu pytam, z kim?
- Z kolegą - odpowiedziała, trochę zdziwiona moją dociekliwością.
- Jak się nazywa?
- Nie znasz go.
- Jak się nazywa? - powtórzyłem beznamiętnie.
- Matthew, ale po co ci to wiedzieć? Niall, o co ci do cholery chodzi? 
- Skąd się znacie? 
- Czy to jakieś przesłuchanie? - zaczynała się denerwować. 
- Kim on dla ciebie jest? - nie dawałem za wygraną. 
- Chwila, chwila - powiedziała, a jej rysy twarzy nagle złagodniały - Czy ty jesteś zazdrosny? 
- C-co?
Czy ja naprawdę byłem zazdrosny? O cholera, oczywiście, że byłem, ale dlaczego? Ugh.. przecież nie mogłem się jej do tego przyznać.


Charlie? c;


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz