czwartek, 9 lutego 2017

Od Nialla cd. Charlotte

- Zróbmy sobie maraton bajek Disneya - zaśmiałem się - O! Gdzie jest Nemo? uwielbiam tą bajkę! Zawsze na niej płakałem. No bo to jednak było smutne, jak ta rybka się zgubiła i on go szukał, bo to był jego syn, a ta wielka ryba, ta zła, zjadła jego inne dzieci i żonę, chyba, bo nie wiem, czy ryby biorą ślub, a ta Dory chciała mu pomóc, ale co chwila zapominała o wszystkim, w sumie to fajnie tak, ale nie, jednak nie, no i jak on go tak szukał i potem znalazł i to takie smutne było..
- Niall! - przerwała mi.
- Co?
- Zamknij się już - zaśmiała się - Wiem, o czym jest ta bajka, a ty dostałeś właśnie jakiegoś słowotoku.

Cholernie cieszyłem się, że Charlie choć trochę się rozluźniła. Wcześniej ciągle trzymała się na dystans, unikała nawet zwyczajnych rozmów, czy kontaktu. 
- Hm.. możliwe. Wybacz, czasem mi się to zdarza. - Wyszczerzyłem się i potarłem dłonią kark.
- Czekaj! Pójdę po żelki i obejrzymy jakąś bajkę, co ty na to? - Uniosłem brwi - Albo nie! Pojedźmy do kina! 
- Czy ty dostałeś właśnie jakiegoś ADHD? 
tylko ten gif mi tu pasował XD
- Tak, to znaczy nie! Tak mi się wydaje. Zjadłbym pizzę. Pizza i kino. To brzmi dobrze, co ty na to? 
- To brzmi trochę jak..
- To nie będzie randka - odpowiedziałem szybko - No chyba, że chcesz, żeby była. - Poruszyłem brwiami 
- Yhm.. wiesz co.. niekoniecznie. 
- No dobra, to możemy pojechać jako znajomi z akademika? 
- Niall.. - jęknęła.
- Dobra, to jako nieznajomi z akademika? 
Dziewczyna zaśmiała się i spuściła na chwilę wzrok. 
- To w takim razie za 15 minut. Nie słucham sprzeciwu! - zawołałem i szybko opuściłem jej pokój.
Dopiero, gdy znalazłem się na korytarzu uświadomiłem sobie, że Cora została u Charlie. Cofnąłem się i wszedłem jak zwykle bez pukania. 
- Zapomniałem psa, ale już sobie idę - powiedziałem szybko i odszukałem wzrokiem Corę.
Zawołałem suczkę, na co ta od razu do mnie podbiegła, chociaż niechętnie zostawiła szczeniaka. Dziewczyna bez słowa przyglądała się temu co robię, a dzięki mojej niezawodnej uwadze i świetnemu refleksowi przywaliłem głową w drzwi. 
- To nie było śmieszne - starałem się przybrać poważny ton głosu, jednocześnie powstrzymując śmiech. 
- Ani trochę - prychnęła.
- Pamiętaj, 15 minut - dodałem i wyszedłem z pokoju ( tym razem już z Corą ).
*   *   *    *
Przebrałem się w ciemne jeansy oraz czerwoną koszule w kratę i już miałem wychodzić, gdy zorientowałem się, że zrobiłem to w 5 minut. Usiadłem na łóżku, a Cora merdając radośnie ogonem wskoczyła na nie, zajmując miejsce obok mnie. Położyła głowę na moich kolanach, jednocześnie prosząc, by ją głaskać. Przejechałem dłonią po gładkiej sierści na jej szyi i już wiedziałem, że szybko mnie nie wypuści. Gdy tylko na chwilę przestałem, aby wziąć do ręki telefon, ta zaczynała na mnie warczeć. Udało mi się wziąć komórkę, zanim Cora zdążyła ugryźć moją rękę i sprawdziłem godzinę. 
- Niestety, ale muszę cię zostawić - powiedziałem klepiąc ją delikatnie po szyi.
Suczka zaskomlała cicho i zeskoczyła z łóżka. Wstałem, naciągnąłem buty, kurtkę i wziąłem kluczyki od auta. Zamknąłem pokój i udałem się w stronę mieszkania Charlie. Jak zawsze, gdy tylko znalazłem się przy drzwiach, wszedłem bez pukania. Charlotte siedziała na łóżku w butach, kurtce i Jeffreyem na kolanach.
- Naprawdę musimy jechać? - mruknęła.
- Tak, a poza tym jakbyś nie chciała, to byś się nie przygotowała do wyjścia - zaśmiałem się.
- Dobra, ale ustalmy kilka faktów. To nie jest randka i nie idziemy na żaden horror.
- Tylko tyle? - Uniosłem brwi.
- Aktualnie tak. - Wzruszyła ramionami i wstała z łóżka. 
Wyszliśmy z pokoju, a Charlotte zamknęła drzwi na klucz. Gdy zeszliśmy już na dół, okazało się, że chodnik pod akademikiem pokryty jest lodem i jeszcze nikt nie zdążył zrobić z tym porządku. 
- Ja nie będę szła po takim lodzie, znając moje szczęście po kilku krokach zaliczę glebę - jęknęła. 
- Na pewno nie jest tak ślisko - mruknąłem cicho i podszedłem bliżej chodnika. 
Cóż.. jednak było ślisko. Po zrobieniu kilku kroków przejechałem się do przodu jednocześnie machając rękoma na wszystkie strony. 
- Przejdziemy bokiem, będzie dobrze. 
Usłyszałem tylko jej głośne westchnięciem i po chwili dziewczyna ruszyła do przodu. Po zrobieniu dosłownie trzech kroków, zatrzymała się. 
- Oj, no chodź. Pomogę ci - zaśmiałem się, wyciągając rękę w jej stronę. 




Charlie?
W mojej głowie wyglądało to świetnie, ale podczas pisania zachorowałam na bezwen przedferiowy. 
W ogóle jakieś słabe wyszło.. przepraszam, poprawię się od weekendu <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz